
Fot. Pexels/Tom Swinnen
Daleko pada jabłko od jabłoni [KOMENTARZ]
Wydaje mi się czasem, że w Kościele trwają czasy zbiorowej i indywidualnej nieodpowiedzialności. Bardzo lubimy podkreślać, że jesteśmy słabi, a Bóg miłosierny. To jest oczywiście prawda i wcale z tym nie dyskutuję, ale nie zmienia to faktu, że jesteśmy odpowiedzialni za nasze czyny.
Po raz kolejny liczne rzesze wiernych w Kościele przeżyło rozczarowanie tym, jak biskupi traktują sprawę wykorzystania seksualnego. Napisano już o tym wiele, a ja nie lubię powtarzać tego samego. Skorzystam jednak z okazji, by zauważyć niepokojące objawy pewnej choroby trawiącej serca nas, katolików. Jest nią niedojrzałość moralna i nieodpowiedzialność, która jak widać, zakorzeniła się również w sercach tych, którzy powinni przewodzić. A przecież sakrament pokuty i pojednania, jego struktura i tzw. zasady dobrej spowiedzi uczą nas już od czasów przygotowania do naszej pierwszej Komunii świętej, że należy wziąć odpowiedzialność za popełnione zło i za nie zadośćuczynić.
>>> „Bóg Cię kocha”. A ma pan dowód? [FELIETON]

Nie odejmujmy Bożemu miłosierdziu
Nieraz zarzucano wierze katolickiej okrucieństwo polegające na tym, że Bóg potępia człowieka, który jest wszak niedoskonały. Ratunkiem ma być „upokarzająca” spowiedź, bo przecież ludzie popełniają zło, bo są słabi. Gdyby przyjąć aż tak pesymistyczną wizję człowieka, który niemalże nie jest w stanie nie grzeszyć, to rzeczywiście krytycy spowiedzi i Kościoła mieliby rację – Bóg musiałby być okrutny.
Zdaje się, że czasami nieświadomie przyjmujemy jako katolicy ten negatywny obraz naszej ludzkiej kondycji aż zanadto przypisując naszym niedoskonałościom odpowiedzialność za zło, które zdarza się nam popełniać. Prowadzi to do pewnej normalizacji rzeczy, które powinniśmy stanowczo eliminować z naszego życia. A przecież katolicka wizja człowieka zakłada, że nasza natura wcale nie jest zepsuta całkowicie przez grzech. Jest zraniona, ale obraz Boży, choć zamazany, wciąż w nas trwa. Nasz rozum i wola może mają skłonność do grzechu, ale nadal możemy – w większości wypadków – podejmować decyzję o tym, jak postępujemy.
To znaczy, że ciężar decyzji o popełnieniu grzechu ciężkiego, a i pewnie też wielu grzechów lekkich, leży na naszych barkach. Nikt nas nie zmuszał – mogliśmy wybrać dobro, a świadomie wybraliśmy zło. Co więcej, Bóg oferuje swoją łaskę, której wolimy nie dostrzegać. W przeciwnym wypadku musielibyśmy przyznać sami przed sobą, że to naprawdę my jesteśmy odpowiedzialni za swój grzech, a na dodatek z własnej woli odrzuciliśmy pomoc Boga. Dopiero w tym aspekcie widać jak wielkie jest Boże miłosierdzie. Bóg cały czas jest gotowy przebaczyć, pomimo że dobrowolnie wybieramy zło. Wyolbrzymiając negatywne aspekty ludzkiej kondycji umniejszamy Boże miłosierdzie.

Przypisy do przykazań Bożych
Łatwiej nam zrzucać odpowiedzialność na nasze słabości. Tak tworzymy wiele przypisów do przykazań Bożych, gdzie wymieniamy coraz obficiej „szczególne” warunki czy „wyjątkowe” sytuacje, z których „wyjątkowości” nie zostaje nic, bo stają się one standardem. To wszystko ma usprawiedliwiać popełnianie grzechów. Wcale nie neguje faktu, że okoliczności bywają złożone, życie trudne, a w społeczeństwie narasta problem zaburzeń psychicznych. Bywają też i takie momenty, gdzie rzeczywiście odpowiedzialność i wina ulegają pomniejszeniu. Mimo wszystko wydaje mi się upokarzające dla godności człowieka tłumaczenie jego działań głównie przyczynami zewnętrznymi czy wewnętrznymi niedyspozycjami. Stwierdzamy w ten sposób, że nie jesteśmy wolni.
Oczywiście, wolność trzeba cały czas odzyskiwać i budować z pomocą łaski Bożej, ale to nie znaczy, że nie jesteśmy już teraz odpowiedzialni za swoje grzechy – grzech pierworodny nie zniszczył całkowicie naszej wolności. Zrzucanie odpowiedzialności nie pomaga w nawróceniu, bo gdy następnym razem znów przyjdzie pokusa, a życie zacznie dawać po czterech literach, to jeszcze raz wybierzemy zło, konformizm i oddamy zwycięstwo niemal walkowerem. Gdzieś z tyłu głowy będziemy czuli, że jesteśmy zbyt słabi na wybieranie dobra. O wzywaniu pomocy Bożej oczywiście w takim wypadkach nierzadko zapominamy.

O dobrej spowiedzi
Wyznając grzech na spowiedzi deklarujemy własną winę i bierzemy za uczynione zło odpowiedzialność. Przyjmujemy pokutę i planujemy zadośćuczynienie. Myślę, że te dwa elementy są nieco zaniedbane w powszechnej praktyce spowiedzi. Ksiądz daje nam krótką formułkę do odmówienia i idziemy z przekonaniem, że już „wszystko załatwione”. Owszem, Bóg już odpuścił nasze grzechy i nie ma co patrzeć w przeszłość. Jednocześnie prawdziwy żal za grzechy i chęć nawrócenia powinny się przejawiać także tym, że – akceptując ciężar zła, które popełniliśmy – chcemy w jakiś sposób zadośćuczynić, naprawić skutki dokonanego zła w takim zakresie jakim to możliwe i skierować serce ku dobru. Mam wrażenie, że czasem o tym zapominamy i chcemy być traktowani jak dzieci – „nic się nie stało”. Otóż, stało się. Czy kogoś poniżyliśmy, czy okłamaliśmy, a może oczerniliśmy – to wszystko ma swoje konsekwencje. I nawet jeśli już ten grzech został odpuszczony, to z jego skutkami „wypadałoby” coś konstruktywnego zrobić.
Widać to najlepiej na przykładzie spraw naprawdę poważnych jak choćby gwałty i molestowanie seksualne dzieci. Owszem, Bóg wybacza sprawcom, jeśli chcą się odwrócić od swojego zła. Nie zmienia to prostego faktu, że skutki tego zła pozostają, a krzywda jest realna, okrutna i bezwzględna w zadawaniu cierpienia i niszczeniu życia. Dorośli ludzie naprawiają to, co zepsuli. Dlatego przykro patrzy się, gdy dorośli zachowują się jak dzieci i chcą uciekać przed odpowiedzialnością.
Polskie przysłowie mówi, że „niedaleko pada jabłko od jabłoni”. Pokazuje to, że nasza rzeczywistość w jakiś sposób nas kształtuje. Byłoby bardzo źle, gdybyśmy przyjęli, że my nie mamy żadnego wpływu na to kim i jacy jesteśmy oraz jak postępujemy. To bardzo wygodne. W takim wypadku łatwo oskarżać wszystko i wszystkich za nasze błędy, tylko nie nas samych. Nawet jeśli w drobniejszych sprawach nie jest to tak widoczne, to na końcu czeka unikanie odpowiedzialności za krzywdy, które wyrządziliśmy innym.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |