
Fot. Archiwum prywatne Mikołaja Lisiaka
Czy osiągniecie celu w życiu jest najważniejsze? [FELIETON]
W dzisiejszym świecie często skupiamy się na osiągnięciu celu, spełnieniu marzeń. Myślimy o tym, jak zaplanować naszą przyszłość. A co gdyby poprzestać tylko na tym, czego potrzebujemy? A także „nie troszczyć się i niepokoić o zbyt wiele” (por. Łk 10,41)? Czy ciągle potrzebujemy nowych celów? A może wystarczy nam perspektywa nieba?
W zeszłym roku po raz pierwszy wybrałem się z Pieszą Pielgrzymką Wrocławską na Jasną Górę. Wybrałem Grupę Karmelitańską, ponieważ należę do Duszpasterstwa Akademickiego „Karmel” w Poznaniu. Nie wiedziałem, co znaczy tyle dni pielgrzymowania – ale szybko zrozumiałem, że trzeba być gotowym na wszystko.
Moim celem było dotarcie na Jasną Górę, przejście 223 kilometrów. Chciałem zanieść różne intencje Maryi, bo były dla mnie i osób, które prosiły mnie o modlitwę bardzo ważne. Podczas trasy były głoszone konferencje o służebnicy Bożej siostrze Łucji dos Santos OCD, modliliśmy się liturgią godzin, śpiewaliśmy. Nie zabrakło także miejsca na karmelitańską ciszę.

Po przejściu ośmiu dni dotarliśmy na Jasną Górę. W podniosłej atmosferze weszliśmy do kaplicy Cudownego Obrazu, pokłoniliśmy się Maryi i tyle. Po ośmiu dniach drogi – tylko krótka chwila przed obrazem Matki Bożej. Zajrzałem do kaplicy jeszcze po skończonej Eucharystii. Zrozumiałem, że po tylu dniach drogi miałem tylko chwilę, by pobyć przed cudownym obrazem. Potem msza na wałach – i powrót do domu.
Początkowo czułem brak. Kiedy bywałem wcześniej na Jasnej Górze, spędzałem tam więcej czasu na modlitwie. Po rozmyślaniach i rozmowach z innymi zrozumiałem, że wszystko co najważniejsze dokonało się w drodze. Cel, czyli Jasna Góra, był dla mnie punktem odniesienia. Gdyby nawet nie udało mi się dojść, to wszystko to, czego doświadczyłem w drodze byłoby dla mnie umocnieniem w wierze.
Doświadczenie przejścia od śmierci do życia
Kiedy w czwartym dniu pielgrzymki, o poranku, ktoś śmiał się, że będziemy spać na cmentarzu, nie wierzyłem. Gdy doszliśmy na miejsce, zaskoczyłem się. To jednak nie były żarty… Tym bardziej nie było mi do śmiechu, bo okazało się, że miejsce wyznaczone dla mojej grupy było zajęte. Cmentarz był duży. Spora jego część to po prostu „łąka”. Jednak po dotarciu pielgrzymów ostały się tylko miejsca niedaleko grobów. Rozłożyłem swój namiot obok śp. pana Lucjana.
Nie bałem się być w tym miejscu. Siedząc wieczorem, pomyślałem, że skoro jest mi ciężko, a w ostatnim czasie tak było, to gdzie, jak właśnie nie tutaj, najbardziej oczekuje się zmartwychwstania. Noc była spokojna i cicha.

Na trzeci dzień od tego wydarzenia dochodząc do Borków Wielkich, wyszła nam naprzeciw burza. Dochodziliśmy do kościoła i klasztoru ojców franciszkanów. Ciężko było szukać na sobie suchej nitki. Wtedy dostaliśmy informację, że noc możemy spędzić w kościele. Wielu parafian zaoferowało także swoje domy, strażacy udostępnili strażnicę. Ja wybrałem opcję spania w kościele. Wszak, takie wydarzenie może się już nie powtórzyć. Wybrałem miejsce w prezbiterium.
Dla mnie było to doświadczenie zmartwychwstania. Ja, który we wtorek spałem na cmentarzu, mam możliwość spania w czwartek w kościele. Pan Jezus przyjął nas takimi, jakimi w tym momencie byliśmy. Brudni, spoceni, bez możliwości wykąpania się. Chociaż, z drugie strony, symbolicznie przyjmuję tę burzę jako kąpiel od Pana Boga.
>>>12 powodów, dla których warto iść na pielgrzymkę [FELIETON]

Droga – podczas niej dokonują się najważniejsze rzeczy
Wracając do mojego doświadczenia – rozumiem, dlaczego nazywamy się Kościołem pielgrzymującym. Cel jakim jest oczywiście niebo – musimy mieć zawsze na względzie. Jednak nie może on być celem samym w sobie. Nie mogę teraz nic nie robić i czekać na zbawienie. Codziennie podejmuję nowe wyzwania. Często nie wiem, jakie będą ich konsekwencje. Dobrze jest mieć cele w życiu, jednak myślę, że nie mogą one w pełni zajmować naszej uwagi. Są one dla nas jakimś wyznacznikiem.
Osiągnięcie celu – takiego jak dojście na Jasną Górę czy zrealizowanie życiowego planu – jest ważne. Ale nie najważniejsze. To, co dzieje się w drodze, przemienia nas głębiej. Niebo jest naszym ostatecznym celem, ale codzienność to pielgrzymka, w trakcie której dojrzewamy. I może to właśnie w tej drodze – czasem przez cmentarz, czasem przez burzę – dokonują się najważniejsze rzeczy.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |