Grafika Michała Brzezickiego

Dokąd prowadzi nas redefinicja pojęć i nowy pomysł w polskiej edukacji? [KOMENTARZ] 

Redefiniujemy pojęcia. Stosujemy wręcz Orwellowską nowomowę. Kobiecość przestaje być tą kobiecością, za jaką ją uważaliśmy jeszcze kilka lat temu. Wolność to także już inna wartość. Przykład znowu idzie ze świata. 

Ola pracowała w banku. Było jej tam źle. Skończyła prawo. Też nie było fajnie. Miała strasznego promotora. Teraz zarabia dużo, jest zadowolona i współczuje tym biednym pracownikom finansowym. Ola jest prosty… seksworkerką (gazeta.pl). W „Vouge” jest nawet artykuł o aktywistkach działających na rzecz osób pracujących seksualnie i o tym, jak wiele możemy się od nich nauczyć. W „Krytyce politycznej” możemy przeczytać artykuł Świętej Ladacznicy – prostytutki i feministki, w którym na wstępie mamy napisane: „Jestem młodą, ambitną kobietą, która w dzieciństwie uwielbiała «Pretty Woman» i fantazjowała o pracy dziwki. Od dwóch lat zarabiam na swoją przyszłość jako dziewczyna do towarzystwa”. Ach. te wielkie, spełnione ambicje. Na vice.com jest wywiad z aktorką filmów pornograficznych, która jest ze swojej pracy bardziej zadowolona niż z pracy asystentki dentystycznej. Ma męża, dobrą pracę i uważa, że Bóg pochwala to, co robi, bo kazał się kochać i rozmnażać. W sieci można też znaleźć artykuły o pozytywnym wpływie zdrady. Tego typu treści jest sporo. Gwiazdy filmów pornograficznych, prostytutki czy tancerki z klubów erotycznych były zapraszane do różnych programów telewizyjnych nawet w jej śniadaniowym, więc również często oglądanym przez dzieci, wydaniu. 

Królewna Śnieżka i redefinicja pojęć 

Redefiniujemy pojęcia. Stosujemy wręcz Orwellowską nowomowę. Kobiecość przestaje być tą kobiecością, za jaką ją uważaliśmy jeszcze kilka lat temu. Wolność to także już inna wartość. Przykład znowu idzie ze świata. Wystarczy posłuchać współczesne gwiazdy i celebrytów, żeby dowiedzieć się, o jaką kobiecość się teraz walczy, a jakie zachowania są nazywane wręcz patologicznymi. By daleko nie szukać, w 2025 r. swoją premierę ma mieć nowa ekranizacja wiekowego już dzieła jakim jest „Królewna Śnieżka”. W tej nowej wersji wiele ma się nie zgadzać. Zaczynając od krasnoludków, którzy nie mieli być krasnalami, tylko bardzo różnorodnymi etnicznie i płciowo aktorami, po ciemniejszą cerę Śnieżki słynącej, jak nazwa wskazuje, z bardzo bladej karnacji, skończywszy na całym przekazie, który sprawiał, że oryginalna wersja bajki w rzeczywistości trafi do kosza. Jak będzie w dniu premiery? Zobaczymy, ale już wiemy, że tę przesunięto, a z „krasnoludków” zrezygnowano. Jednak najbardziej interesuje nas to, co mówiła odtwórczyni głównej roli (Rachel Zegler) w różnych wywiadach. Według aktorki stara wersja bajki bardzo źle się zestarzała. Nie chodzi tutaj wcale o jakość animacji. Chodzi o przekaz. Według aktorki zakochany książę starający się o względy królewny to przerażający, dziwny stalker (prześladowca), a współczesna bohaterka będzie silną i niezależną liderką. Nie ma więc miłości, nie ma potrzeby bliskości drugiej osoby. Jest kobieca siła, niezależność i wyrwanie się od chorej męskiej miłości. 

fot. Youtube/Disney Polska

Męskość i kobiecość 

Nic dziwnego, że zmianie ulec ma całe podejście do tego szerokiego zagadnienia. Szerokiego, ponieważ – jeżeli chcemy zmienić męskość i kobiecość – to zmienimy wszystko, co się z tym nierozerwalnie łączy. Będzie to więc rodzina i małżeństwo. Ta zmiana pojęć odbywa się od wielu lat. Na tym również polegał ludobójczy komunizm, który – opierając się na ewolucyjnym materializmie, w rodzinie widział tylko pewne przejściowe środki. Engels wręcz dosłownie małżeństwo nazywa uciskiem jednej płci przez drugą. Małżeństwo przedstawiał jako relacje własnościowe, a jak wiadomo, komunizm takim własnościom się przeciwstawiał. Zdecydowanie bardziej pasują tutaj luźne i otwarte związki partnerskie, gdzie nie ma zasad wierności czy nierozerwalności. Tradycyjne pojęcie rodziny było dla Marksa pojęciem wrogim. To w rodzinie odbywała się walka klas. Według komunistów w tradycyjnej rodzinie mężczyzna jest przedstawicielem wyższej klasy, a kobieta uznawana jest jedynie za proletariat. Przerażająco zbieżna narracja do dzisiejszej „wolnościowej” i „nowoczesnej”. 

Rewolucja 

W tym duchu idzie świat. Od lat obserwujemy silne zmiany. Rewolucja seksualna na świecie zaczęła zmieniać wartości i priorytety. Coś, co w oczywisty sposób od zawsze było podstawową jednostką społeczną, czyli rodzina, zmieniliśmy na jednostkę. Do tego wmawia się, że to właśnie jedna z największych wartości, czyli wolność, przejawia się poprzez samodzielność, wyzwolenie czy walkę z tradycyjnymi wartościami. Atak przypuszczany jest z wielu stron. Związki partnerskie w miejsce małżeństwa i rodziny czy zrywanie z tradycyjnym podziałem ról to niektóre z nich. Ten drugi budowany jest już od najmłodszych lat. Obecnie dzieci uczy się, że nie ma już męskich i damskich podziałów. Wszystkie zawody są dla wszystkich. Lalki nie są skierowane do dziewczynek, a samochody dla chłopców. To, że ta ideologia nie ma dużego odzwierciedlenia w rzeczywistości, to już inna sprawa. Jeżeli zacznie się mówić, że każda dziewczynka może zostać kim tylko zapragnie, to wcale w dorosłości, jako kobiety, te osoby nie zaczną wybierać typowo męskich zawodów. To ideologiczne przekłamywanie odbywa się na bardzo wielu płaszczyznach. Wracając do światowego kina, mogę przywołać jedną z ostatnich wielkich adaptacji. „Diuna” w reżyserii Denisa Villeneuve’a to jeden z takich przykładów. W części drugiej mamy scenę, w której grana przez Zendaye, Chani mówi o równości między płciami, jaka panuje wśród fremenów (mieszkańcy pustynnej, tytułowej planety). Oczywiście nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie dwa fakty. Po pierwsze, film opiera się na powieści Franka Herberta, w której ten lud został stworzony na podstawie kultury muzułmańskiej. Tak w książce, jak i w rzeczywistości, panuje tam dość wyraźny podział na damskie i męskie funkcje – i jak można by w jakikolwiek sposób bronić teorii o podziale sprawiedliwym, to w żadnej mierze nie da się tego nazwać równością. Jednak ekranizacja nie musi dosłownie trzymać się wszystkiego, co było w książce (mimo że reżyser bardzo podkreślał, że chciał oddać czystego ducha książkowej „Diuny”). Jednak w jednej z następnych scen mamy zebranie starszych plemion, gdzie wyraźnie jest powiedziane, że kobiety nie mają tam prawa głosu. Jak w takim razie poważnie wybrzmiewa ta „równość”? Nie jest to przy tej produkcji przypadek odosobniony. W podobny sposób wypowiedziała się twórczyni kostiumów, która była zachwycona tym, że właśnie u fremenów panuje taka równość i nie ma rozróżnienia między płciami. Z tego powodu zaprojektowała identyczne kostiumy dla mężczyzn i kobiet (Tanya Lapointe, „Sztuka i duch Diuny”). Każdy z takich przypadków jest osobny, nieszkodliwy i wręcz niezauważalny. Osoba zwracająca na to uwagę, z łatwością może zostać nazwana czepialską. Jednak, gdy spojrzymy z dystansu i weźmiemy pod uwagę liczbę takich subtelnych zmian, łatwo możemy naszkicować obraz pewnej globalnej tendencji. 

fot. yt Warner Bros. Pictures

Bez rodziny w edukacji? 

W tym samym kierunku podąża polska edukacja. Proponowane przez minister Barbarę Nowacką zmiany z programu nauczania całkowicie wyrzucają takie pojęcia jak: małżeństwo, mąż i żona, matka i ojciec. Mimo walki z przeładowanym planem zajęć poprzez między innymi pozorne (bo kto ma dzieci, ten wie, że nadal funkcjonują) usunięcie zadań domowych, wprowadzony zostanie przedmiot „edukacja zdrowotna”, który ma być obowiązkowy. Obowiązkowy i to do bólu, bo kto się z tym przedmiotem nie zgadza, „ten wspiera pornolobby. Dziękuję” (z wystąpienia pani minister w sejmie). Koniec tematu i koniec dyskusji o edukacji. Pani minister stwierdziła i tak jest. Nie ma znaczenia fakt, że seksualność jest nierozerwalnie związana z wyznawanymi wartościami, a to oznacza, że rodzice zgodnie z konstytucją mają prawo wychować dzieci według własnych, a nie cudzych poglądów (pkt 48.). Nie tym razem. Tym razem będą to wartości lewicy. To, że rodzina jest podstawową jednostką społeczeństwa, a zdrowa rodzina jest podstawą zdrowo funkcjonującego człowieka mówi konstytucja, historia i badania naukowe. Jednak w nowym programie pojęcie „rodzina” pada jedynie w kontekście negatywnym, np. przy rozwodzie. O miłości zbyt wiele się nie dowiemy. W programie pada cztery razy, w tym trzy razy w jednym zdaniu. Nie ma łączenia rodziny czy małżeństwa z żadnymi wartościami, ani wspomnienia tego, co jest właśnie w konstytucji – że rodzina to podstawowa jednostka społeczna. 

Mamy za to omawianie negatywnego wpływu stereotypów płciowych, nacisk na rozwój orientacji psychoseksualnej w kierunkach: heteroseksualnej, homoseksualnej, biseksualnej, transseksualnej i wyjaśnienie pojęć cispłciowość i transpłciowość. Rodzina nie ma więc wartości, nie jest źródłem miłości. Ojciec i matka? Nie. Jedynie partnerzy w związku partnerskim, jak w biznesie. Mamy za to „tęczowy” wachlarz możliwości na wymyślanie swojej seksualności już od podstawówki. Nie ma też miejsca na przedstawienie tragicznych skutków ingerencji w seksualność dzieci, którą dostrzega coraz więcej państw na świecie. 10-letnie dzieci mają w programie zawartą medyczną normę, jak określono masturbację. Niestety i tutaj zabrakło miejsca na informacje o skutkach ubocznych i możliwości uzależnienia, czy choćby o łączeniu tej praktyki z oglądaniem pornografii i przerażającymi skutkami tego zjawiska na umysł rozwijającego się dziecka. Nie. Wspieramy pornolobby – jeżeli brakuje nam takich informacji w nowym przedmiocie. Tak grzmi minister Nowacka. 

fot. PAP/Albert Zawada

Nie widać, by w programie miało znaleźć się miejsce na walkę z uzależnieniem dzieci od telefonów i niesamowitą łatwością odnalezienia pornograficznych materiałów. Jak pokazują badania, po tego typu treści sięgają coraz młodsze dzieci. Codzienne oglądanie filmów czy zdjęć pornograficznych dotyczy około ¼ nieletnich, a regularnie ogląda ją około 70% młodzieży. To jednak dla lewicy za mało, by o tym mówić. Lepiej na obowiązkowych zajęciach, z całkowitym brakiem poszanowania woli rodziców, zachęcać do masturbacji. 

Kto będzie prowadził zajęcia i na jakiej podstawie naukowej? No tego już się nie dowiadujemy. Jeżeli nam to przeszkadza, to pamiętajmy, wspieramy pornolobby. Pozbawione kobiecości kobiety i męskości mężczyźni. Dzieci wychowywane na ideologicznej papce. Do tego wszystkiego pasuje tekst piosenki Jacka Kaczmarskiego, który zostawię jako podsumowanie tego komentarza. 

„Wszystko wolno! Hulaj dusza! 
Do niczego się nie zmuszaj! 
Niczym się nie przejmuj za nic! 
Nie wyznaczaj sobie granic! 
I nie próbuj nic zrozumieć 
Nie pochodzi – mieć – od – umieć 
Możesz wierzyć, lub nie wierzyć 
Nic od tego nie zależy 

Nie wyznaczaj sobie zadań 
Kto się nie wspiął – ten nie spada 
A kto pragnie być na szczycie 
Będzie spadał całe życie 
Nie stać cię na luksus troski 
Jesteś wszakże dziełem boskim 
No a Boga przecież nie ma 
Więc to tyle na ten temat 

Wszystkie mody, wszystkie style 
Równie piękne są – i tyle 
Lub, jak chcesz, równie szkaradne 
Konsekwencje tego żadne 
Zachwyt tyle wart, co wzgarda 
Stryczek tyle, co kokarda 
Prawda tyle, co jej brak 
Smaku brak – tyle co smak 

Bo to o to w końcu chodzi 
By niczego nie dowodzić 
Nie wykuwać tarcz utopii 
I nie kruszyć o nie kopii 
Nie planować i nie marzyć 
Co się zdarzy – to się zdarzy 
Nie znać dobra ani zła 
To jest gra – i tylko gra! 

Ktoś się wzburza, że tak nie jest 
Niech się wzburza! – Ty się śmiejesz! 
Nie daj wzburzać się, ni wzruszać 
Wszystko wolno! Hulaj dusza! 

Oj, nie wolno rzeczy wielu 
Kiedy celem jest – brak celu 
Zwłaszcza, jeśli duszy nie ma 
I to wszystko na ten temat”. 

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze