Czarne koty na drodze Kościoła. Synodalność i współodpowiedzialność za bliźnich [MISYJNE DROGI]
Co to znaczy, gdy czarny kot przebiegnie ci drogę? To znaczy, że czarny kot dokądś idzie. Domyślam się, że ci, którzy nie widzieli mema z powyższym tekstem, znają inną odpowiedź na zadane pytanie. Jednak nie o kotach zamierzam pisać, choć to niezwykle urocze istoty, a o drodze i jej przemierzaniu. Temat ten od dawna skłania mnie ku głębszej refleksji…
Niezależnie od tego, czy myślałam o dobrze znanej, szerokiej i oświetlonej drodze, czy o krętej i stromej górskiej ścieżynce, to zawsze dochodziłam do jednego wniosku – dobrze na tej drodze mieć towarzysza. Ktoś powie, że na wąskiej ścieżce i tak nie da się iść „ramię w ramię”. Owszem, jednak w razie potknięcia czy utraty sił zawsze ta druga osoba wesprze, wyciągnie rękę lub wezwie pomoc. Z kolei nawet doskonale znana droga, zwłaszcza jeśli jest dłuższa, po pewnym czasie może znużyć i szybciej mija, gdy przemierzamy ją z kimś i zajmiemy się rozmową. Najlepiej o tym świadczą przegapione przystanki autobusowe… Oczywiście, czasem każdy może mieć chęć na samotny spacer, jednak przestają one być przyjemne, gdy stają się koniecznością. Wspólne przemierzanie dróg ma wiele zalet. Dzieci, wracając z rodzicami ze szkoły czy kościoła, mają okazję porozmawiać o tym, co usłyszały. W zabieganych czasach wspólny powrót z pracy lub wyjazd na weekend służy nadrobieniu zaległości w rozmowach. Słowem – wspólna droga ma wiele zalet!
Jaki to ma związek z Kościołem? Większy niż można sądzić! Wszak synod to nic innego jak podążanie wspólną drogą. Ba! Spodobało się Panu Bogu zbawiać ludzi nie pojedynczo, ale tworząc z nich lud (LG 9). A to znaczy, że droga do zbawienia to nie „droga prywatna”, przed którą postawimy odpowiedni znak. Jeśli już trzymać się terminologii z zakresu budownictwa, to bardziej adekwatne byłoby tutaj pojęcie służebności drogi. Jedni drugich brzemiona nosząc, przemierzamy każdego dnia nasze życiowe ścieżki, zmierzając do celu. Jak mawiał Carlo Acutis, mamy do dyspozycji autostradę do nieba, czyli Eucharystię, która także przypomina nam o wspólnotowym wymiarze Kościoła. Świadomie przeżywając swą wiarę i przynależność do Kościoła, będziemy dbać na tej autostradzie o korytarz życia wiecznego dla innych. Czasem mówi się o życiu ludzkim jako o ziemskim pielgrzymowaniu – jak to dobrze oddaje ideę synodalności! Czy pielgrzymi mogą być obojętni na brata lub siostrę podążających obok? Czyż nie dzielą się tym, co mają, nie zatrzymują niczym miłosierny Samarytanin nad potrzebującymi? Czy ze śpiewem na ustach nie przemierzają kolejnych kilometrów, dając świadectwo swej wiary i miłości bliźniego? Drogi Kościoła to także misyjne drogi, na których potrzeb jest wciąż wiele, a my jesteśmy współodpowiedzialni za ich realizację. Na wszystkich tych drogach potrzeba naszego uczestnictwa – towarzysze podróży mogą zagrzewać do dalszego przemierzania trasy, jednak nikt jej za nas nie przejdzie.
>>> Tekst pochodzi z „Misyjnych Dróg”. Wykup prenumeratę <<<
Czasem i na drodze Kościoła pojawią się czarne koty, ale nie wolno nam przesądnie reagować na ich obecność. Niektórzy ciekawscy pójdą za nimi, chcąc wiedzieć, dokąd zmierzają. Ale nawet chadzający swoimi ścieżkami kot – niezależnie od koloru sierści – może ulec naszemu wołaniu. Zwłaszcza, gdy znajdzie u nas to, na czym mu zależy. Warto podjąć wyzwanie i próbować sprowadzić na właściwą drogę zabłąkane koty, owieczki i wszelkie inne istoty. Radość w niebie będzie wielka!
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |