fot.freepik.com/rawpixel

Co sztuczna inteligencja zrobi z naszą wiarą? [FELIETON] 

Sztuczna inteligencja bez wątpienia stała się bohaterką ostatnich miesięcy. Mówi się o niej bardzo wiele i podkreśla się coraz większe możliwości, które nam daje. A jak wpłynie na nasza wiarę? 

Z pytaniem tym zmierzył się Łukasz Ostruszka na łamach najnowszego wydania „Tygodnika Powszechnego”. Na początku swojego tekstu przywołuje bardzo poprawne kazanie oparte o Księgę Jonasza. Nie jest może porywające, ale nie jest i nudne. I przekazuje kilka ważnych teologicznie prawd. Sęk w tym, że owo kazanie napisane zostało przez ChatGPT – a nie przez człowieka. Sztuczna inteligencja może więc już wchodzić w rolę kaznodziejów. Mam tylko nadzieję, że księża wciąż mają w sobie odrobinę pokory i sami piszą kazania – a nie zlecają ich sztucznej inteligencji. Choć, na rynku nie od dziś są przecież różne „bryki” przydatne przy budowaniu kazań, czasem nawet zawierają gotowce. Bierz – i głoś. Skorzystanie ze sztucznej inteligencji w sumie nie różni się niczym od skorzystania z takiego gotowca. Dla mnie, jako dla wiernego, najważniejsza jest autentyczność. Chcę wiedzieć, co do przekazania ma mi dany ksiądz – a nie autor skryptu czy sztuczna inteligencja. Nie każdy jest mistrzem kazań, wiem o tym. Dlatego kazania wcale nie muszą być długie i nie wiadomo jak głębokie. A jak komuś zupełnie nie idzie układanie długich mów – to naprawdę lepsza od gotowców jest minuta ciszy. Jest bardziej autentyczna niż nawet najlepsze kazanie, które jednak jest czyimś kazaniem (człowieka lub maszyny).

>>> Prymas Holandii: potrzeba ewangelizacji sztucznej inteligencji

Duchowny z ekranu 

Wróćmy jednak do „Tygodnika Powszechnego”. „Temat duchowości w kontekście rozwoju AI był odstawiany trochę na bok, do czasu eksperymentu przeprowadzonego podczas niedawnego Kirchetnagu, rodzaju religijnego festiwalu organizowanego co dwa lata przez Kościół ewangelicki w Niemczech” – pisze Ostruszka. Na czym polegał ów eksperyment? Otóż, festiwalowe nabożeństwo zostało prawie w całości wygenerowane właśnie przez sztuczną inteligencję. Sztuczna inteligencja zajęła się przewodniczeniem modlitwie – poprzez ekran nad ołtarzem, na którym wyświetlany był awatar mężczyzny. Można go pewnie nazwać „wirtualnym duchownym”. 98% treści, które pojawiły się podczas konferencji wygenerowała sztuczna inteligencja. Czy to Cię przerażą, drogi Czytelniku? Bo mnie bardzo. To tworzenie jakiejś nowej formy religijności, która zaczyna być oderwana od tego, co wiąże się z chrześcijaństwem. Przecież to drugi człowiek ma istotny wpływ na przekaz wiary – a w tym momencie jego rolę przejmuje maszyna. To niepokojące. Nie chcę robić z siebie przeciwnika sztucznej inteligencji i jej wykorzystania w Kościele. W wielu sytuacjach najnowsze technologie bardzo się przydają – w omawianym artykule przywoływany jest choćby przykład brewiarza, który teraz wiele osób odmawia ze smartfona, to duże ułatwienie. Na pewno także w rozwoju nauk związanych z wiarą sztuczna inteligencja może być bardzo pomocna. Niepokojąco robi się wtedy, kiedy AI zaczyna wchodzić w osobistą duchowość i przejmować role, które zarezerwowane są dla człowieka. Przewodniczenie nabożeństwu czy też przygotowanie kazania – to nie są sfery, które powinny zostać przejęte przez maszyny. Na szczęście liturgia Kościoła jest jednoznaczna i Eucharystii nie odprawi sztucznie wygenerowany ksiądz z ekranu. Do tego niezbędny jest wyświęcony przez biskupa prezbiter. Ale już kazanie bez problemu da się przygotować z pomocą sztucznej inteligencji… Strach pomyśleć, ile razy mogliśmy już w kościele usłyszeć słowa nie księdza – a ChatuGPT. 

Ludzie! 

Niektórzy straszą dehumanizacją, inni próbują studzić ich niepokoje. Staram się nie panikować w kontekście sztucznej inteligencji, ale nie ukrywam, że bliżej mi do mówienia o dehumanizacji. Jako ludzie powinniśmy stawiać na relacje, wartości, na drugiego człowieka – a za sprawą sztucznej inteligencji coraz więcej klasycznie ludzkich spraw załatwić może za nas maszyna. Czy – jak zastanawia się autor artykułu w „Tygodniku Powszechnym” – sztuczna inteligencja stanie się np. doradcą duchowym? A może ktoś postanowi potraktować ją jak swojego kierownika duchowego? Nie byłaby to dobra droga. Sztuczna inteligencja ma może wiedzę – ale nie ma w sobie inteligencji emocjonalnej. A to ona jest w dużej mierze wykorzystywana w kierownictwie duchowym. Pomożemy komuś wtedy, kiedy go znamy, widzimy jego reakcje, wiemy, jaki jest. Uwzględniamy jego wrażliwość, możliwości i ograniczenia, bierzemy pod uwagę granice drugiej osoby. Nie wystarczą nawet miliony danych, które sami wklepiemy do komputera. W tym kontekście zresztą kierownictwo duchowe jest jak psychoterapia. W obu przypadkach ogromnie groźne byłoby postawienie na AI. Pisze zresztą Ostruszka: „Obsługiwani przez maszyny i algorytmy możemy się jednak znaleźć w bańce technologicznej. Będziemy zaopiekowani, ale bez tego, co jest treścią życia i wiary, czyli kontaktu z drugim człowiekiem”. Nie stawiajmy na maszyny – stawiajmy na ludzi. To złota zasada, którą warto stosować w jakimkolwiek kontekście działań sztucznej inteligencji. A w kwestii wiary i religijności – tym bardziej powinniśmy trzymać się ludzi, nie maszyn. 

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze