Czy Bóg chce, abym był sam? Jak wygląda religijność osób żyjących w pojedynkę [ROZMOWA]
– Osoby, które rozmawiały ze mną opowiadały, że pytają się Boga o to, co mają robić. Szukają w religii odpowiedzi na to, co mają zrobić ze swoim życiem. Czy mają widzieć je jako swoje powołanie? Czy mają widzieć swoje życie w pojedynkę jak coś przejściowego, czego Bóg dla nich tak naprawdę nie chce na stałe? – mówi Sebastian Pietrzak, psycholog i teolog.
Sebastian Pietrzak jest doktorantem z zakresu psychologii w Szkole Doktorskiej Nauk Społecznych Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. W swoich badaniach zajmuje się znaczeniem religijności dla osób żyjących w pojedynkę.
Justyna Nowicka: Zajmuje się Pan badaniem religijności osób żyjących w pojedynkę. Dlaczego wybrał Pan religijność, a nie na przykład duchowość? W naukach humanistycznych czasami stosuje się te pojęcia wymiennie. Ale z punktu widzenia teologii ma to znaczenie. A jak to jest w psychologii?
Sebastian Pietrzak: – Ogólnie w psychologii dużo zależy od tego, jaką koncepcję przyjmiemy. I wówczas możemy stosować te terminy zamiennie lub też podobnie jak w teologii, czyli religijnością określać zewnętrzne przejawy wewnętrznego doświadczenia, nazywanego też duchowością.
W przypadku moich badań słowa religijność i duchowość też mogłyby być stosowane zamiennie. Potraktowałem religijność jako zbiór wewnętrznych doświadczeń oraz zewnętrznych zachowań, które są powiązane z jakimś systemem religijnym. To powiązanie w moim badaniu ma znaczenie, ponieważ duchowość niekoniecznie musi być powiązana z systemem religijnym czy religijno-filozoficznym. Interesowało mnie doświadczenie duchowe, ale właśnie powiązane z konkretnym systemem religijnym. A to z kolei miało służyć próbie sformułowania odpowiedzi na pytanie o to, czy osoby żyjące w pojedynkę różnią się jeśli chodzi o podejście do religii w zależności od wyznawanej religii. Założyłem, że religia może oddziaływać na sposób postrzegania życia w pojedynkę.
I rzeczywiście to się różni?
– Ostatecznie skupiłem się na chrześcijaństwie, ale wśród badanych były osoby różnych denominacji. Na dzisiaj nie mogę powiedzieć, by osoby z różnych kościołów chrześcijańskich różniły się w kontekście postrzegania swojego życia w pojedynkę.
Dotychczas przeprowadziłem wywiady jakościowe z trzydziestoma uczestnikami i uczestniczkami. Założenie było takie, by przebadać osoby, które żyją w pojedynkę i wyznają jakąkolwiek religię. Tak się złożyło, że zgłosili się do mnie tylko chrześcijanie. Następnie moja praca polegała na przepisaniu tych wywiadów i przeanalizowaniu ich odpowiednią techniką. W wyniku tego zauważyłem, że z tych wywiadów wyłania się siedem tematów, o których te osoby wspominały.
Pierwszym tematem pojawiającym się w wypowiedziach było to, że religia w życiu tych osób stanowi pewną pomoc, jest drogowskazem, który daje wskazówki jak żyć, jak postępować. Nadaje życiu sens. Pozwala też zrozumieć zwłaszcza trudne sytuacje. Można powiedzieć, że ten pierwszy temat jest dość uniwersalny i dotyczy ogólnie osób wierzących.
W psychologii często się mówi, że religia może być zasobem, czyli takim „miejscem”, w którym człowiek uzyskuje wsparcie psychiczne. Okazuje się, że to sprawdza się i tutaj. Czy stricte w przypadku osób żyjących w pojedynkę jest podobnie?
Uczestnicy wywiadów mówili, że religia pozwala im przewartościować pewne aspekty życia w pojedynkę. Chodzi tutaj mniej więcej o takie myślenie: jestem w tej chwili sam, nie jestem co prawda z tego powodu szczęśliwy, ale widzę, że mogę pomagać innym ludziom, mogę bardziej pomagać w rodzinie, mogę się spełniać na innej płaszczyźnie, rozwijać się na innych polach. Osoby te widzą, że inni ich potrzebują i traktują to jako zadanie, które daje im sam Bóg. Nazwałbym to pozytywnym przewartościowaniem.
Drugi z tematów wyłaniających się z rozmów mówi nam także o pozytywnym postrzeganiu swojego życia w pojedynkę. Moi rozmówcy wskazywali, że widzą, że dostali ten czas na przygotowanie się do wejścia w relację. Postrzegali swoją sytuacje jako czas, w którym mogą popracować nad sobą na różnych płaszczyznach – tej osobowościowej, czy też przez rozwój zawodowy, by później łatwiej było utrzymać rodzinę, by dzieci miały odpowiednie warunki życia. Więc również tutaj następuje przewartościowanie i postrzeganie życia w pojedynkę na tym etapie jako daru od Boga. Chodzi o podjęcie działań, które później w relacji przyniosą pozytywne skutki. Na ten moment można więc stwierdzić, że chociaż badane osoby wychodziły z założenia, że życie w pojedynkę nie jest czymś przyjemnym, to religia pomaga w sposób konstruktywny sobie z tym poradzić.
Kilka osób wskazało także, że religia pomaga im wziąć trochę w nawias problem tego, że nie są w relacji z drugą osobą – dzięki niej nie patrzą na te kwestię jak na najważniejszą w życiu, ponieważ najważniejsze jest to, co po śmierci, najważniejsze jest życie wieczne i zbawienie. A zbawić można się na różne sposoby, niekoniecznie zakładając rodzinę. Powiedziałbym, że takie podejście pozwala tym osobom spojrzeć na brak relacji romantycznej z większym spokojem i się zdystansować.
A czy możemy powiedzieć, że nie tylko religia, ale sama relacja z Bogiem też ma znaczenie?
– Uczestnicy wspominali, że ważna jest relacja z Bogiem, jako z realnie istniejącą Osobą. To trzeci z tematów. Jest to specyficzny rodzaj relacji, ale zaspokaja w jakiejś mierze potrzebę bycia w bliskiej relacji, chociaż oczywiście nie jest to relacja romantyczna.
Ale też chodzi o miłość.
– Dokładnie, bycie w relacji z Osobą, którą się kocha i która tę miłość na różne sposoby okazuje. On jest zawsze przy mnie, nigdy mnie nie zostawia. Czuwa nade mną i się mną opiekuje. Dlatego też negatywne emocje związane z brakiem relacji romantycznej mogą się zmniejszać. Zresztą, podobnie dzieje się w przypadku relacji, które takie osoby nawiązują we wspólnocie religijnej.
Oprócz tego wejścia w relację z Bogiem i ludźmi ze wspólnoty, uczestnicy wywiadów wskazywali także na to, że religia pozwala spojrzeć na życie w pojedynkę jako na wolę Boga, jako na swoje powołanie – i to pozwala odnaleźć sens życia. Chodzi o to, że nie jestem wrzucony w jakiś przypadek, ale jest w tym spójność i jakiś plan. To pozwala odpowiedzieć sobie na pytanie: dlaczego.
Czyli można powiedzieć, że czasami religia jest motywatorem do zmiany, ale czasami zmiana polega na tym, że w życiu w pojedynkę ktoś zaczyna widzieć swoje powołanie?
– Osoby, które rozmawiały ze mną opowiadały, że pytają się Boga o to, co mają robić. Szukają w religii odpowiedzi na to, co mają zrobić ze swoim życiem. Czy widzieć je jako swoje powołanie? Czy widzieć swoje życie w pojedynkę jak coś przejściowego, czego Bóg dla nich tak naprawdę nie chce na stałe? Czasami miały takie subiektywne poczucie, że jednak powinny być w związku i to poczucie było motywowane religijnie, że przecież Pan Bóg w Księdze Rodzaju powiedział, że nie jest dobrze, żeby człowiek był sam.
Wywiady pokazały, że osoby religijne często na różne sposoby pytają Boga o to, do czego są przeznaczone. I widzą swoje życie jako odpowiedź na Boży zamysł – tylko ten zamysł jest czasami trudny do odczytania.
Trzeba powiedzieć, że uczestnicy badania w różny sposób widzą ten Boży zamysł, niektórzy rozumieją go wręcz jako pewien determinizm. Moje badanie i psychologia tego nie oceniają w kategoriach teologicznych. Nie sprawdzają, czy jest to zgodne z nauką Kościoła czy nie, ale zauważają, że ten sposób rozumienia jest obecny. Inni widzą w tym także swój wybór i wolną wolę, którą mają od Boga. Podobnie jest także z wyborem partnera. Niektórzy jako partnera widzą jedyną osobę, którą Bóg dla mnie wybrał i jakoś muszą ją odnaleźć, a dla innych jest to ich wybór, a następnie budowanie z wybraną osobą związku.
Takie przekonanie o tym, że Bóg zsyła mi tę jedyną osobę nie jest poprawne teologicznie, ale także psychologicznie jest nieciekawe, ponieważ wtedy mówimy, że człowiek ma zewnętrznie umiejscowione poczucia kontroli i staje się po prostu biernym obserwatorem swojego życia i nie bierze za nie odpowiedzialności.
Trzeba także zaznaczyć, że osoby, które nie mają postawy biernej, ale aktywnie szukają partnera, zwracają uwagę na to, że chciałyby, aby potencjalny partner wyznawał podobne wartości i jest to dla nich bardzo ważne, ponieważ religia nadaje im tożsamość. Więc chcieliby, aby partner był jakoś spójny z ich tożsamością. Ale to z kolei uczestnicy postrzegają jako pewien problem, ponieważ uważają, że to zawęża mocno grupę osób, wśród której mogą szukać potencjalnego partnera. Istnieje zatem pewna ambiwalencja. Z jednej strony poczucie, że żyje się zgodnie ze swoimi wartościami daje takim osobom poczucie satysfakcji, ale z drugiej strony jest także cierpienie, że na przykład odrzuciły możliwość bycia w związku z osobą, która jest po rozwodzie.
Uczestnicy wywiadów odpowiadali także, że gdyby nie wyznawane przez nich wartości, to prowadziliby bardziej swobodne życie seksualne. Życie w czystości jest dla nich ważne, ale także jest doświadczeniem trudu i cierpienia – potrzeby seksualne nie są w ten sposób zaspokajane. Moi rozmówcy wskazywali to jako pewien problem, który jest generowany przez zasady religijne.
Wchodzimy więc tutaj w zupełnie inne spostrzeżenia niż na początku rozmowy. Najpierw mówiliśmy o tym, że religijność daje pewne pocieszenie i wsparcie, a teraz mówi Pan o tym, że może być także być źródłem cierpienia.
– Jeżeli postrzegamy Boga jako Osobę wobec której jesteśmy bezradni, nie możemy nic zrobić z jej planami i pomysłami, wówczas pojawiają się różne emocje w stosunku do Boga, jakiś żal, złość, że mi nie zsyła osoby, z którą mogę być w związku. Dlaczego Bóg nie ustawił mi życia w ten sposób, żebym mógł być szczęśliwy?
Powiedziałabym, że pojawia się tutaj obraz takiego złośliwego Boga; że mógłby coś zrobić, ale nie chce.
– Dokładnie: że Bóg jest złośliwy, albo przynajmniej zbyt tajemniczy. Nie chce mi ujawnić dlaczego zwleka z daniem partnerki czy partnera. Nie chce mi pokazać, jakie ma plany. Są one zbyt niejasne. I to powoduje pewną irytację w stosunku do Boga.
Często też osoby mówią, że nie mogą sprostać wymaganiom, które niesie ze sobą religia. Oczywiście te Boże oczekiwania są często bardzo subiektywnie rozumiane. Niemniej jednak osoby mają poczucie, że Bóg oczekuje od nich np. bycia w związku, a one nie mogą temu oczekiwaniu sprostać, nie potrafią go zrealizować. Czują, że to jest ich wina. Tak rozumiana religia jest źródłem cierpienia.
Z czego, Pana zdaniem, wynika takie, a nie inne postrzeganie Boga?
– Moim zdaniem jego ono w pewien sposób związane z postrzeganiem samego siebie, ale także innych ludzi. Rygorystyczne postrzeganie Boga wynika z zasad życia takiej osoby – że po prostu musi spełnić konkretne standardy, żeby nie otrzymać kary. I prawdopodobnie wynika to z przekonania na temat ludzi, że trzeba przestrzegać pewnych zasad, by Bóg czy inny człowiek „nie przyczepił się” do mnie. Ale może z tym łączyć się także przekonanie, że ja sam jestem złą osobą i trzeba mnie trzymać w ryzach, żebym nie popełnił zła. Może także stać za tym przekonanie, że nie jestem wart miłości, więc będę robić wszystko, żeby nikt tego nie zauważył. Chcę się ludziom pokazać jako osoba święta.
A jakie kolejne kroki będzie Pan jeszcze robił w swoich badaniach?
– Będę badał związki pomiędzy posiadaniem religijnych przekonań na temat życia w pojedynkę a doświadczanym przez osobę dobrostanem. Bo wydaje się, że na przykład mówienie, że „Bóg ześle mi partnera” daje pewne poczucie ulgi. Jednak z drugiej strony, może uniemożliwiać odłożenie na bok tematu wejścia w związek i zajęcia się innymi obszarami na które ma się większy wpływ. To niepogodzenie się z ewentualnym nieznalezieniem partnera może zmagać z kolei doświadczenie tzw. niejasnej straty, czyli poczucie bycia w pewnym napięciu czy ten związek stanie się rzeczywistością, czy też nie. Takie napięcie z kolei generuje negatywne emocje – takie jak lęk czy smutek. Dlatego też chciałbym zobaczyć, czy tego typu przekonania związane z religią i życiem w pojedynkę bardziej uszczęśliwiają, czy jednak w dłuższej perspektywie unieszczęśliwiają osoby żyjące w pojedynkę.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |