Co tak naprawdę wydarzyło się w hiszpańskiej Ceucie?
To bezprecedensowa sytuacja w historii kryzysu migracyjnego ostatnich lat. Maroko poluzowało swoją granicę z hiszpańską enklawą. To skłoniło setki imigrantów do przybycia do Ceuty, by dalej przedostać się do Hiszpanii kontynentalnej i do Europy.
Setki młodych ludzi z Maroka pod koniec maja na kilka dni przejęły kontrolę nad Ceutą. Doszło do podpalenia budynków, a także do plądrowania sklepów. Mieszkańcy tego nadmorskiego miasta mówili, że sytuacja wymknęła się spod kontroli. Do kryzysu doszło po zgrzycie dyplomatycznym na linii Madryt – Rabat. Władze Hiszpanii przyjęły na leczenie lidera ruchu niepodległościowego z Sahary Zachodniej. Mamy więc trzech aktorów tego kryzysu: Saharę Zachodnią, Maroko i Hiszpanię. O przyczyny tej napiętej sytuacji oraz o sam ruch migracyjny na linii Maroko – Hiszpania zapytaliśmy dr. Pawła Cywińskiego z portalu uchodźcy.info oraz pracownika naukowego Katedry Geografii Regionalnej i Politycznej Uniwersytetu Warszawskiego. Ceuta od lat jest hiszpańską enklawą przy Cieśninie Gibraltarskiej. Obecnie ma status silnie autonomiczny, ale formalnie należy do Hiszpanii. Ceuta usytuowana jest na klifie i liczy sobie około 80 tysięcy mieszkańców. Z jednej strony o Ceutę nieustannie obijają się fale Morza Śródziemnego, z drugiej – na granicy z Królestwem Maroka – stoi wysoki na półtora metra mur. Permanentna kontrola niedawno została na kilka długich dni poluzowana. I nie było w tym ani grama przypadku…
Uratowane dziecko
Symbolem ceutańskiego kryzysu było zdjęcie, które obiegło wszystkie agencje informacyjne. – Dziecko było sztywne i blade – mówił 41-letni Juanfran z hiszpańskiej Gwardii Cywilnej, który wyłowił niemowlę z morza u wybrzeży afrykańskiej Ceuty. Fotografia przedstawiająca jego akcję ratunkową zwróciła uwagę świata na ten mały skrawek afrykańskiej i jednocześnie hiszpańskiej ziemi. – Do tej pory zdarzały się próby przekroczenia granicy „na zielono”, ale były to pojedyncze przypadki – mówi w rozmowie z misyjne.pl dr Paweł Cywiński. Przypomina, że europejski system azylowy polega na tym, że osoby składające wniosek o status uchodźcy nie mogą tego zrobić w ambasadzie ani w konsulacie kraju, do którego chcą dotrzeć. Muszą to zrobić na terytorium tego państwa, ewentualnie na jego granicy.
>>> Migranci to nie jacyś „oni”. Migranci to my
– Konieczne jest więc przedostanie się do Hiszpanii czy do Włoch. A że te osoby nie są wpuszczane do samolotu bez wizy, to jedyną ścieżką jest droga morska. Najpierw lądowo (przez mur, który dzieli Ceutę od Maroka) i później przez Morze Śródziemne do Hiszpanii. Dopiero tam ich wniosek jest rozpatrywany – mówi nasz rozmówca. Jeśli nie ma podstaw do uzyskania statusu uchodźcy (tak się dzieje wtedy, gdy głównym celem przyjazdu okazuje się praca), wtedy służby graniczne odsyłają ich do kraju, z którego przybyli. Chyba, że migrantom uda się dostać do Hiszpanii bez kontroli celnej i znajdą pracę w szarej strefie. Gdy przyczyną ich migracji są prześladowania, wtedy są przyjmowani. Wniosku o azyl nie mogą złożyć na terenie Maroka, ale również nie w Ceucie. Muszą więc dostać się na terytorium kontynentalnej Hiszpanii.
>>> Abp Gądecki: trzeba, by migranci zostali przyjmowani, chronieni, promowani oraz integrowani
Potajemne leczenie
A dlaczego w ogóle chcą uciekać z Maroka? Przyczyn – jak to przeważnie w ruchach migracyjnych bywa – jest wiele. Ceuta (i Hiszpania) jest bogatszym i łatwiejszym miejscem do życia niż Maroko. Jest tam też o wiele bardziej równościowy, sprawiedliwy system prawny. Obok migrantów ekonomicznych są też ci, którzy z Maroka uciekają przed prześladowaniami. Jest ich mniej i przeważnie to Afgańczycy. Co jednak wywołało tak zmasowany ruch migracyjny? Wszystko przez jednego człowieka… O nim za chwilę. Z Maroka, przed prześladowaniami, najczęściej uciekają Afgańczycy i mieszkańcy Sahary Zachodniej (dawna kolonia hiszpańska w północnej Afryce, obecnie terytorium o nieustalonym statusie międzynarodowym, do którego prawo rości sobie m.in. Królestwo Maroka – przyp. red.). Sahara Zachodnia od 1975 r. jest zaanektowana przez Hiszpanię. Od wielu dekad trwa tam walka o wyzwolenie spod hiszpańskiej kurateli. Choć większość państw nie uznaje Sahary za niepodległe państwo, to również nie popiera siłowych rozwiązań Maroka wobec tego regionu. Jest to więc swego rodzaju system zawieszony, i to od lat.
Rząd Maroka w ostatnich tygodniach dowiedział się, że w Ceucie leczył się Ibrahim Ghali – szef Frontu Polisario. Organizacja ta walczy o secesję Sahary Zachodniej od Maroka i utworzenie z tego regionu osobnego państwa. W 1976 r. Front Polisario ogłosił niepodległość Sahary Zachodniej i dalej walczy o pełną niepodległość Sahary Zachodniej, której większa część kontrolowana jest przez roszczące sobie prawa do tych terytoriów Maroko. Rząd w Madrycie opowiada się za przeprowadzeniem referendum w sprawie samostanowienia tej byłej hiszpańskiej kolonii, ale do tej pory do referendum nie doszło. Hiszpania (ale także Francja) ma jeszcze wiele obszarów zamorskich, to „resztki” z czasów kolonialnych. Na tych terenach, co pewien czas, ogłaszane są referenda niepodległościowe i zazwyczaj głosujący decydują się pozostać terytorium zależnym. Przemawia za tym wiele powodów, ale dominujący jest ten ekonomiczny. To jest po prostu opłacalne, państwa wspierają swoje terytoria zależne. Wracając do Ibrahima Ghaliego. Jego leczenie było utrzymywane w tajemnice. Gdy fakt ten wyszedł na jak Maroko, w odwecie, postanowiło poluzować granicę z hiszpańską Ceutą, co szybko wykorzystali Marokańczycy.
Unijny błąd strategiczny?
– Błąd leży nie tyle w samej Hiszpanii, co w całej Unii Europejskiej – tłumaczy w rozmowie z misyjne.pl dr Paweł Cywiński z Uniwersytetu Warszawskiego. Przypomina, że od 2015 r. Wspólnota prowadzi wzmożoną politykę nawiązywania relacji z państwami graniczącymi z UE w basenie Morza Śródziemnego. Polega to przede wszystkim na transferze dużej gotówki, która ma posłużyć budowaniu straży granicznej i innych jednostek wojskowych. W ramach tych umów politycznych i za pieniądze unijne państwa takie jak Turcja, Maroko czy Libia zobowiązują się pilnować swoich granic. Unia umawia się z nimi, że nie będą wpuszczały do UE kolejnych grup migrantów. Tym samym przekupujemy państwa, w których demokracja i poszanowanie praw człowieka pozostawia wiele do życzenia. Co gorsza – Europa stopniowo staje się ich zakładnikiem, co dobitnie zobaczyliśmy w Ceucie. Wystarczył mały konflikt o jedną osobę, jednego polityka, by wywołać całkiem poważny kryzys migracyjny i humanitarny. Przez właśnie taką politykę te państwa mogą zaszachować Europę.
Co pomogłoby poprawić tę sytuację? – Potrzebne jest wzmożenie patroli morskich, zbudowanie europejskiego systemu zarządzania migracjami – mówi dr Paweł Cywiński. Dodaje, że trzeba też zmienić system przydzielania azylu. – Osobom ubiegającym się o status uchodźcy powinno się umożliwić składanie wstępnych dokumentów w konsulacie czy ambasadzie na terenie ich kraju. Dzięki temu nie będą musiały tak wiele ryzykować: wyruszać w bardzo niebezpieczne i często długie podróże, kontaktować się z mafiami przemytników. Niekiedy przecież przechodzą tę drogę i są zawracani, a niekiedy giną lub stają się ofiarami oszustów – mówi publicysta portalu uchodźcy.info. Dodaje, że przydałaby się też duża akcja edukacyjna o tym, jak wygląda taka podróż. Migranci często decydują się na podróż, która trwa tygodniami i kosztuje majątek. I nie wiedzą, co dokładnie spotka ich po drodze i w samej Europie.
2 czerwca około 250 marokańskich migrantów zablokowało Urząd Azylu i Uchodźców na przejściu granicznym Tarajal w Ceucie, interweniowała policja. Do tej pory do Hiszpanii, przez Ceutę, udało się dotrzeć około 10 tysiącom osób. Jednak już około 8 tysięcy z nich musiało wrócić do Maroka.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |