Co robisz o 21.37? 

Mówimy, że trudno zebrać się nam do modlitwy, że grafik jest napięty, często nieregularny. I po prostu nie ma jak, gdzie, kiedy. Jedno wielkie kłamstwo! 

Bóg rozumie człowieka, wie o jego zagmatwanym i niespokojnym życiu. Obserwuje rozwój cywilizacji, wie, jak daleko zaszliśmy z technologią oraz że pochłania ona nasz czas. Widzi, że masz sto tysięcy rzeczy na głowie i niewielu chętnych, którzy by ci w tym pomogli. I wyobraź sobie, że pomimo tego znalazł dla ciebie formę modlitwy, byś się nie oszukiwał, że fizycznie nie masz jak się do tego zabrać. 

Te przemyślenia nasunęły mi się, gdy po raz kolejny przypadkowo zerknęłam akurat na zegarek o godzinie 21.37. Godzina śmierci św. Jana Pawła II. Precyzyjny moment w ciągu dnia, kiedy bieżące sprawy przygasają, powoli przechodzimy w tryb nocny. Aż się prosi, by westchnąć choćby w myśli: Janie Pawle II, módl się za mną, wstawiaj się za mną i moją rodziną, bliskimi. Jedno zdanie z wielkim pożytkiem. 

To przykład aktu strzelistego. Już w modlitewnikach, które dzieci dostają na Pierwszą Komunię, znajdziemy kilka propozycji takich krótkich wezwań: 

Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną, bo jestem grzesznikiem. 

Jezu cichy i pokornego serca uczyń serca nasze według serca Twego. 

Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, obdarz nas pokojem. 

Któryś za nas cierpiał rany. Jezu Chryste. zmiłuj się nad nami. 

Najświętsze Serce Jezusa, zmiłuj się nad nami. 

Jezu, ufam Tobie. 

Tak naprawdę każde szczere zawołanie do Boga jest aktem strzelistym. Nawet samo wspomnienie imienia Jezus z właściwą intencją w sercu samo w sobie jest modlitwą.  

Dlaczego by z nich nie skorzystać? Dlaczego chcemy być przed Bogiem tacy obowiązkowi czy wręcz moralistyczni, snując wizję „odrobienia” co najmniej pięciominutowej modlitwy? On nie potrzebuje rozkładów, grafików, nawet nie systematyczności. Raczej szuka twojego TAK na Jego miłość. TAK jest krótkie, konkretne, i to w każdym języku świata. I powinno ono przejawiać się w twoim życiu codziennym – w rodzinie, pracy czy na studiach lub podczas rozrywki, a także w życiu duchowym – we wszystkich sakramentach oraz modlitwie. I absolutnie nie mówię, że długie jest złe. Chodzi po prostu o decyzję, nastawienie, postawę. Żeby nie być letnim, należy podejmować jakieś kroki, mieć wolę ruszenia się z miejsca. Tym ruchem jest każda dziesiątka różańca, litania, akt strzelisty, grzechy wymienione jeden po drugim w konfesjonale czy przysięga małżeńska. Bóg nie jest schematyczny, ale posługuje się strukturami, by było nam łatwiej. Kościół spisuje przecież przebieg mszy, nabożeństw, wszelkie statuty i ustalenia, które pojawiają się w ciągu wieków. 

Jeśli tak rozpaczliwie brakuje ci czasu, sięgaj po to, co jest wykonalne w twoich realiach. Przed Bogiem liczy się intencja serca. I chociaż jako chrześcijanie nie chcemy robić jedynie minimum, celujemy raczej w maksimum, jednak w trudnym dla nas czasie nawet pragnienie się liczy. Gdy ci się nie chce, to Bóg doceni nawet to, że chciałbyś chcieć. Tylko nie zamykaj Mu drzwi, tłumacząc się, że w sumie to nie masz po co Boga angażować w swoje życie, bo sobie na to nie zasłużyłeś, nie odmawiając dziś codziennej modlitwy. 

Można powiedzieć, że Jan Paweł II godziną swojej śmierci wyznaczył nam maleńką przestrzeń w ciągu dnia na zwrócenie się do Boga. A może by tak stworzyć własne momenty?

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze