Obawa wobec „obcych” była zawsze [ROZMOWA]
O tym, że terroryzm islamski nie jest największym zagrożeniem dla Europy oraz o agresji wobec „obcych” z Agnieszką Kunicką, prezes Fundacji Refugee.pl rozmawia Michał Jóźwiak.
Dyskusja o przyjmowaniu przez Polskę uchodźców ucichła. Czy to służy realnej pomocy imigrantom, czy może przeciwnie?
Temat rzeczywiście był bardzo mocno dyskutowany, ale nie przekładało się to w żaden sposób na realne działania w naszym kraju. W tym zakresie w ostatnich miesiącach i latach niewiele się zmieniło. Działania integracyjne od lat prowadzone są przez organizacje pozarządowe i finansowane ze środków europejskich. Obecnie większość projektów już się zakończyła. Ogłoszono co prawda kolejne konkursy, ale one od mniej więcej półtora roku nie są rozstrzygnięte – nie wiadomo, co się z nimi dzieje. Szum medialny wpływa bardziej na opinie publiczną, a nie na to, co się realnie dzieje w tym obszarze. Tutaj potrzebna jest codzienna, sumienna praca.
Jak wygląda codzienność cudzoziemców w Polsce?
Osoby, które starają się o status uchodźcy w naszym kraju, to głownie Czeczeńcy, czyli obywatele rosyjscy. Był też okres, że pojawiało się wielu Gruzinów, ale od dwudziestu lat mamy uchodźców głównie zza wschodniej granicy. Najwięcej mówi się o ludziach z Bliskiego Wschodu lub Afryki północnej, ale ci właściwie do Polski nie dotarli. Mamy zatem inną grupę ludzi niż ta, o której mówi się w mediach. Finansowanie ośrodków dla cudzoziemców w Polsce jest zapewnione przez polski rząd, ale brakuje wsparcia dla projektów, które aktywizowałyby imigrantów i pomogłyby im w integracji. Infrastruktura nie jest najgorsza, ale zaniedbujemy ten obszar, który pozytywnie wpłynąłby na sferę społeczną. To powoduje, że rodzi się niechęć, a czasem nawet wrogość wobec „obcych”.
Przez stereotypy, które pojawiają się w przestrzeni publicznej, mówiące o tym, że imigranci nie chcą się integrować lub pracować cierpią ci, którzy już od wielu lat mieszkają w Polsce, prawda?
Zgadza się. Znam Czeczenkę, która na tyle dobrze zadomowiła się w Polsce, że jej dzieci tutaj studiowały, ona sama pracowała w jednej z fundacji i dobrze czuła się w naszym kraju. Zawsze podkreślała, że to jej nowy dom. Ona i dzieci świetnie mówiły po polsku. Kiedy w mediach pojawiało się mnóstwo przykrych komentarzy na temat cudzoziemców, ona po raz pierwszy spotkała się z wyzwiskami pod swoim adresem. Przez kilkanaście lat jej pobytu tutaj nie było żadnych incydentów. Widać więc, że ksenofobiczne nastroje się wzmagają. Cały ten szum medialny bardzo negatywnie się na niej odbił.
Na stronie internetowej fundacji znajduje się pismo do Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej. Upominacie się o prawo do świadczeń w ramach programu 500+, które przysługuje również cudzoziemcom.
Na początku był problem. Dostawaliśmy sygnały, że jest kłopot z wypłacaniem świadczeń cudzoziemcom, którym się one należały. Być może nie wszyscy urzędnicy wiedzieli, że prawo zostało ustanowione w ten sposób. Ale później beneficjenci dostali pieniądze, więc sprawę udało się rozwiązać. W tej chwili nie docierają do nas żadne informacje, żeby były z tym jakieś kłopoty.
Jak pomagać uchodźcom z Bliskiego Wschodu? Na miejscu, czy jednak lepiej przyjmować ich w Europie, w tym także w Polsce?
Nie powinniśmy przeciwstawiać sobie tych dwóch form pomocy. Niektórzy twierdzą, że pomaganie na miejscu jest tańsze, ale można dyskutować na temat tych wyliczeń. Niektórzy nie uwzględniają choćby odbudowy infrastruktury po to, by rzeczywiście pomagać, a nie tylko działać doraźnie i utrzymywać ludzi przy życiu. A przecież setki tysięcy uchodźców są już w Europie i nie można ot tak odesłać ich z powrotem. Trzeba się nimi zająć. Trzeba rozstrzygnąć ich status prawny, trzeba pomóc im w integracji czy znalezieniu pracy. Ponadto determinacja imigrantów, by dostać się na Stary Kontynent jest tym większa, im bardziej zmniejszana jest pomoc humanitarna na miejscu – szczególnie jeśli ludziom w obozach dla uchodźców, np. w Libanie, doskwiera po prostu głód. Walczą o swoje przetrwanie.
W Polsce jest niewielu imigrantów, ale jednak niechęć wobec nich jest ogromna. Czasem wręcz dochodzi do agresji.
To prawda. Wzrasta liczba agresywnych zachowań na tle rasowym czy narodowościowym. To są statystyki policyjne, z którymi trudno dyskutować. Obawa wobec „obcych” była zawsze. Ale ta otoczka, która ostatnio się pojawiła w wyniku kryzysu migracyjnego w Europie została spowodowana przez wypowiedzi znanych osób czy polityków. Pokazuje się cudzoziemców wyłącznie jako zagrożenie. To uruchomiło lawinę społecznej niechęci. Merytoryczną dyskusję o tym, w jaki sposób należy pomagać i integrować, zastępowała gra na emocjach.
Jednocześnie międzynarodowe badania Spring 2017 Global Attitudes Survey pokazują, że mieszkańcy krajów, w których od lat żyją duże grupy imigrantów, boją się przyjęcia dużych grup uchodźców o wiele mniej niż Polacy. W Szwecji i Niemczech obawy deklaruje 22%, w Kanadzie 25%, w Wielkiej Brytanii i Francji 36%; natomiast w Polsce aż 60% respondentów.
Wiele osób łączy zamachy terrorystyczne ze zjawiskiem migracji. Wiele z nich dokonywanych jest przez radykalnych muzułmanów. Może z tego biorą się obawy?
Wystarczy zajrzeć do statystyk. Tam możemy znaleźć informacje, że ci, którzy dokonują zamachów, to niekoniecznie imigranci, a już na pewno niekoniecznie muzułmanie. Okazuje się, że terroryzm islamski wcale nie jest w Europie na pierwszym miejscu. Jest jednak bardzo medialny. To potęguje nastroje ksenofobiczne i antyimigracyjne. Dane Europolu za 2016 rok pokazują, że terroryści powołujący się na idee etnonacjonalistyczne i separatystyczne odpowiadają za 70% wszystkich zrealizowanych, nieudanych bądź przerwanych zamachów terrorystycznych w 2016 r. (99 przypadków). Do większości z nich doszło w Irlandii Północnej, poza tym we Francji i Hiszpanii. Natomiast terroryści-dżihadyści odpowiadają za 9% wszystkich zrealizowanych, nieudanych bądź przerwanych zamachów terrorystycznych w 2016 r. (13 przypadków, z czego 6 było powiązanych z ISIS).
Była Pani w Grecji. Tam sytuacja była i nadal jest naprawdę dramatyczna.
Zgadza się. Rok temu, kiedy w Polsce trwała debata pełna negatywnych emocji, w Grecji mimo poważnego kryzysu szukano konstruktywnych rozwiązań. Kiedy pytałam osoby pracujące z uchodźcami, urzędników, czy obawiają się o bezpieczeństwo, w ogóle nie rozumieli o czym mówię. Dla nich było oczywiste, że skoro jest problem, to muszą sobie z nim radzić. Ich jedyny żal sprowadzał się do tego, że nie ma w rozwiązywaniu tego problemu solidarności europejskiej. Zupełnie inne podejście niż u nas. Mimo że do Polski uchodźcy z Bliskiego Wschodu praktycznie nie docierali.
Ale nie brakuje chyba osób, dla których los cudzoziemców jest ważny?
Oczywiście! Są wolontariusze, którzy wspierają nas w prowadzonych akcjach, uczą języka polskiego, zawsze znajdują się też osoby, które przekazują dary rzeczowe, aby pomóc w jakiejś konkretnej sytuacji.
Co cudzoziemcy mówią o Polsce?
Wiele razy słyszałam, że chcieliby mieć tutaj swój dom i przyszłość dla siebie i dzieci.
Rozmawiał Michał Jóźwiak
Fundacja Refugee.pl pomaga uchodźcom, migrantom i repatriantom oraz prowadzi kampanie na rzecz ochrony praw cudzoziemców.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |