Bp Wętkowski: Kościół Boży to Kościół grzeszników
„Kościół Boży to Kościół grzeszników. Nieustannie będzie kąkol i pszenica. Ci, którzy mają posługę nauczania w Kościele też są grzesznikami. Trzeba mieć w sobie wiele pokory, by umieć się przebić przez taką właśnie postać Kościoła, jaka do nas niekiedy przychodzi – bardzo biedna i bardzo grzeszna” – mówił w Kawnicach bp Krzysztof Wętkowski.
Biskup pomocniczy gnieźnieński, w niedzielę 2 września, przewodniczył w kawnickim sanktuarium dorocznym uroczystościom odpustowym ku czci Matki Bożej Pocieszycielki Strapionych. Wskazując na ten szczególny tytuł Maryi przyznał, że dziś, obok naszych osobistych smutków i strapień, przynosimy do Niej także te dotyczące naszej Ojczyzny i Kościoła. „Widząc te wszystkie kłótnie, spory, nienawiść i podział Polaków, wielu trapi się tym, co będzie dalej. A przecież musimy żyć ze sobą. Nie da się jednej grupy obywateli Polski wyprawić poza jej granice. Musimy nauczyć się żyć tutaj razem, wspólnie, mimo, że się różnimy” – stwierdził bp Wętkowski, przyznając, że niemniejszym strapieniem dla ludzi wierzących są niepokoje targające współcześnie Kościołem.
„Podziały, zagrożenie jedności, a ostatnio także skandale i przestępstwa, których dopuściło się niewielu, ale jednak duchownych, od których słusznie należy wymagać więcej, zwłaszcza w dziedzinie moralnej. To rodzi pytania ludzi wierzących, co dalej ze wspólnotą Kościoła, która jak łódź zdaje się nabierać coraz więcej wody. Nie zatonie, bo jest w niej Chrystus, ale staje się coraz bardziej niestabilna i mało sterowna. Taki obraz współczesnego Kościoła musi budzić smutek i strapienie” – przyznał biskup pomocniczy gnieźnieński.
Wskazał jednocześnie, że tylko Bóg może nas wyprowadzić z miejsca, z którego, patrząc po ludzku, wydaje się nie być wyjścia. Tylko opierając się na Nim człowiek znajdzie siłę i właściwą drogę. Ludzkie możliwości, rozwiązania i doświadczenia nie wystarczą. Tylko prawdziwa więź z Bogiem, przylgnięcie do Niego, sprawia, że człowiek nie poddaje się trudnościom i największy smutek potrafi przekuć w duchowe dobro.
Biskup pomocniczy gnieźnieński podkreślił również, że człowiek, który doznał pocieszenia od Boga sam również będzie zdolny pocieszyć innych. Przykład, jak to robić dała nam Maryja, która bez wahania ruszyła do Elżbiety. Więzy międzyludzkie, porozumienie i otwartość – taką drogę sama przemierzyła i taką nam pokazała. „Pomyślmy o tych wskazaniach w odniesieniu do naszego życia osobistego, społecznego, narodowego i we wspólnocie Kościoła. O ile łatwiej byłoby nam żyć i siebie pocieszać, gdyby te elementy występowały w naszym podejściu do drugiego człowieka, także do tego, z którym się nie zgadzamy” – tłumaczył bp Wętkowski.
Przypomniał również, że właśnie w drugim człowieku Bóg do nas przychodzi. Przychodzi w modlitwie i sakramentach, w tym, co bliskie i dobrze znane, co mamy na wyciągnięcie ręki. I paradoksalnie właśnie wtedy najłatwiej Go przegapić, bo szukamy nie wokół siebie, ale bardzo daleko. „Wielu ludzi miota się w swojej religijności, szukając nowych form i bodźców, nowych dróg pobożności, gdy tymczasem rozwój duchowy i religijny człowieka polega na tym, że wchodzi się w głąb tego, co już się zna. Skoro znamy Ewangelię, wchodźmy w jej głąb, skoro przychodzimy na Eucharystię, to poznawajmy ją lepiej. To jest autentyczna droga rozwoju duchowego człowieka, a nie ciągłe szukanie czegoś nowego i tym samym chodzenie po powierzchni życia religijnego” – stwierdził kaznodzieja.
Przypomniał też, że Bóg nie przestaje mówić do człowieka. Mówi cały czas. Pytanie tylko czy chcemy i potrafimy Go słuchać? Czy potrafimy Go słychać, gdy przychodzi w drugim człowieku? I gdy mówi przez Kościół, nawet jeśli ten Kościół nie pokazuje się nam z najciekawszej strony. „Kościół Boży to Kościół grzeszników. Nieustannie będzie kąkol i pszenica. Ci, którzy mają posługę nauczania w Kościele też są grzesznikami. Święty Franciszek mówił, że zawsze będzie słuchał każdego księdza – najprostszego i najbardziej grzesznego. Trzeba mieć w sobie naprawdę wiele pokory, by umieć się przebić przez taką właśnie postać Kościoła, jaka do nas niekiedy przychodzi – bardzo biedna i bardzo grzeszna. Trzeba umiejętności słuchania Boga, który mówi przez nasze sumienia” – mówił na koniec bp Wętkowski, zachęcając na koniec do wzrastania w osobistej świętości i kończąc kazanie słowami modlitwy do Matki Bożej Pocieszycielki Strapionych.
Uroczystości odpustowe w sanktuarium w Kawnicach gromadzą pielgrzymów z bliższej i dalszej okolicy. Przybywają do Matki Bożej Pocieszenia, która czczona jest w łaskami słynącym wizerunku obecnym w Kawnicach od XVII wieku. Obraz został zakupiony jako wotum ekspiacyjne (wynagrodzenie za grzechy) i umieszczony w miejscowym kościele, który krótko wcześniej został przywrócony katolikom.
Wizerunek szybko zasłynął za sprawą różnych łask i cudów, co zostało potwierdzone przez władze kościelne zaledwie kilkanaście lat po jego umieszczeniu w kościele. Sława obrazu rosła, w wraz z nią liczba pielgrzymów przybywających do Kawnic, aby prosić Matkę Bożą w sprawach małych i większych. W 1778 r. papież Pius VI ustanowił dla kawnickiego sanktuarium trzydniowy odpust wyznaczony na niedzielę po 28 sierpnia, który jest obchodzony do dziś. I choć obraz zmieniał swój wygląd (w 1868 r. został przemalowany), to jednak Matka Boża jest w nim od wieków niezmiennie czczona i wciąż tak samo pociesza strapionych. Obraz został ukoronowany koronami papieskimi w dniu 1 września 1974 r. Aktu koronacji dokonał Prymas Tysiąclecia kard. Stefan Wyszyński.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |