Fot. PAP/Tomasz Gzell

Coraz więcej osób w Polsce odmawia odpowiedzi o przynależność wyznaniową

W ciągu dekady blisko trzykrotnie wzrósł odsetek osób, które odmówiły odpowiedzi o przynależność wyznaniową – powiedział PAP prof. Krzysztof Koseła z Uniwersytetu Warszawskiego. Można w ten sposób „pogrozić palcem” Kościołowi i jego duszpasterzom i państwu, że zadaje pytania o prywatne sfery życia – dodał.

Instytut Statystyki Kościoła Katolickiego im. ks. Witolda Zdaniewicza (ISKK) wydał raport „Ilu było katolików w Polsce w roku Narodowego Spisu Powszechnego 2021” opracowany przez prof. Koseła i przewodniczącą Polskiego Towarzystwa Socjologicznego prof. Mirosławę Grabowską.

Zwrócono w nim uwagę na spadek w ciągu dekady liczby osób deklarujących przynależność do Kościoła katolickiego oraz blisko trzykrotny przyrost w ciągu 10 lat odsetka osób, które omówiły odpowiedzi na pytanie o przynależność wyznaniową.

Według Narodowego Spisu Powszechnego w 2021 r., przynależność do Kościoła katolickiego obrządków łacińskiego i greckiego zadeklarowało 71,3 proc. obywateli, czyli 27,1 mln osób. Natomiast w 2011 r. było to 87,79 proc. ludności kraju, czyli 33,79 mln osób.

„W liczbach bezwzględnych jest to większy spadek niż wielkość strat ludnościowych państwa polskiego w czasie II wojny światowej” – zwrócił uwagę w rozmowie z PAP prof. Krzysztof Koseła. Ocenił, że jednym z powodów jest rosnąca laicyzacja społeczeństwa.

>>> Nie wiemy, w jakim stopniu odmowa odpowiedzi na pytanie o wyznanie to przejaw buntu [ROZMOWA]

Zaznaczył, że te dane odbiegają znacząco od badań CBOS zrealizowanych od stycznia do kwietnia 2024 r., według których jako wierzący zadeklarowało się 78 proc. Polaków, a 9 proc. jako głęboko wierzący, co daje łącznie 87 proc. respondentów. Natomiast 14 proc. badanych zadeklarowało się jako niewierzący (połączono odpowiedzi „raczej niewierzący” i „zdecydowanie niewierzący”).

Wyjaśnił, że „wskazywanie przynależności wyznaniowej w spisie nie dotyczy religijności, czyli przekonań, ale identyfikacji osoby z kongregacją wyznaniową, tradycją kulturową”. „Można być niereligijnym, a wskazywać na przynależność wyznaniową rzymskokatolicką i odwrotnie” – stwierdził socjolog.

Ocenił, że „różnice pomiędzy danymi CBOS a tymi ze spisu może wskazywać na grupę, która jest niezadowolona z sytuacji w Kościele i chciała poprzez swój głos zwrócić na to uwagę”.

Przyznał, że cenną informacją jest to, że w ciągu dekady blisko trzykrotnie wzrósł odsetek osób, które odmówiły odpowiedzi na pytanie o swoją przynależność wyznaniową. „W 2011 r. było 2 mln 733 tys. 843 osób, czyli 7,1 procent, natomiast w 2021 r. było to 7 mln 807 tys. 553 mieszkańców Polski, czyli 20,53 procent. Oznacza to, że co piąta osoba, w spisie samodzielnie lub przez pośrednika, odmówiła odpowiedzi na to pytanie” – powiedział socjolog.

Zwrócił uwagę, że w tym samym czasie w 2021 roku, w badaniach CBOS, odsetek odmów odpowiedzi wyniósł w przypadku pytań o wiarę religijną 3 proc. a 2,7 proc. w przypadku pytań o praktyki religijne.

„Zestawienie tych danych pokazuje, że Polacy traktują spis w dużo większym stopniu jako plebiscyt, niż zakładaliśmy to, jako naukowcy. Dodał, że dotyczy to nie tylko pytań o język i przynależność narodową, ale także wyznaniową”.

„Poprzez brak odpowiedzi na pytanie o przynależność wyznaniową można +pogrozić palcem+ aktorom społecznym – instytucji religijnej, czyli Kościołowi i jego duszpasterzom oraz państwu, że organizując spis zadaje pytania dotyczącej prywatnej sfery życia, którą obywatele nie chcą się z nim dzielić” – powiedział socjolog.

fot. Justyna Nowicka/misyjne.pl

Dopytywany, które grupy wiekowe mogły nie chcieć odpowiedź na pytanie o swoje wyznanie, wskazał ludzi młodych z pokolenia „Z” oraz młodszych milenialsów, osoby lepiej wykształcone jak i mieszkańców dużych miast.

Zwrócił uwagę, że jeśli chodzi o podział na płeć wśród osób, które nie chciały odpowiedzieć, to jest on identyczny jak proporcja kobiet i mężczyzn populacji, a więc 48,3 proc. mężczyzn i 51,7 proc. kobiet.

Przyznał, że zmiany zachodzące w polskim społeczeństwie nie są zjawiskiem, które dotyka tylko nasz kraj. „W Czechach w roku 2001 brak przynależności wyznaniowej zadeklarowało 59 proc. badanych, tymczasem w 2011 r. taką odpowiedź dało tylko 34 proc., zaś w 2021 r. – 47,8 proc. To pokazuje duże wahania postaw obywateli” – powiedział prof. Koseła.

Zastrzegł, że „odmowa odpowiedzi nie oznacza definitywnego odrzucenia religii i Kościoła, ale stanowi delikatną formą odcięcia się od instytucji Kościoła”. „Nie jest to również tożsame z bezwyznaniowością” – zaznaczył.

>>> Socjologowie: wzrost odmów na pytanie o wyznanie to deklaracja dystansu wobec Kościoła

„Bezwyznaniowość w spisie w 2011 r. zadeklarowało 929 tys. 420 osób, czyli 2,4 proc. populacji kraju, a w 2021 r. było to już 2 mln 611 tys. 506, czyli 6,9 proc. populacji” – zwrócił uwagę prof. Koseła.

Wspomniał, że przynależność do Kościoła katolickiego na Węgrzech w 2001 r. wyniosła 14,4 proc.; w 2011 r.- 18,2 proc.; w 2021 r.-16,1 proc.; w Czechach w 2001 r.- 26,8 proc.; 2011 r.- 10,4 proc., a w 2021 r. -7 proc.; na Słowacji w 2001 r. – 73 proc.; w 2011 r. – 65,8 proc. zaś w 2021 r. – 59,8 proc.)

Zastrzegł, że „analizując dane ze spisu powszechnego nie można brać pod uwagę danych dotyczących osób w wieku 0-18 lat, ponieważ odpowiedzi wypełniali ich rodzice a więc odzwierciedlają one ich życzenia względem potomstwa.

„Przykładem jest przynależność do ruchu wika (rozpowszechniona w Europie i Stanach Zjednoczonych religia neopogańska)”. Wiadomo, że pięciolatek sam nie wybiera religii, tylko za niego odpowiada rodzic” – dodał.

Wspomniał, że z danych socjologicznych wynika, że osoby powyżej 50. roku życia, a więc w momencie, kiedy dzieci odchodzą z domu, stają się bardziej religijne. 

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze