Fot. Piotr Ewertowski/Misyjne Drogi/misyjne.pl

Chciał śmierci swojego oprawcy. Modlitwa pomogła mu przebaczyć [ROZMOWA]

– Wierzę, że w ludziach Bóg przysyła nam swoistych „aniołów”, którzy wnoszą do naszego życia coś dobrego. Ufam, że nawet ten chłopak, który oblał mnie kwasem, był takim aniołem – opowiada Josue, który w wyniku napadu stracił częściowo wzrok.

Josue Mercado od urodzenia mieszka w Guadalajarze w Meksyku. Jego droga do wiary nie zawsze była łatwa. Ważnym punktem był atak z użyciem kwasu wylanego na jego twarz. Po długiej rekonwalescencji udało się uratować tylko jedno oko. Doświadczenie przebaczenia pozwoliło mu bardziej zbliżyć się do Boga. Spotkałem Josuego przypadkowo, idąc ulicą. Zobaczyłem na wielki szyld z cytatem z Pisma Świętego i napisem „Bóg Cię kocha”, który mnie zainteresował. Kiedy robiłem zdjęcie, zagadał mnie żartobliwie mężczyzna z opaską na prawym oku, mówiąc, że bierze 5 peso od fotografii. Potem opowiedział mi swoją historię. Po dłuższym czasie zgodził się też podzielić nią na łamach naszego portalu. Umówiłem się z nim zatem na ciekawą rozmowę.

>>> Ks. Waldemar Cisło: największą formą miłości jest przebaczenie

Piotr Ewertowski (misyjne.pl): Kiedy zaczęła się Twoja wiara?

Josue Mercado: – Początki mojej wiary zaczęły się od babci, która zabierała mnie do kościoła. Słyszałem jak śpiewała pieśni, czytała Biblię, z której cytatami się ze mną dzieliła w domu. To wzbudziło we mnie pragnienie czytania i poznania Pisma Świętego.

Stąd ten fragment na szyldzie.

– Na tym wielkim szyldzie umieszczam różne fragmenty Pisma Świętego. Jest on widoczny, więc dużo osób mówi mi, że im to pomaga, wspiera ich, inspiruje. Tak naprawdę jednak powiesiłem ten szyld dla siebie, żeby umacniał mnie za każdym razem, kiedy idę do pracy. To ogromne wsparcie dla mnie samego. Czasami rano przychodzę z pewnym poczuciem rezygnacji, beznadziei czy smutkiem. Od młodości doświadczam czasem gorszych, nieco depresyjnych nastrojów. Kiedy taki smutek mnie atakuje, to widząc ten fragment z Pisma Świętego na moim szyldzie, przypominam sobie, że jest Ktoś większy ode mnie, Ktoś większy od tego wszystkiego, kto mnie kocha. Uspokajam się wtedy. Coś co we mnie odczuwa smutek po przeczytaniu tych słów zmienia się na rzecz chęci życia i poświęcania się mojej pracy w rękach Bożych.

A czy jest to dobry sposób ewangelizacji?

– Opowiem Ci Piotrze jedną bardzo piękną anegdotę. Pewnego razu pewien młody chłopak podszedł do mnie i spytał się, czy to moje auto. To był pożyczony samochód, na którym zawiesiłem plakat „Bóg Cię kocha”. Gdy przytaknąłem, opowiedział mi tę historię. Otóż, ten młody człowiek planował popełnić samobójstwo. Jechał na swoim motorze i już chciał się zabić, rzucając się pod autobus, gdy nagle zobaczył ten napis „Bóg Cię kocha”. Wtedy odczuł nagle miłość Boga, doświadczył jej. Zrezygnował ze swojego zamiaru. Nagle odzyskał chęci i siły do życia.

Fot. Piotr Ewertowski/Misyjne Drogi/misyjne.pl

To jest niezwykłe, bo tak naprawdę wywieszam ten szyld nie dla ewangelizacji czy dla innych, lecz dla mnie, żeby wspierał mnie. Bóg jednak nie ogranicza się i za jego pomocą pomaga też innym.

Czy podzieliłbyś się z nami historią napadu? Wiem, że nie łatwo było przebaczyć.

– To było 15 lat temu. Interes szedł wtedy całkiem dobrze. Przed wejściem stali moi pracownicy, którzy czekali na zapłatę. Jeden z nich ostrzegł mnie, że kręci się w pobliżu jakaś podejrzana osoba. Wyszedłem więc na zewnątrz i spotkałem młodego człowieka, który miał w ręku dzbanek z jakąś substancją w środku. Był chyba pod wpływem alkoholu. Muszę powiedzieć wprost, że nie podszedłem do niego pokojowo, lecz dość agresywnie się do niego zwróciłem. On wylał tę substancję na moją twarz. Zaczęły palić mnie oczy i cała twarz. Zorientowałem się, że ten chłopak miał tę ciecz, żeby zaatakować kogoś innego, a ja mu stanąłem na drodze. Straciłem wzrok i zabrali mnie do Czerwonego Krzyża.

Po tym zdarzeniu pracownicy, którzy stali zaraz obok, złapali napastnika i zabrali go na policję, do więzienia. Ja leżałem w szpitalu, bo całą twarz, w tym oczy, miałem poparzoną tym kwasem. Zamknęli chłopaka w więzieniu, a ja otrzymałem sugestię, że mogą go tam zabić. W momencie gniewu niemal się zgodziłem. Nalegała moja żona, rodzina, żeby go „sprzątnęli” w tym więzieniu, by po wyjściu nie zrobił czegoś podobnego innej osobie. Był przy mnie przyjaciel, Enrique, który stwierdził, że zabiłby go własnym rękami za darmo, jeśli miałoby mi to pomóc w jakikolwiek sposób wyzdrowieć. Odparłem, że oczywiście w kuracji nie pomoże, ale uspokoiłoby to moje serce. On na to zwrócił się do mnie, że nie jestem właścicielem niczyjego życia, sprawca tego wydarzenia również jest dzieckiem Bożym. Dodał, że nikt nie jest panem życia i śmierci poza Bogiem. Powiedział, że rozumie mój gniew, ale nie jestem jedynym dzieckiem Bożym i nie będzie się powtarzał.

Guadalajara/Fot. Piotr Ewertowski/Misyjne Drogi/misyjne.pl

Wtedy niejako oprzytomniałem i zaniechałem tego niedorzecznego pomysłu. To stało się też przyczyną mojego nawrócenia, zmiany we mnie. Zacząłem modlić się za tego chłopaka. Początkowo było trudno. Przyznaję się, że raczej miałem ochotę prosić o zło dla niego i jego rodziny. Moja twarz była całkowicie zmasakrowana. Ale jednak się przemogłem i zacząłem prosić Boga o dobro dla niego. Stało się coś niezwykłego. Nagle mnie oświeciło i zrozumiałem, że tak, on też jest dzieckiem Bożym. Opór przed pragnieniem dobra dla mojego oprawcy mijał, gniew ucichł. Przebaczyłem.

W końcu udało się odzyskać także część wzroku.

– Straciłem całkowicie i na zawsze wzrok w jednym oku. Teraz mam tę opaskę i wyglądam jak pirat (śmiech). Dzięki Bogu jednak udało się odzyskać widzenie w drugim oku. Dzisiaj żartuję sobie, że nadal mam dwoje oczu, tylko że jedno patrzy na zewnątrz, drugie do środka (śmiech).

Spotkałeś później tego chłopaka jeszcze?

– Nigdy. Wiem, że wyszedł z więzienia. Powiedziano mi, że ktoś go widział, jak szedł tą ulicą. Potem usłyszałem, że umarł. Nie wiem, z jakiego powodu. Nie wiem też, czy to prawda, ale modlę się za jego duszę, ale też proszę, aby on, jeśli jest już blisko Boga Ojca, prosił za mnie o pomoc i łaski. Jakkolwiek brzmi to zaskakująco! Nie traktuje go więcej jako wroga, lecz przyjaciela. Uważam ten etap za zamknięty. Nie wracam już do starych krzywd.

Czasami gdy spoglądam w lustro i widzę opaskę na oku, czuję gniew. Ale wtedy przypominam sobie, że Bóg każde zło może zamienić w dobro. Mi cała sytuacja pomogła się nawrócić i zbliżyć do Boga.

Masz dzisiaj jednak sporo zaufania do ludzi mimo tego wydarzenia. Jakby nigdy nic zagadałeś do mnie na ulicy i to z żartem!

– Nie mam dzisiaj braku zaufania do ludzi. Lubię spotykać nowe osoby, rozmawiać. Często napotkani ludzie są dla nas darem, umacniają nas słowem. Wierzę, że w ludziach Bóg przysyła nam swoistych „aniołów”, którzy wnoszą do naszego życia coś dobrego. Ufam, że nawet ten chłopak, który oblał mnie kwasem, był takim aniołem. W Meksyku mamy takie powiedzenie si del cielo viene es que conviene [jeśli coś przychodzi z nieba, to jest to odpowiednie].

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze