Chrześcijanin za kierownicą. Papieskie renault
Niniejszym felietonem pragnę powrócić do cyklu „Chrześcijanin za kierownicą”. Powrócić, ale jednak nieco inaczej. Nie chciałbym, aby zabrzmiało to jak nieudolna próba wytłumaczenia długiej przerwy od ostatniego tekstu, ale muszę przyznać, że nie było mi łatwo znaleźć kolejny kierunek, łączący wiarę z motoryzacją. Przyznam też, że choć temat ten mnie pasjonuje, nie chciałem powtarzać się, pisząc ponownie o sztucznej inteligencji w samochodach przyszłości. Choć uważam, że temat ten jeszcze długo nie będzie wyeksploatowany. Mam nadzieję, że ta „druga droga” wyda się Czytelnikom „Chrześcijanina za kierownicą” przynajmniej równie ciekawa...?
Pomyślałem, że trudno znaleźć coś bardziej związanego z motoryzacją od samochodu. Pomyślałem również, że trudno będzie znaleźć mi w obecnym świecie, kogoś bardziej związanego z wiarą od papieża. Od tych dwóch konkluzji dzielił mnie tylko jeden krok do wniosku, że warto byłoby czasami napisać o związkach duchownych z samochodami…
Dobrze jeszcze pamiętam, gdy przed laty, miewając kontakty z marką Peugeot, widywałem niejednokrotne zakupy pojazdów tej marki realizowane przez polskich duchownych, tak prywatnie, jak i służbowo. Nie mam pewności, jak ma się sprawa obecnie, ale niegdyś, samochody tego niezwykle zasłużonego dla światowej motoryzacji, francuskiego producenta, były dość popularne wśród polskiego kleru. Jest również kilka innych europejskich marek, które częściej niż inne, goszczą nie tylko za murami Watykanu, ale również polskich plebanii. Myślę, że to mógłby być ciekawy temat jednego z kolejnych felietonów.
Dziś jednak bardziej precyzyjnie. Nie o marce, a o konkretnym modelu, również francuskim. Renault 4, choć nie miał nigdy na swojej masce tak dumnego logo, jak choćby „Lew Peugeot”, to z pewnością zapisał się w historii światowej motoryzacji nie mniej, niż najsławniejsze modele rodzimego konkurenta. „4”, to spóźniona o kilkanaście lat odpowiedź Renault na Citroena 2CV. Dla mniej wytrawnych znawców historii motoryzacji wspomnę, z wyglądu, to taki właśnie 2CV, czyli „Kaczka”, być może najbardziej znany z niezapomnianego rajdu sióstr zakonnych, z nie mniej kultowego filmu „Żandarm na emeryturze”, z Luisem de Funes. Ten charakterystyczny, pudełkowy kształt, spotkamy również w wielu innych pojazdach tamtego okresu.
Renault 4 papieża Franciszka. Pomyślałem, z jednej strony temat powszechnie znany. Zapewne każdy, kto słyszał o obecnym papieżu, słyszał też o Renault 4. Ale zapewne dla większości z nas, na tym fakcie wiedza o tym wyjątkowym modelu się kończy. Modelem „4”, marka Renault zastąpiła w roku 1961 wysłużony wówczas już mocno inny model, 4CV. Od samego początku, „4” projektowana była, jako model przełomowy. To pierwszy pojazd francuskiej marki, pomyślany jako auto przednionapędowe. Do roku 1961, wszystkie osobowe modele Renault napędzane były przez koła tylnej osi. To wielka rewolucja dla każdego producenta pojazdów. Zmienia się kompletnie wszystko. Cała koncepcja budowy samochodu, rozmieszczenia wszelkich podzespołów, od tych najważniejszych, jak silnik i skrzynia biegów, skończywszy na bardzo małych elementach, których umiejscowienie w pojedzie często wynika z głównej koncepcji budowy.
Model „4” był dla Renault projektem budżetowym. To miało być tanie auto, dostępne dla mniej zamożnych klientów. Jak się późnie okazało, zgodnie z założeniami, był to ogromny atut modelu, który pozwolił odnieść mu wielki sukces w wielu krajach. Kilka cech szczególnych od razu zdradzało zamysły konstruktorów. Była to między innymi płaska szyba czołowa, szyby boczne przesuwane oraz jedynie trzystopniowa skrzynia biegów, z prostym, klamkowym mechanizmem sterowania. Płyta podłogowa była łączona z pięciodrzwiowym nadwoziem przy pomocy zwykłych śrub. Na początku produkcji, w pojeździe znalazł się słaby silnik o pojemności jedynie 747 ccm i mocy 23 KM, pochodzący z poprzedniego modelu 4CV. W późniejszym okresie, montowane były również nowocześniejsze jednostki, m.in. 1,1 l, o mocy 34 KM. Myślę, że niemałą ciekawostkę będzie również waga pierwszych, bazowych modeli Renault 4. To jedynie 540 kilogramów! W dzisiejszych realiach wydaje się to niemożliwe. Z czego to auto było wykonane?! Czego w nim nie było?! Przecież dobrze znany w Polsce Trabant 601, produkowany z „kartonu”, ważył ponad 600 kg?! Biorąc pod uwagę dzisiejsze kryteria i realia wyposażania samochodów, nie było tam niemal niczego! Takim pojazdem podróżować mogły cztery osoby, rozpędzając się do maksymalnej prędkością 105 km/h. I podróżowały po całym świecie, pokonując miliny kilometrów… Jedną z takich osób był również niegdyś Jorge Mario Bergoglio, dziś znany bardziej, jako papież Franciszek.
Renault 4 produkowane było poza Francją również w Hiszpanii, Portugalii, Jugosławii, Słowenii, oraz w Argentynie. Aż do roku 1998! Jako ciekawostkę podam, że od roku 1991, produkowany był już model Clio pierwszej generacji! W sumie z taśm montażowych zjechało blisko 8,5 miliona tych kultowych pojazdów. To najlepiej sprzedawany dotychczas model francuskiej marki oraz trzeci, spośród wszystkich produkowanych pojazdów na świecie! Był oferowany na ponad stu rynkach!
Dziś w papieskim garażu, na honorowym miejscu, obok wielu drogich limuzyn parkuje ponad trzydziestoletnie, białe, Renault 4, podarowane na początku pontyfikatu przez włoskiego księdza z okolic Werony. W chwili przekazania, auto to, wyprodukowane w roku 1984, miało na liczniku ponad trzysta tysięcy kilometrów, było wciąż sprawne i zarejestrowane jako zabytek. Od razu przypadło papieżowi bardzo do gustu. Ponoć, pod Weroną, bardzo pomogło w posłudze. Ciekawe, jak to będzie w Rzymie. Pierwsze doniesienia były dość zaskakujące.
Ciekaw jestem bardzo, czy takie wspomnienia modeli sprzed lat, przypadną Czytelnikom „Chrześcijanina za kierownicą” do gustu? Jeśli tak, będę do niej powracał.
Jak zwykle czekam na opinie!
Fot. petrolblog.com
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |