Czekając na Przyjście
Przedstawienie narodzin Jezusa Chrystusa w tradycji zachodniej i wschodniej znacznie różni się od siebie. Właśnie o ikonach mówimy zdecydowanie za mało. One przecież nie tylko przedstawiają sceny z Pisma Świętego, ale uobecniają przedziwną głębię i sens tajemnicy zbawienia człowieka.
Ikona Narodzenia Pańskiego, tak bardzo obecna w tradycji wschodniej sztuki sakralnej, urzeka za każdym razem, gdy na nią patrzę. Ma w sobie tyle szczegółów, że za każdym razem odkrywam kolejne. Kiedyś moja redakcyjna koleżanka Justyna opisała całą symbolikę zawartą w tej przepięknej ikonie. Ja jednak chciałabym się skupić na dwóch, dla mnie bardzo istotnych kwestiach.
Moją refleksję oprę na ikonie napisanej przez Kiko Argüello, jednego z trojga, obok zmarłej przed rokiem Carmen Hernández i księdza Mario Pezziego – inicjatorów Drogi Neokatechumenalnej. Kiko studiował malarstwo na Królewskiej Akademii Sztuk Pięknych św. Ferdynanda w Madrycie, a w 1959 r. otrzymał nawet Nagrodę Narodową za zasługi dla sztuki. Uważam, że sztuka właśnie, zwłaszcza sztuka sakralna jest nam, katolikom bardzo potrzebna, ponieważ potrafi wyrazić często abstrakcyjną bądź zakrytą materię Ewangelii. Dlatego właśnie bardzo szanuję wszystkie rzeczywistości Kościoła, które nie pomijają tego aspektu w formacji. Szanuję również różnorodność sztuki sakralnej, zarówno zakorzenionej w tradycji katolickiej, jak również prawosławnej, czy nawet tak zwanej naiwnej. Myślę, że po części każda z nich odpowiada na ważne pytania o wiarę człowieka.
Grób zamiast żłóbka
Jednym z dwóch elementów, które mocno przykuwają moją uwagę, jest miejsce, na którym spoczywa mały Jezus. Po pierwsze nie jest to stajenka, tak często obecna w tradycji zachodniej. Jest to grota, a dokładne miejsce, na którym spoczywa Jezus to podwyższenie, które przypomina trumnę bądź miejsce złożenia ciała w grobowcu po śmierci. Gdy kiedyś po raz pierwszy zwróciłam na to uwagę, ogarnął mnie smutek. Nie mogłam odnaleźć radości w patrzeniu na Jezusa, skoro Jego postać przypominała moment śmierci. To jednak oczywiste nawiązanie do celu, w jakim Bóg zesłał Zbawiciela na ziemię. Jest to właśnie śmierć, a dopiero potem zmartwychwstanie i otworzenie bram nieba. Twarz Jezusa nie przypomina twarzy noworodka, ale dorosłego. Bardzo podoba mi się ta praktyka przedstawiania Chrystusa, obecna przecież na wielu ikonach. Dla mnie osobiście oznacza ona jedno: nie czekam na przyjście słodkiego dziecka, ale potężnego Zbawiciela, który ma ogromną moc wyrwania mnie z wielu osobistych niewoli i grzechów. Do takiej właśnie refleksji skłania mnie również swoista otchłań obecna w grocie tuż obok Jezusa. Odnoszę wrażenie, że przypomina ona otchłań naszej duszy, dosłownie: czarną dziurę naszego serca, którą tylko On może prawdziwe wypełnić swoim przyjściem.
Zamyślenie Józefa
Drugą rzeczą, która zwraca moją uwagę, jest fakt, że Józef siedzi zamyślony poza grotą. Wywnioskować można, że zastanawia się nad tym wszystkim, co się stało: zajściem w ciążę Maryi, snem, w którym ukazał mu się Anioł i narodzinami Jezusa, który nie jest przecież jego biologicznym synem. Józef zastanawia się nad tą ogromną tajemnicą w milczeniu. Koło niego stoi postać – diabeł. Celem jego obecności koło Józefa jest zasianie wątpliwości w sercu tego mężczyzny. Być może kusi go myślami: „ta cała historia to kłamstwo. Maryja Ciebie zdradziła…”. Jak dopowiada redakcyjna koleżanka Justyna w swojej analizie ikony – aureola obecna na głowie Józefa symbolizuje ostateczne zwycięstwo na kusicielem. Mimo tego wydaje mi się, że scena ta nie jest nam obca. Ile razy kusiciel mami nas kłamstwami, które mają nas odwieść od zaufania, od trwania w relacji z Chrystusem? W całej tej ikonie to właśnie mi się podoba – przedstawienie świętej rodziny po ludzku, a nie jako nierealnych herosów, ludzi niereflektujących nad tym, co się stało.
Takie właśnie przedstawienie narodzenia Boga jest dla mnie Dobrą Nowiną, daje ogromną nadzieję.
Fot. thoughtfulcatholic.com
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |