Fot. youtube.com

Chiński kardynał: papież nie rozumie Chin

Papież Franciszek nie zna i nie rozumie Chin – stwierdził biskup-senior Hongkongu kard. Joseph Zen Ze-kiun w obszernym artykule nt. stosunków watykańsko-chińskich na łamach amerykańskiego dziennika „New York Times” z 24 października. Jest to kolejna krytyczna wypowiedź 86-letniego obecnie purpurata, krytykująca ostatnie działania Stolicy Apostolskiej i osobiście Ojca Świętego wobec Pekinu i jego polityki kościelnej.

Autor przypomniał, że jest rodowitym Chińczykiem, pochodzącym z Szanghaju, który długo mieszkał zarówno w tym kraju, jak i w Hongkongu, a w latach 1989-96 był wykładowcą w seminariach duchownych w 5 miastach chińskich. Dlatego zaznaczył: „Znam Kościół w Chinach, znam komunistów i znam Stolicę Apostolską”.

Nawiązując do zawarcia we wrześniu przez Watykan tymczasowego porozumienia z rządem chińskim w sprawie mianowania tam biskupów katolickich, zaznaczył, że zwolennicy tego dokumentu utrzymują, że w końcu przynosi on jedność po długotrwałym podziale między Kościołem podziemnym, lojalnym wobec papieża a Kościołem oficjalnym, zatwierdzonym przez władze oraz że rząd chiński po raz pierwszy uznał władzę papieża. „W rzeczywistości układ ten jest największym krokiem na drodze do unicestwienia prawdziwego Kościoła w Chinach” – jest przekonany kardynał.

Jego zdaniem papież Argentyńczyk zdaje się nie rozumieć komunistów. „On jest bardzo duszpasterski i pochodzi z Ameryki Południowej, gdzie historycznie rządy wojskowe i bogacze wspólnie uciskali biedaków. A kto podejmował się obrony biednych? Komuniści. Robili to też niektórzy jezuici i nawet rząd nazywał ich komunistami” – napisał purpurat. Wyraził przekonanie, że Franciszek może żywić naturalną sympatię do komunistów, bo byli oni prześladowani. Nie wiedział o nich jako o prześladowcach wtedy, gdy sprawują oni władzę, jak to się dzieje w Chinach.

Sędziwy kardynał przypomniał, że Stolica Apostolska i Pekin zerwały stosunki dyplomatyczne na początku lat pięćdziesiątych, a katolicy i inni wierzący trafili do więzień i obozów pracy. „Wróciłem do Chin w 1974, w czasie rewolucji kulturalnej, gdy sytuacja była tam straszna, niewyobrażalna. Cały naród był zniewolony. Zbyt łatwo zapominamy o tym. Zapominamy też, że nigdy nie może być prawdziwie dobrego rządu w warunkach reżymu totalitarnego” – podkreślił autor komentarza.

Zwrócił następnie uwagę, że począwszy od lat osiemdziesiątych Chiny otworzyły się na świat, ale nawet dzisiaj wszystko jest tam pod kontrolą partii komunistycznej. Tamtejszy Kościół oficjalny jest kontrolowany przez tzw. Patriotyczne Stowarzyszenie Katolików Chińskich i konferencję biskupią, a obie te organizacje działają pod nadzorem partii.

Fot. youtube.com

Kardynał przypomniał, że w latach 1985-2002 prefektem Kongregacji Ewangelizacji Narodów był kard. Jozef Tomko, który jako Słowak rozumiał komunizm i „był mądry”. Za jedyny legalny Kościół uznawał on tylko struktury podziemne; ale rozumiał, że także w Kościele oficjalnym jest wielu dobrych ludzi, jak np. biskup diecezji Xian, który w owym czasie był wiceprzewodniczącym episkopatu, lub biskup Szanghaju Jin Luxian, jezuita, znakomity językoznawca, internowany w latach pięćdziesiątych.

Wszystko to zmieniło się w 2002 [w rzeczywistości 9 IV 2001 – KAI], gdy kard. Tomko opuścił swój urząd ze względu na wiek. Zastąpił go młody Włoch [kard. Crescenzio Sepe, wówczas 58-letni – KAI], bez doświadczenia międzynarodowego i zaczął legitymizować bardzo szybko i łatwo biskupów „oficjalnych”, tworząc wrażenie, że obecnie Watykan robi to automatycznie, zgodnie z wyborem władz pekińskich.

Według kardynała z Hongkongu nadzieje wróciły, gdy Joseph Ratzinger, który żył w czasach zarówno nazizmu, jak i komunizmu, został Benedyktem XVI. Powierzył on urząd prefekta kard. Ivanowi Diasowi z Indii, który wcześniej pracował jako nuncjusz w Afryce Zachodniej i w Korei Południowej. Powstała wówczas specjalna komisja ds. Kościoła w Chinach. Niestety purpurat ten wierzył w watykańską politykę wschodnią i w nauki sekretarzy stanu z lat osiemdziesiątych, którzy byli zwolennikami polityki odprężenia z rządami kontrolowanymi przez Sowiety i stosował ją wobec Chin.

Zdaniem biskupa seniora, gdy w 2007 Benedykt XVI ogłosił swój słynny list do Kościoła w Chinach, wzywający do pojednania tamtejszych katolików, „stało się coś niewiarygodnego”. Chiński przekład tego dokumentu zawierał błędy, w tym jeden bardzo istotny, dotyczący warunków, na jakich księża „podziemni” mogliby zostać uznani przez władze. Niektórzy wierni poprawili to i chcieli umieścić tę nową wersję na stronie watykańskiej, ale ten błędny przekład krążył już szeroko w Chinach i niektórzy tamtejsi biskupi „podziemni” zrozumieli ów historyczny dokument papieski jako zachętę do przystąpienia do Kościoła oficjalnego.

Odnosząc się do obecnego następcy św. Piotra, „z natury optymistycznego wobec komunizmu”, purpurat zauważył, że do tego optymizmu zachęcają go cynicy z jego otoczenia. A komisja ds. Kościoła w Chinach już się nie zbiera, nawet jeśli oficjalnie jej nie rozwiązano – ubolewał kard. Zen, który był jej członkiem.

Przyznał następnie, że z zadowoleniem przyjął mianowanie przez Franciszka kard. Pietro Parolina na sekretarza stanu, obecnie jednak uważa, że troszczy się on bardziej o sukcesy dyplomatyczne niż o Kościół. A jego najnowszym celem jest przywrócenie stosunków dyplomatycznych Stolicy Apostolskiej z Chinami – dodał autor komentarza.

Nawiązując do faktu, że Franciszek, podobnie jak kilku jego poprzedników z Janem Pawłem II na czele, chciałby udać się do Chin, kardynał zapytał retorycznie, co dała Kościołowi na Kubie wizyta papieża w tym kraju w 2015. „Czy nawrócił braci Castro?” – dodał ironicznie.

Zdaniem kard. Zena wierni w Chinach bardzo cierpią i są pod coraz większym naciskiem ze strony władz. Na początku br. rząd wprowadził nowe regulacje, jeszcze bardziej ograniczające wolność religijną. W tym kontekście zapytał, kto wybrał dwóch biskupów chińskich, którzy po raz pierwszy mogli wziąć udział w Synodzie Biskupów. Zwrócił uwagę, że obaj są znani z bliskich powiązań z rządem, a ich obecność w Rzymie „była zniewagą dla dobrych biskupów w Chinach”.

Były pasterz Hongkongu podkreślił, że wobec faktu, że Kościół oficjalny liczy ok. 70 biskupów, a podziemny niespełna 30, władze mogą dziś powiedzieć Watykanowi: wy uznajecie „naszych”, a my uznamy „waszych” 30. „To brzmi jak dobra transakcja handlowa” – stwierdził z goryczą sędziwy purpurat.

I ponuro zażartował: „Gdybym był rysownikiem komiksów, przedstawiłbym Ojca Świętego, jak na kolanach daje klucze Królestwa Niebieskiego prezydentowi Xi Jinpingowi ze słowami: „Proszę, uznaj mnie za papieża”. „A podziemnym biskupom i księżom w Chinach mogę powiedzieć tylko: nie zaczynajcie rewolucji. Zabierają wam wasze kościoły? Nie możecie już odprawiać [mszy]? Idźcie do domu i módlcie się ze swymi rodzinami. Pochylcie się i czekajcie na lepsze czasy, wróćcie do katakumb. Komunizm nie jest wieczny” – zakończył swój artykuł kard. J. Zen.

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze