
fot. PAP/EPA/ANDREJ CUKIC
Czy masz odwagę zareagować? [FELIETON]
Jednym z największych przejawów braku miłości jest obojętność. Jednocześnie nasza reakcja na zło musi być mądra, umiejętna i odpowiedzialna.
Od jakiegoś czasu mamy nową wymówkę do bycia obojętnymi wobec zła, którego możemy być świadkami. Jest nią „tolerancja”. Łatwo zamieść pod dywan sprawę, uznając, że to nie nasza sprawa i nie powinniśmy się mieszać. I owszem, w wielu wypadkach rzeczywiście nie naszą rolą jest reakcja czy napominanie kogoś. Są wszakże momenty, kiedy zareagować nie tylko powinniśmy, ale jesteśmy do tego wręcz zobowiązani. Rozpoznanie obu przypadków, a potem dobór odpowiedniego działania, wymaga dobrze ukształtowanego sumienia, mądrości i właściwej formacji.
Zmowa milczenia?
W Meksyku, jakąś godzinę drogi od miejscowości, w której mieszkam, dokonano przerażającego odkrycia. Nie będę wnikał w drastyczne szczegóły, ale było to miejsce rekrutacji grupy przestępczej i masowej kaźni wielu uprowadzonych osób. Mogły zginąć tam nawet tysiące osób. Mówi się także o eksperymentach medycznych, torturach, gwałtach i kanibalizmie. Wszystko to obok spokojnego i sielskiego miasteczka, odwiedzanego przez turystów z całego świata z powodu znajdującego się tam stanowiska archeologicznego. Pojawiają się słuszne pytania o to, w jaki sposób nikt nie zauważył, że przez wiele lat dochodziło tam do takich rzeczy, i to w takiej skali. Zwłaszcza, że to nie jedyny podobny obiekt w okolicy.

W żadnym wypadku nie należy osądzać mieszkańców. Jest naprawdę możliwe, że większość z nich żyła w błogiej nieświadomości. Nawet jeśli ktoś widział w pobliżu podejrzanych ludzi, to sensownie mógł stwierdzić, że może chodzić o produkcję narkotyków, a w Meksyku lepiej takimi rzeczami się nie interesować. Zresztą, musiały istnieć zgłoszenia, skoro w tej samej okolicy wojsko zlikwidowało taką „fabrykę”. Co innego, gdy mówimy o miejscu zbiorowej kaźni i masowych egzekucji.
W istocie przerażające ranczo odkryto dzięki anonimowym donosom. Najpierw do Gwardii Narodowej – wobec całkowicie słusznego braku zaufania do lokalnych służb, a gdy działania prokuratury stanowej okazały się pobieżne, do kolektywu zajmującego się poszukiwaniem zaginionych osób wobec całkowitej niemocy państwa w tej kwestii. Jest prawie pewne, że ktoś z lokalnych władz oraz służb musiał o tym wiedzieć. Odwrócili swój wzrok, a może i sami byli tego uczestnikami.

Dlatego ludzie, którzy sprawę zgłosili, nie tylko okazali się odważni w tej kwestii, ale i sprytni – dzięki zachowaniu anonimowości i powiadomieniu bardziej wiarygodnych służb i organizacji.
Przykład Ulmów
Co by było, gdyby zupełnie nikt nie zareagował? Proceder dalej by trwał i nie wiadomo, ilu ludzi więcej by tam zginęło. To oczywiście sprawa wielkiego kalibru, ale pokazuje, jak ważna bywa nasza reakcja. Powinniśmy, jako chrześcijanie, porzucać indywidualizm – „to nie mojej sprawy” – na rzecz mądrego zaangażowania w dobro wspólnoty, nawet jeśli czasem może się to wiązać z jakimś ryzykiem. Ale bądźmy szczerzy – w Polsce jest to zazwyczaj związane z prostym upokorzeniem czy dodatkowym wysiłkiem, a w poważniejszych przypadkach ze zwolnieniem z pracy czy utratą znajomych.

Oczywiście, to też nie są łatwe sprawy, w wielu wypadkach da się to zrobić bez szkody dla nas, ale nie możemy umywać rąk. Przykładem są dla nas Ulmowie. Zareagowali, ryzykując własne życie. Za swoje bohaterstwo zostali zamordowani. Wynosimy ich na piedestał, ale czy chcemy ich naśladować w naszym codziennym życiu? To realizować można przez konkretną pomoc, czasem dla nas niekorzystną, przez reakcję, gdy ktoś potrzebuje naszego wsparcia, nawet jeśli wiązałoby się to z jakimś ryzykiem. W tym wszystkim jednocześnie nie może być brawury, lecz mądrość. Gdy podejrzewasz, że w mieszkaniu obok dochodzi do przemocy domowej, nie powinieneś lecieć z pięściami do sąsiadów, lecz wystarczy zawiadomić odpowiednie służby. Tyle i aż tyle.
Gdy widzisz, że ktoś z twoich bliskich lub przyjaciół nadużywa alkoholu lub robi coś złego, to wypadałoby w delikatny sposób zwrócić uwagę – zawsze robiąc to rozumnie. Są też i takie sytuacje, gdy należy się przeciwstawić wprost, może iść protestować, może zaoponować, publicznie skrytykować, a może i nawet w niektórych przypadkach samemu stanąć między agresorem i ofiarą, gdy już nie ma innej możliwości. Ale czy starczy nam odwagi? Możemy narzekać na zło, ale pytanie, czy sami coś z tym robimy, czy też tylko siedzimy i narzekamy.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |