fot. PAP/Alena Solomonova

Dawid Gospodarek: Ukraińcy wiedzą, że papież jest po ich stronie [ROZMOWA]

– Gdy jest alarm, dzieci muszą uciekać do schronów. To odbija się na nich psychosomatycznie. Mają bóle brzucha, koszmary, trzęsą im się ręce. Do tego pojawiają się problemy w kontaktach z rówieśnikami, z rodzicami. Jeśli więc ktoś w Ukrainie mówi o zmęczeniu wojną, to jest to naturalne. Zmęczenie jest zarówno psychiczne, jak i fizyczne – mówi dziennikarz Katolickiej Agencji Informacyjnej Dawid Gospodarek, który kilka tygodni temu przebywał w Ukrainie w ramach wizyty polskich dziennikarzy. Wyjazd zorganizowała KAI na zaproszenie Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego.

Pobyt na Ukrainie był okazją do rozmowy zarówno z duchownymi i liderami Kościoła grekokatolickiego i katolickiego w Ukrainie, jak i z mieszkańcami kilku regionów kraju, który od lutego 2022 roku mierzy się z pełnoskalową agresją Rosji na swój kraj. Maciej Kluczka (misyjne.pl) zapytał Dawida Gospodarka m.in. o zmiany, które zachodzą w Kościele Prawosławnym Ukraińskim.

Maciej Kluczka (misyjne.pl): W doniesieniach z Ukrainy możemy przeczytać o narastającym wśród Ukraińców zmęczeniu. Rząd Ukrainy stara się zwiększyć pobór do wojska przed planowaną przez Rosję letnią ofensywą. 18 maja w życie weszła nowa ustawa mobilizacyjna, która wprowadza szereg zmian w obecnym systemie rekrutacji do wojska, m.in. rozszerzając uprawnienia władz do wydawania wezwań do wojska za pomocą systemu elektronicznego. Mężczyźni w wieku 18-60 lat, którzy będą chcieli wyjechać z Ukrainy lub przebywają poza jej granicami, będą mogli uzyskać paszport wyłącznie na terenie kraju.

Dawid Gospodarek (Katolicka Agencja Informacyjna): – Pamiętajmy, że wojna nie toczy się tylko na froncie. Doświadczają jej wszyscy, także ci, którzy mieszkają bliżej polskiej granicy. Niedaleko Kijowa mieliśmy spotkanie, bardzo poruszające, z psycholożką, która pracuje w Caritas Kościoła greckokatolickiego. Udziela tam m. in. wsparcia psychologicznego. Jest psychoterapeutką, na co dzień pracuje też w szkole i przedszkolu, a po pracy pomaga właśnie w Caritas. Oczywiście pomoc udzielana jest wszystkim, nie tylko wierzącym. W tych rozmowach bardzo dotknęło mnie, jak na stres związany z wojną reagują dzieci. To na przykład kwestia alarmów przeciwrakietowych. Szkoły mogą być otwarte tylko w tych miejscach, z których blisko jest do schronu. Gdy jest alarm, dzieci muszą uciekać do schronów. To odbija się na nich psychosomatycznie. Mają bóle brzucha, koszmary, trzęsą im się ręce. Do tego pojawiają się problemy w relacjach, w kontaktach z rówieśnikami, z rodzicami. Jeśli więc ktoś w Ukrainie mówi o zmęczeniu wojną, to jest to naturalne. Zmęczenie jest zarówno psychiczne, jak i fizyczne. W tym kontekście niepoważnie mi brzmią słowa o zmęczeniu tą wojną np. osób komentujących w Polsce. Inspirujące podczas tych spotkań było dla mnie to, że widziałem konkretne zaangażowanie wielu ludzi. Spotykałem ludzi, którzy jako uchodźcy przyjechali ze wschodnich regionów Ukrainy na zachód i którzy tam angażowali się w pomoc innym, działali w różnych organizacjach. Chcą też robić coś konkretnego, mieć poczucie sprawczości w tych dramatycznych okolicznościach. To imponujące i budujące.

Pierwsza podziemna szkoła na Ukrainie w Charkowie, fot. PAP/Mykola Kalyeniak

A czy w niesieniu pomocy widać współpracę Kościołów katolickiego i greckokatolickiego?

– Tak. Miałem okazję przyjrzeć się temu, jak działa Kościół grekokatolicki i jestem pod ogromnym wrażeniem. Szefową tamtejszej Caritas jest świecka kobieta, znająca języki, wrażliwa, dobrze wykształcona, po prostu bardzo kompetentna. Świetnie się sprawdza. Jest też Fundacja Mądra Sprawa. Nazwa tej fundacji nawiązuje do historii arcybiskupa Andrzeja Szeptyckiego, sługi Bożego. Caritas Kościoła grekokatolickiego prowadzi punkty pomocy – nazywane „punktami leczenia ran”. To najczęściej kontenery, w których świadczona jest dzienna opieka. Można tam wypić kawę, herbatę, zjeść obiad. Jest też udzielane wsparcie psychologiczne. Wolontariusze wychodzą też z pomocą do kobiet, które straciły mężów i synów na wojnie. Byliśmy na spotkaniu z takimi kobietami, modliliśmy się także z nimi na cmentarzu. To jest grupa wsparcia, ma też wymiar religijny, ale jest otwarta dla wszystkich. I rzeczywiście widać, że one bardzo tego wsparcia potrzebują. Tam znajdują zrozumienie, tworzą się relacje. A państwowe instytucje tego jeszcze nie dają. O tym na szczęście pomyślała parafia, pomyślał Kościół.

>>> Ołeh Biłecki: wojna zawsze jest gdzieś w tle [ROZMOWA]

Dziennikarze na wyjeździe organizowanym przez KAI, fot. Dawid Gospodarek

Rozmawiałeś też z metropolitą Aleksandrem Drabynko (metropolitą perejasławsko-wiszniewskim). To duchowny który przeszedł z Kościoła prawosławnego moskiewskiego do Kościoła prawosławnego ukraińskiego. On mówi, że wpływy Cerkwi moskiewskiej maleją, ale cały czas są silne.

– To czuć. To przejawia się na różnych poziomach. Pamiętać trzeba też to, że Kościół ukraiński autokefaliczny wyłonił się i ukształtował całkiem niedawno. I w jego strukturach jest wielu księży uformowanych według starego – moskiewskiego – myślenia. To ma także wpływ na trudności w dialogu ekumenicznym. Często więc na poziomie deklaracji jest otwartość na dialog ekumeniczny, ale w regionach, w lokalnych społecznościach często jest sporo lęku, oporu i agresji. Widać to także w teologii i w nauce. Niektórzy duchowni na przykład odrzucają teorię ewolucji albo psychologię, co w obliczu wojny i wspierania straumatyzowanych ludzi jest dramatem. Na pewno jednak Kościół ukraiński oddziela się od rosyjskiego już od lat 90., a wojna i agresja Rosji od 2014 r. ten proces przyspieszyła. Ukraina chce być niezależna od Rosji, od władzy na Kremlu. Tak samo Kościół, zwłaszcza że moskiewski patriarchat się tak strasznie moralnie i doktrynalnie skompromitował. A gdy spojrzy się na historię, to widać wyraźnie, że Kościół i religia w Moskwie to spuścizna chrztu Kijowa.

A czy ludzie w małych miejscowościach o tym rozmawiają?

– Byłem parę miesięcy temu na Wołyniu, na pogrzebie żołnierza, który był związany z Polską, na jego grobie jest polska i ukraińska flaga. To była wieś, kościół w niej należy formalnie do Cerkwi moskiewskiej, teraz odłącza się od tej „centrali”, ale ludzie tej różnicy nie czują, mają swojego księdza od lat, on jest ich duszpasterzem. A kwestie polityczne w ogóle ich nie interesują.

W Polsce bardzo wyraźnie dostrzegalna jest aktywność abp. Światosława Szewczuka (biskupa Ukraińskiej Cerkwi Greckokatolickiej). Widzimy jego przesłania publikowane w internecie. Biskup odwiedza wiele krajów, m.in. Polskę, Stany Zjednoczone, gdzie zabiega o wsparcie dla walczącej o niepodległość Ukrainy. Czy także w Ukrainie jest tak odbierany? Czy jest liderem duchowym dla swoich rodaków?

– Trzeba pamiętać, że Ukraina jest różnorodna pod względem religijnym. Grekokatolików jest około 10%, mały procent to katolicy, a reszta to niewierzący. Trudno więc powiedzieć, że cały naród ukraiński widzi w abp. Szewczuku lidera, ale na pewno swoją działalnością dociera do wielu ludzi, także do ludzi spoza Kościoła greckokatolickiego. Rozmawiałem z jednym dziennikarzem, który nie jest osobą wierzącą, ale abp Szewczuk jest dla niego kimś inspirującym, szczególnie za sprawą codziennych przesłań, które publikuje w formie wideo, oraz odważnej postawy. Abp Światosław Szewczuk daje nadzieję i zapał do walki, ogromne wsparcie moralne.

Dawid Gospodarek (KAI) i abp Światosław Szewczuk, fot. archiwum prywatne

Czy w Kijowie i innych miastach, w których byłeś, widać zniszczone obiekty sakralne? Rosjanie – niestety – także te obiekty z premedytacją niszczą.

– W czasie, gdy byliśmy w Kijowie, doświadczyliśmy poważnego ataku rakietowego. Po czterdziestu dniach przerwy w atakach na stolicę, to był pierwszy tak zmasowany atak. Na szczęście wszystkie rakiety udało się siłom ukraińskim strącić, ale to nie oznacza, że nie ma zniszczeń. Spadające odłamki zawsze robią jakieś szkody. Niszczą budynki, elementy infrastruktury, niekiedy są też ranni. Przy okazji tej wizyty w Ukrainie mogłem odwiedzić też Buczę i Irpień. Wcześniej byłem tam w maju 2022 r. Znamy te miasta, wiemy jakich strasznych rzeczy dokonali tam Rosjanie. Dziś widać było, jak wiele Ukraińcom udało się tam odbudować. To bardzo budujące, gdy ludzie chcą żyć i dalej w miarę normalnie funkcjonować.

fot. PAP/EPA/Riccardo Antimiani

Nawet w miejscach, które doświadczyły tak wielkich dramatów, zbrodni wojennych.

– Zgadza się.

A czy Ukraińcy pytali Cię o słowa papieża Franciszka na temat Ukrainy? Wypowiedzi Ojca Świętego w tym temacie często budzą kontrowersje, są dla Ukraińców, także dla Polaków, niezrozumiałe.

– Wypowiedzi papieża bywają problematyczne. Rozmawialiśmy na ten temat z nuncjuszem apostolskim w Kijowie, rozmawialiśmy z biskupami. Ten temat pojawiał się przy prawie każdej rozmowie, widać, że to porusza Ukraińców. A Rosjanie też chętnie podchwytują te słowa Franciszka i starają się nimi manipulować. Jednak widzę u grekokatolików i u rzymskich katolików, że mają świadomość, kim jest – pod względem teologicznym – papież. Oni wiedzą, że to, czego chcemy od papieża, to fakt, żeby był symbolem jedności Kościoła, żeby utwierdzał nas w wierze.

I nie musi być mistrzem dyplomacji.

– Dokładnie. My, w Polsce, też mamy takie doświadczenia papiestwa. Znamy z historii papieży, którzy potępiali nasze powstania w czasie zaborów, nie wykazywali zrozumienia dla cierpienia Polaków i niesprawiedliwości jakiej doświadczali. Był papież Pius XII, który nie reagował na zbrodnie nazistów – nie potępił Hitlera przecież nawet za mordowanie księży. Oczywiście Ukraińcom byłoby lżej, gdyby papież bardziej wprost wspierał ich walkę o suwerenność i niepodległość. Ale jest też mocne przekonanie, że mimo tych dwuznaczności i wpadek, papież jest po ich stronie. Widzą wsparcie humanitarne, słyszą wezwania papieskie o pokój, słyszą jego modlitwę.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze