Dobro nie robi hałasu: świadectwo ks. Luki Bovio o pomocy Ukrainie
Czternaście razy był z pomocą humanitarną na Ukrainie. Odwiedził tak niebezpieczne miejsca jak Chersoń, Charków czy przyfrontowe tereny w Donbasie i Zaporożu. O pracy ks. Luki Bovio pisze „L’Osservatore Romano” podkreślając, że choć niesione przez niego dobro nie robi hałasu, to realnie wpływa na poprawę życia cierpiących Ukraińców.
Watykański dziennik przypomina, że pochodzący z Mediolanu ks. Luca Bovio od 2008 roku mieszka w Polsce. Kapłan ze Zgromadzenia Misjonarzy Matki Bożej Pocieszenia jest sekretarzem krajowym Papieskiej Unii Misyjnej a od momentu wybuchu pełnoskalowej wojny ważnym elementem niesienia pomocy humanitarnej cierpiącym Ukraińcom. Na początku włączył się w organizowanie dachu nad głową dla ludzi chroniących się w Polsce. Gazeta przypomina, że w Łomiankach pod Warszawą, gdzie mieszka ten włoski kapłan schronienie znalazło 2 tys. kobiet z dziećmi, które przyjmowane były w rodzinach i strukturach duszpasterskich. Kolejny etap działania ks. Bovio, to dostarczanie wsparcia na Ukrainę. Angażuje się w to razem z ks. Leszkiem Kryżą, kierującym Biurem Pomocy Kościołowi na Wschodzie przy Konferencji Episkopatu Polski, oraz pochodzącą z Ługańska panią Riką Itozovą, która znalazła schronienie w Warszawie.
>>> Kard. Matteo Zuppi: wakacyjne obozy dla ukraińskich dzieci „ziarnami pokoju”
Ks. Bovio wspomina wyjazdy do doświadczonego Chersonia, gdzie rzeka Dniepr stanowi naturalną granicę, za którą stacjonują rosyjscy agresorzy. „Naszym punktem odniesienia jest tam ks. Maksym, proboszcz jedynej katolickiej parafii w tym mieście. Jemu przekazujemy pomoc, którą zbieramy w Polsce i we Włoszech dzięki sieci naszych dobroczyńców. Kiedy jedziemy na miejsce włączamy się w dystrybucję pomocy” – powiedział ks. Bovio. Przypomniał, że w tym mieście, które przed wojną liczyło ponad 300 tys. mieszkańców pozostała garstka ludzi, głównie osoby starsze, samotne i nie widzące dla siebie przyszłości w innym miejscu, świadome jednak ryzyka jakie wiąże się z pozostaniem w tym miejscu.
Włoski misjonarz podkreślił, że ludzie, którzy pozostali w Chersoniu i okolicznych wioskach żyją głównie dzięki pomocy humanitarnej. „Dostarczamy tam żywność, leki a także materiały medyczne dla ludzi starszych” – powiedział ks. Bovio. Zauważył, że ta pomoc w zasadniczy sposób ratuje życie: „Starsi ludzie otrzymują tam emerytury równowartości 200 zł miesięcznie, a to nie pozwala na przeżycie”. Kapłan przywołał dramat związany z wysadzeniem przez Rosjan tamy w Nowej Kachowce, co poskutkowało zalaniem Chersonia i ogromnymi stratami, co jeszcze bardziej pogorszyło sytuację ludzi na tych terenach.
>>> Kaczyn k. Kielc: 35 dzieci i młodzieży z Ukrainy przebywa na koloniach Caritas kieleckiej
Przed miesiącem ks. Bovio był ze swoją ekipą najpierw w Charkowie, tuż przy granicy z Rosją, a następnie w Donbasie. „Odwiedziliśmy Słowiańsk i Kramatorsk, które leżą na linii frontu od ponad 10 lat, ponieważ trzeba pamiętać, że konflikt zrodził się w 2014 roku w Donbasie” – przypomniał misjonarz. Zauważył, że choć jest pełnia lata, to już zaczyna myśleć o pomocy w zimie, kiedy we znaki da się Ukraińcom śnieg i mróz. Doceniając pracę ks. Bovio watykański dziennik przypomina, że „ucieczka przed wojną nie oznacza posiadania konkretnego projektu na dalsze życie. Wszystko zależy od ludzi, których się spotka. Wśród nich są również ks. Luca, ks. Leszek, Rika i mieszkańcy Łomianek, przekonani, że dobro jest silniejsze od zła, nawet jeśli dobro nie jest tak głośnie, nie robi tyle hałasu”.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |