Dialog w małżeństwie jest jak siłownia [ROZMOWA]
Czy w małżeństwie można się kłócić, dlaczego kryzys jest szansą i czemu rozmowa w małżeństwie jest jak siłownia. Z Patrycją i Mateuszem Jarus ze Spotkań Małżeńskich rozmawia Aleksander Barszczewski.
Zastanawiam się, czy ludzie, którzy uczą innych rozmowy, sami mogą mieć z nią problemy. Kłócicie się czasem?
Mateusz: Ostatnio wczoraj.
Patrycja: Albo nawet dzisiaj!
Mateusz: Powiedziałbym, że jest pewna różnica między kłótnią a konfliktem. I rzeczywiście kłótnia niekoniecznie może być dobrym rozwiązaniem konfliktu. Pozwala ona wyrzucić z siebie emocje, rozładować to, co w nas siedzi, ale niekoniecznie jest konstruktywna. Nam zależałoby na tym, żeby było coś więcej niż tylko kłótnia. Żeby konflikt, który jest między nami, rozwiązać i dojść do jakichś konstruktywnych wniosków, żeby było z tego coś wartościowego.
Ale to nie jest tak, że kłócić się nie wolno?
Mateusz: Nie, nawet bym powiedział, że jeżeli jakaś para się nie kłóci to niekonieczne jest to dobry znak.
Patrycja: Różnica zdań, spór, jest oznaką tego, że nam zależy, że ta druga osoba jest dla nas ważna. Gdyby tak nie było, to nie wywoływałaby w nas tak silnych uczuć, również tych trudnych. I dla mnie pierwszym objawem tego, że małżeństwo przeżywa głęboki kryzys, jest pojawienie się obojętności – to znaczy moment, w którym tracimy już chęć nawet do kłótni i uznajemy, że to nie ma sensu, tyle razy próbowaliśmy i nawet już nie odzywamy się do siebie. Drugim takim niepokojącym objawem jest brak kłótni wtedy, kiedy jedna ze stron cały czas ulega drugiej, to znaczy jest różnica zdań, ale „dla świętego spokoju niech będzie tak jak ta żona chce” albo „niech będzie jak ten mąż chce”. Wtedy też nie ma kłótni, ale to jest tykająca bomba, czego również doświadczyliśmy w naszym małżeństwie. Te trudne uczucia, które się pojawiają w drugiej osobie, bo ulega dla „świętego spokoju”, nie znikają, ale kumulują się – aż do momentu, w którym wybuchają niekontrolowanie. Wtedy już nie mamy wyjścia, trzeba się nimi zająć.
Mamy wiele statystyk, które pokazują, że małżeństw, nawet sakramentalnych, rozpada się coraz więcej. Może jest to spowodowane tym, że ludzie za mało ze sobą rozmawiają? Za mało się kłócą? Czy kryzysów w ogóle należy się obawiać?
Mateusz: Nie. Oczywiście kryzys nie jest czymś przyjemnym, ale myślę, że może przynieść wiele dobrego dla małżeństwa. Zależy jak do niego podejdziemy i jak go przeżyjemy.
Patrycja: Kryzys jest sprawdzianem naszego dialogu i im więcej wysiłku włożymy w to, aby nauczyć się takiej rozmowy, która prowadzi do wzajemnego zrozumienia, do przebaczenia drugiej stronie, tym kryzys będzie mniej straszny. Dlaczego? Bo dialog to wyrabianie nawyku. Tak jak chodzimy na siłownię i ćwiczymy nasze mięśnie, żeby były silne i ładnie wyglądały, tak samo z dialogiem. Im więcej czasu spędzamy na rozmowie, która zbliża, na dialogu właśnie, tym będzie prostsza, tym będzie bardziej naturalna. Kryzys jest więc ogromnym wyzwaniem dla małżeństwa, stanowi jednak ogromną szansę, bo możemy zweryfikować, co spowodowało kryzys: może jakaś niewygodna sytuacja, coś, co nam przeszkadza, coś niewygodnego, z czym jeszcze nie potrafimy sobie poradzić. I kryzys jest po to, aby się tym zająć, jest pierwszym etapem zmiany.
Czyli co nas nie zabije, to nas wzmocni.
Mateusz: Zabawne, ale chyba wszystkie małżeństwa, które znamy, w szczególności w Spotkaniach Małżeńskich, przeżyły kryzys.
Patrycja: Często nawet bardzo głębokie kryzysy. W trakcie kryzysu człowiek ma przekonanie, że to jest nie do przejścia, że to już jest koniec i nie ma dla niego żadnych szans. Ale proszę temu nie wierzyć, dla każdego małżeństwa jest nadzieja.
Jakiś czas temu rozmawiałem z duszpasterzem akademickim z Wrocławia, księdzem Mirosławem Malińskim, który powiedział, że uciekamy przed rozwojem, ponieważ boimy się bólu. To trochę można też przełożyć na sytuację w małżeństwie: boimy się, że ta trudna rozmowa, która musi nastąpić, może sprawić ból. Albo drugiej stronie, albo przede wszystkim mnie.
Mateusz: porównanie z siłownią tutaj też bardzo dobrze pasuje. Idziemy na siłownię po to, żeby podnosić ciężary i potem mięśnie bolą, ale wtedy, kiedy bolą, czujemy, że się rozwijają, że się zwiększają. Tak samo jest w małżeństwie – te trudne sytuacje bolą, ale mogą przynieść rozwój, jeżeli pojawia się tam dialog.
Ciągle mówicie, żeby uczyć się „dialogu”. Ale rozmowy chyba nie uczy się człowiek dorosły. Czy może powinien?
Mateusz: Okazuje się, że niestety czasami dopiero w tym wieku człowiek tak naprawdę się uczy, czym jest rozmowa. Słowo: dialog może brzmieć trochę pompatycznie. Ale to nie jest tak, że przychodzi mąż do domu i mówi: Droga małżonko, pochylmy się proszę nad ważnymi kwestiami naszego pożycia małżeńskiego. Dialogujmy. Myślę, że nie chodzi o to, żeby wprowadzać jakąś sztuczność do życia, tylko o to, żeby jakoś uporządkować pewne sfery, m.in. właśnie rozmowę. Dialog wprowadza, w przypadku Spotkań Małżeńskich, cztery zasady. Dosyć ogólne, ale przekładają się bardzo konkretnie na codzienne życie.
Patrycja: Tak. Pierwszą z zasad jest słuchanie przed mówieniem, drugą rozumienie przed ocenianiem, trzecią dzielenie przed dyskutowaniem i czwartą, to zawsze największe wyzwanie: przebaczenie. I znowu, gdy wymienia się tak po prostu te zasady, mogą one brzmieć nieco pompatycznie, jednak na rekolekcjach Spotkań Małżeńskich my obrazujemy każdą z tych zasad sytuacjami z naszego życia: jak na przykład zasada słuchania przed mówieniem działa w naszym życiu, w naszym małżeństwie. To są konkrety, nie teoretyzowanie.
Zasady dialogu nie są chyba tylko dla małżeństw, prawda?
Mateusz: Nie, to jest pewien sposób życia, który jest związany z relacjami z każdą osobą, którą spotykamy. To są uniwersalne zasady i taka jest też misja Spotkań Małżeńskich: żeby docierać do jak największej liczby osób z dialogiem, nie tylko do małżeństw.
Jak realizujecie tę misję?
Mateusz: Prowadzimy rekolekcje dla małżeństw, spotkania dla osób, które dopiero do małżeństwa się przygotowują, a nawet dla osób, które dopiero się poznają, chodzą ze sobą.
Patrycja: Dla osób, które chcą się lepiej poznać i które przygotowują się do małżeństwa organizujemy Wieczory dla Zakochanych, które zaczynają się w Poznaniu już niebawem Pierwsze spotkanie odbywa się w kościele oo. franciszkanów konwentualnych na Górze Przemysła już 14 lutego, w Walentynki. Wieczory potrwają przez dziewięć kolejnych czwartków. Po więcej szczegółów zapraszamy na stronę spotkania-poznan.pl. Żeby się zapisać, wystarczy zadzwonić albo napisać maila, gorąco do tego zachęcamy.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |