Człowieczeństwo w czasach zarazy
Trudno jeszcze przewidzieć wszystkie konsekwencje, jakie będzie miała trwająca pandemia koronawirusa. Ekonomiści już wieszczą, że straty będą poważne, dotkną wielu dziedzin gospodarki. Obawiam się jednak, że straty będą nie tylko gospodarcze – mogą być też społeczne. To od nas zależy, czy uda się nam od nich uchronić.
Wracałem dziś z pracy do domu, ulice Poznania były puste, chyba nawet 1 stycznia jest na nich więcej ludzi. Gdy mijałem przechodniów, to łapałem się na tym, że w głowie pojawia mi się myśl: „A co jeśli on/ona jest nosicielem koronawirusa?”. I odnoszę wrażenie, że nie tylko mi mimowolnie przychodzą do głowy takie myśli. One są naturalną reakcją na obecną sytuację. Nie możemy jednak w tym wszystkim zapomnieć o jednym – nie mijamy na ulicy byle kogo, nie mijamy potencjalnego zagrożenia – mijamy przede wszystkim drugiego człowieka. I źle się stanie, jeśli zaczniemy ludzi sprowadzać tylko do roli „potencjalnych zagrożeń” i „nosicieli koronawirusa”.
Stajemy się podejrzliwi
Wzrasta w nas podejrzliwość – i to pomimo tego, że ten drugi człowiek, nawet jeśli przenosi koronawirusa, to w niczym nie zawinił. Bo bycie nosicielem, bo zachorowanie na chorobę wywoływaną koronawirusem – nie jest żadną karą. Choć, niestety, i takie głosy można było już usłyszeć… Po prostu wirus wybrał sobie żywiciela. Boję się, że to poczucie podejrzliwości nie zniknie po tym, gdy poradzimy sobie już z problemem koronawirusowym. Ta podejrzliwość ma, niestety, potencjał pozostania z nami na dłużej. Może się okazać, że owocem pandemii będzie nieufność społeczna. Brak zaufania do drugiego… no właśnie – kogo? Bo to jest kluczowe pytanie w kontekście zaistniałej sytuacji. Bo ten wirus każe nam zadać sobie pytanie podstawowe – o nasze człowieczeństwo.
>>> NA ŻYWO: Koronawirus w Polsce [13 marca 2020]. 68 zakażonych
Test z człowieczeństwa
Sytuacje graniczne sprawdzają nas, a my w nich sprawdzamy siebie i właśnie swoje człowieczeństwo. Dlatego w tych dniach nie patrzmy na drugiego z podejrzliwością, z uczuciem „może mnie zarazi?”, ale patrzmy jak na drugiego człowieka. Jak na naszego bliźniego, którym przecież jest. I nawet jeśli zachowujemy większy niż zazwyczaj dystans fizyczny, to uśmiechnijmy się do niego. Pokażmy, że koronawirus nie zabił w nas człowieczeństwa. Pokażmy, że on nie jest wrogiem i że się go nie boimy. Wciąż jesteśmy ludźmi, więc jak ludzie się zachowujmy. Za Władysławem Bartoszewskim powtarzajmy, by w tych trudnych tygodniach być przyzwoitym. Bo właśnie takim warto być – a nie przestraszonym i nieufnym. To bardzo ważne, bo jeśli teraz wygra w nas panika, zacznie rządzić nami niezdrowa podejrzliwość – to po pandemii zachorujemy społecznie na niewrażliwość, nieczułość, niemiłość. Mamy do zwalczenia konkretnego, biologicznego wroga. Zwalczmy go, a potem żyjmy dalej. Nie dajmy sobie zniszczyć przy tym ducha!
Ważne słowo: solidarność
I bądźmy dla siebie w tym czasie solidarni. Bo to jest klucz do sukcesu. Jeżeli służby apelują o to, by „zostać w domu” – to nie robią tego bezzasadnie. Mają ku temu poważne powody. Dlatego – jeśli naprawdę nie musisz – to zostań w domu. Nawet, jeśli jesteś zdrowy i się świetnie czujesz – bo możesz być nosicielem i zarazić innych. Unikaj skupisk ludzi i stosuj się do różnych komunikatów. Jeśli w tramwaju słyszysz, że drzwi otwiera kierowca – to nie naciskaj przycisku. Jeśli w markecie widzisz napis „pieczywo nakładaj w jednorazowej rękawiczce” – to ją załóż. Jeśli ktoś prosi Cię o przesunięcie się odrobinę – to się przesuń. Naprawdę, ryzyko nie ma sensu. Na pewno nie takie. Nawet, jeśli lubisz życie na krawędzi – to teraz powstrzymaj się.
>>> Gdzie w niedzielę będzie można obejrzeć lub usłyszeć mszę św.?
Nie czas na dewocję
I jeszcze kilka słów o Kościele. Tak jak i ja, zapewne Ty też jesteś jego członkiem. Także w sprawach wiary stosuj się do komunikatów i poleceń. Jestem podbudowany w ostatnich dniach, bo w jednym z kościołów już kilka razy usłyszałem przed rozdawaniem Komunii jasny, czytelny komunikat: „Zachęcamy do przyjmowania Komunii Świętej na rękę. Jeśli ktoś chce przyjąć do ust, to proszę ustawić się na końcu kolejki”. I ludzie się naprawdę zastosowali, wszyscy przyjmowali Komunię na rękę. Poza jedną osobą, która przez cały proces rozdawania Komunii klęczała przed ołtarzem, a potem przyjęła Komunię do ust. To smutne, co teraz napiszę, ale taka ostentacyjna religijność, zwłaszcza w tych dniach, jest postawą dewocyjną. A teraz nie czas na dewocję – a na solidarność. Trzeba więc nam – także w kościołach – takich konkretnych komunikatów. Ludzie się do nich naprawdę stosują. Tak samą z niedzielną Eucharystią – rekomendacje wielu biskupów są bardzo klarowne. Dlatego – jeśli jesteś w grupie ryzyka – zostań w najbliższe niedziele w domu. Pomódl się w gronie rodzinnym, nie musisz, a nawet nie powinieneś iść na mszę świętą! Może Wielki Post 2020 (trochę chyba zapominamy, że on wciąż trwa!) powinniśmy właśnie potraktować jako lekcję solidarności i wrażliwości?
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |