Chodząca z wilkami

Mówią, że pewnej mroźnej lutowej nocy Matka Boża wybrała się na spacer po zaśnieżonym lesie. Zapewne wiedziała, że tuż za nią stąpa bezszelestnie samotny wilk.

Kilka godzin wcześniej stado wilków wyrządziło wielkie szkody w pobliskiej wiosce, a uzbrojeni w narzędzia gospodarskie chłopi ruszyli, by wymierzyć zwierzętom sprawiedliwość. Szybko trafili na trop jednego z nich, i nie zastanawiając się długo, podążyli za śladami. Jakże się zdziwili, gdy niebawem zamiast zwierzęcia ich oczom ukazała się postać Maryi. Padli na kolana, zdjęli czapki… „O najświętsza Panienko, czy nie widziałaś tu gdzieś i wilka?” – zapytali. „Nawet jakbym widziała, to bym go wam nie wydała” – miała odpowiedzieć Matka Boża. – „Idźcie raczej szukać wilka w waszych sercach., bo tam się skrywa”. Zawstydzeni chłopi porzucili narzędzia i wracali do wioski z opuszczonymi głowami. Zapewne coś było na rzeczy, Maryja wiedziała, co mówi. 

Tymczasem spod płaszcza Świętej Panienki wyłonił się łeb wilka. Zwierzę zdało się dziękować za okazana łaskę. Maryja spojrzała jednak na nie groźnie. „Powinna cie spotkać zasłużona kara – rzekła – ale i nad tobą ulitowało się moje serce”. 

Od tego czasu – głosi legenda – w lutowe wieczory można spotkać Maryję przechadzają się ze świecą po ośnieżonych lasach. A tuż obok niej wiernego towarzysza, wilka.  

O Panno prześliczna 
Gromniczna 
po ogień Twój święcony 
wiszący nad woskiem gromnic 
przez las kolący i wyjące wilki 
idę bez wszelkiej obrony: 
nie módl się ani przyczyniaj, ale tylko 
wspomnij.  

(K. Iłłakowiczówna, Na Gromniczną, fragm.)  

Mam przed oczami niewielki czarno-biały obrazek: Matka Boża ze świecą w ręce, czarne niebo, jasny śnieg, i ciemne kształty zwierząt wokół. Obrazek  ów wsiał „od zawsze” w domu dziadków. Zanim weszło się do kuchni, a potem do pokojów, trzeba było przejść przez zimny ganek. Ze ściany po lewej stronie łypały na wchodzących jasne ślepia zwierząt otaczających delikatną postać kobiety. Nie trudno było się domyślić, że to sama Maryja stoi naprzeciw groźnych zwierząt. Obrazek przemawiał do wyobraźni. Co prawda prawdziwych wilków w okolicy nie było, ale zimy tamtych czasów wspominam jako ciemne, mroźne i zaśnieżone, doskonale pasujące do scen rodem z „Białego Kła”. 

Ty, coś rodziła Dziecię bez ognia i dachu, 
a przez ucieczkę uszła od zamachu, 
i potem całe życie wyczekała w lęku 
na Syna mękę… 
Ty, coś chodziła między śmiertelnemi 
najbliższa ziemi i najdalsza ziemi 
– mnie, płomienia szukającą w bladych świecach, 
od napadu zbójeckiego nie chroń, 
ale mi gromnice dalekie jutrznię wyraźną rozniecaj 
nad mgłą szronu, nad zawianą między chałupami sanną.  

(K. Iłłakowiczówna, Na Gromniczną, fragm.)  

Ta świeca, która towarzyszy Matce Bożej – mówią – to gromnica. Pobożność ludowa przypisuje jej niezwykle moce. Dawniej wyrabiano ją własnoręcznie z pszczelego wosku, i pięknie ozdobioną zanoszono do kościoła na poświecenie. Po powrocie umieszczano za świętym obrazem, tuż obok wielkanocnej palmy. Podczas burzy gromnicę stawiano w oknie by chroniła „przed gromami”. Zdarzało się, że dzieciom i dorosłym opalano świecą włosy, aby nie bali się piorunów i wilków, dymem na drzwiach chaty lub tragarzu sufitu okopcano znak krzyża, aby zło nie mogło wejść do środka. Jeszcze pod koniec XIX w. „na Gromniczną” zapalano tyle świec ilu było członków rodziny – wierzono, że ten, którego świeczka zgaśnie pierwsza, wkrótce umrze. Gdzieniegdzie na początku lutego zamykano okna i drzwi stodół, aby zwierzęta nie mogły widzieć słońca i nie chorowały podczas wypasu wiosną. Słońce w tym czasie było największym przekleństwem – w słoneczny dzień nie wolno było też wypuszczać na zewnątrz drobiu. Uważano, że lepiej ujrzeć wilka w stadzie owiec niż słońce „na Gromniczną”. Tyle ludowe wierzenia. Ale drugi dzień lutego to coś znacznie więcej.  

Gdy potem upłynęły dni oczyszczenia według Prawa Mojżeszowego, przynieśli Je do Jerozolimy, aby Je przedstawić Panu. Tak bowiem jest napisane w Prawie Pańskim: «Każde pierworodne dziecko płci męskiej będzie poświęcone Panu». Mieli również złożyć w ofierze parę synogarlic albo dwa młode gołębie zgodnie z przepisem Prawa Pańskiego (Łk 2,22-24). 

Zgodnie z żydowskim prawem przez 40 dni po porodzie kobieta była uważana za rytualnie nieczystą (por. Kpł 12, 1-8). Dopiero po tym czasie mogła – i powinna – wejść do Świątyni. Kiedy więc upłynęły wyznaczone dni, Maryja udała się z Józefem do Jerozolimy, by – również zgodnie z Prawem –  poświecić pierworodnego syna Panu i złożyć ofiarę. Wtedy to usłyszała o mieczu, który przebije jej serce, wtedy też Symeon wyśpiewał swoja pieśń. 

Wydarzenia te Kościół od bardzo dawna celebruje w wyjątkowy sposób. Święto obchodzono w Jerozolimie już w IV w. (do Rzymu dotarło trzy wieki później) i „od zawsze” towarzyszy mu symbolika światła. Procesja z zapalonymi świecami – których płomień symbolizuje Jezusa, Światłość świata – miała być znana już w V w., a od X w. upowszechnił się obrzęd ich poświęcania.  

Blask gorejących świec oznacza najpierw Bożą chwałę Tego, który przychodzi, przez którego wszystko jaśnieje od czasu, kiedy blask światła wiecznego rozproszył złe ciemności. Oznacza także i nade wszystko, że trzeba nam z jasną duszą wyjść na spotkanie Chrystusa. Jak bowiem Bogurodzica, Dziewica niepokalana, niosła w swoich ramionach Światło prawdziwe idąc na spotkanie tych, którzy pozostawali w mroku śmierci, tak też i my oświeceni jego promieniami i trzymając w ręku widoczny dla wszystkich płomień, pośpieszajmy naprzeciw Tego, który jest prawdziwym Światłem. 

 (z kazania bpa Sofroniusza VI/VII w) 

Do 1969 r. to wyjątkowe święto celebrowane 40 dni po Bożym Narodzeniu, nosiło nazwę „Oczyszczenia Maryi Panny” (In purificatione Beatae Mariae Virginis). Mimo iż po reformie Mszału Kościół obchodzi je jako „Ofiarowanie Pańskie”, w Polsce dzień 2 lutego ma nadal charakter jak najbardziej maryjny, kończąc dodatkowo czas śpiewania kolęd, choinki i wszystkiego, co z Bożym Narodzeniem związane. Od 1997 r. obchodzimy wtedy również ustanowiony przez św. Jana Pawła II Dzień Życia Konsekrowanego. Szczególnych powodów do modlitwy jest więc co najmniej kilka. I nie niech nas nie zniechęca fakt, że dzień ów nie jest tzw. świętem nakazanym przez Kościół…. Bo jak tu „na Gromniczną” nie pójść na Mszę św.?

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze