fot. EPA/IDREES MOHAMMED

Dać i rybę, i wędkę. O pomocy materialnej i organizacji pracy na misjach [MISYJNE DROGI]

Większość z nas prawdopodobnie słyszała kiedyś powiedzenie „nie dawaj ryby, daj wędkę”. Można spotkać również poszerzoną wersję tej myśli, zawierającą pewne uzasadnienie: „Dasz człowiekowi rybę, nakarmisz go na dzień. Dasz mu wędkę, nakarmisz go na całe życie”.

Przez długi czas sama zachwycałam się głębią tej maksymy, aż pewien autor bloga uświadomił myślącym tak jak ja, że czasem wędka nie wystarczy, bo ludzie potrzebują ryby. Zauważył iż „dawanie ludziom wędki nie wyklucza dawania im ryb. Można dać i jedno i drugie. Bardzo często nie ma po prostu innego wyjścia, jeśli chcemy cokolwiek osiągnąć” (blog.krolartur. com/sliczna-bajka-o-wedce-i-rybie/).

Praca misjonarzy to właśnie dawanie i ryb, i wędek. Spotykają oni tych, dla których dany dzień mógłby być ostatnim, jeśli nie otrzymają owej ryby. Rzeczywistość ma to do siebie, że nie bardzo przejmuje się programami i założeniami światowych instytucji. Przy obserwowanej obecnie skali głodu na świecie nie jest wcale pewne jego wyeliminowanie do roku 2030, co było celem zrównoważonego rozwoju. Zaspokojenie głodu i pragnienia to podstawowe potrzeby, ich niezaspokojenie uniemożliwia lub utrudnia realizację potrzeb wyższego rzędu, choćby takich jak potrzeby uznania czy samorealizacji. Jezus, widząc głodny tłum nad Jeziorem Galilejskim, pełen troski powiedział: „Nie chcę ich puścić zgłodniałych, żeby kto nie zasłabł w drodze” (MT 15,32). Dopiero po nakarmieniu odprawił tłumy. Czerpiąc z Jezusowego wzoru także misjonarze wpierw zaspokajają głód, ale na tym nie poprzestają.

Istotnym wymiarem pracy misyjnej jest szeroko rozumiane uświadamianie drugiemu człowiekowi jego godności. Wyrazem tej godności jest m.in. przygotowanie do podjęcia pracy, dzięki której mieszkańcy krajów misyjnych będą mogli sami zadbać o los swój i swoich bliskich. Jest to szczególnie istotne tam, gdzie poprzez wykształcenie czy podjęcie pracy uniezależnią się od wyzyskujących ich ludzi. Już najmłodsi podopieczni, spędzający czas w przedszkolach i szkołach prowadzonych przez misjonarzy, mają szansę na inne życie. Młodzież i dorośli przygotowują się do wykonywania konkretnych zawodów, a czasem do zatrudnienia w małych zakładach spółdzielczych prowadzonych przez misjonarzy. Bywa też, że zakładają swoje zakłady. Praca podejmowana w takich zakładach z jednej strony pozwala uniknąć wyzysku i pracy przymusowej. Z drugiej zaś strony zatrudnienie w takiej placówce wspiera kształtowanie właściwych postaw wobec pracodawcy i innych pracowników oraz sam stosunek do pracy. Trudno nie dostrzec w takim działaniu inspirowania się apostołem narodów, św. Pawłem, który pouczał: „Sami bowiem wiecie, jak należy nas naśladować, bo nie wzbudzaliśmy wśród was niepokoju ani u nikogo nie jedliśmy za darmo chleba, ale pracowaliśmy w trudzie i zmęczeniu, we dnie i w nocy, aby dla nikogo z was nie być ciężarem. Nie jakobyśmy nie mieli do tego prawa, lecz po to, aby dać wam samych siebie za przykład do naśladowania. Albowiem gdy byliśmy u was, nakazywaliśmy wam tak: Kto nie chce pracować, niech też nie je” (2 TES 3,7-10).

Misjonarze niczym św. Piotr są z polecenia Pana Jezusa rybakami ludzi. Zgodnie z oczekiwaniami – jak na rybaków przystało – rozdają w małych zakładach spółdzielczych swym podopiecznym ryby i zaopatrują w to, co niezbędne do życia i zdrowia. Jednocześnie są rybakami, którzy oprócz ryb rozdają także wędki, które mogą zapewnić mieszkańcom krajów misyjnych obfity połów i godne życie.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze