Domy z czerwonej cegły, czyli historia Nikiszowca [ZDJĘCIA]
Tradycji stało się zadość. Mimo że pandemia nie pozwala górnikom na huczne świętowanie Barbórki to orkiestra górnicza – jak co roku od ponad 100 lat – zagrała na ulicach Nikiszowca w Katowicach.
Już o świcie górnicy zebrali się przy ul. Zamkowej. Mówią, że to pobudka, ale tak naprawdę mieszkańcy obudzili się wcześniej, by zobaczyć i usłyszeć orkiestrę. Jedni z okien domów, drudzy na ulicy – w drodze do pracy, jeszcze inni w drodze powrotnej z rorat w kościele. To jest tradycja, musimy ją kultywować. Mieszkańcy Nikiszowca nie wyobrażają sobie, by poranek 4 grudnia wyglądał inaczej. Mimo że kopalnia Wieczorek 2 lata temu zakończyła wydobycie.
Główny punkt dzielnicy: pralnia
Przenosząc się dziś do Nikiszowca zajrzyjmy też do Muzeum Historii Katowic i jego działu etnografii miasta, bo właśnie tam możemy zobaczyć, jak domy w tej dzielnicy Katowic wyglądały na początku XX w. Budowa górniczej dzielnicy Katowic rozpoczęła się w 1908 r. Jednym z ważniejszych punktów na mapie Nikiszowca była pralnia, znajdowała się przy dzisiejszej ulicy Rymarskiej. Korzystali z niej wszyscy mieszkańcy dzielnicy. Na parterze wysokiego budynku z dużymi oknami mieściły się murowane koryta z kranami. Tutaj kobiety przynosiły kosze z brudnymi ubraniami. W gorącej wodzie płynącej z kopalnianej ciepłowni prały i gotowały bieliznę w specjalnych kotłach. Mokre rzeczy suszyły na strychach domów. Na miejscu można było też skorzystać z elektrycznych maszyn maglowniczych. Z urządzeń korzystano jeszcze do końca lat 80. XX wieku.
Zajrzyjmy do słownika gwary śląskiej. Tara do prania to waszbret albo rumpla. Z kolei pralnia – oczywiście z niemieckiego – to Waszhaus. Bielidłem nazywano środek do wybielania bielizny, a kastrol to duży kocioł do gotowania bielizny. W pralni znajdowało się 15 stanowisk złożonych z 4 kadzi (koryt, pralnic) oraz z kranów z gorąca i zimną wodą. Jednocześnie z pralni mogło korzystać 30 osób. Na podłodze ułożone były drewniane podesty – jako zabezpieczenie przed poślizgnięciem. Przy praniu korzystano z dwóch wanien: w jednej prano, w drugiej płukano brudne rzeczy. Namoczoną i namydloną bieliznę pocierało się o pofałdowaną blachę, usuwając w ten sposób bród. Następnie rzeczy płukano w czystej wodzie. By materiały nie wchłaniały kurzu ani wilgoci i dzięki temu mogły być dłużej używane – maczano je w krochmalu.
>>> Schodzimy 170 metrów pod ziemię, do kaplicy św. Barbary [ZDJĘCIA]
Maglowanie stanowiło ostatni etap długiego procesu prania. Przesuwanie się ciężkiej płaszczyzny po wałkach powodowało, że wszelkie zagniecenia znikały z maglowanych ubrań. Kobiety wracały do domów, przynosiły czyste pranie i … najświeższe nowiny z dzielnicy. Zadanie pomagało więc w utrzymywaniu kontaktów z innymi mieszkańcami i było na swój sposób przyjemne, ale gdy pomyśleć, jak teraz łatwo i bez większego zaangażowania można wyprać ubrania… to tamte sposoby jawią się jako niezwykle trudne i absorbujące.
Familoki – symbol Górnego Śląska
Postęp industrializacji na Górnym Śląsku, napływ ludności wiejskiej do pracy w kopalniach czy hutach wiązał się z rozwojem budownictwa mieszkalnego. Właściciele dużych zakładów, będąc często posiadaczami okolicznych gruntów, stawiali domy dla robotników i ich rodzin, tworząc tzw. budownictwo patronackie. Popularne i charakterystyczne familoki (czyli wielorodzinne domy dla całych rodzin) do dziś kojarzone są właśnie z Górnym Śląskiem.
Mieszkanie w takim osiedlu niezwykle integrowało społeczność lokalną, decydowało o dziedziczeniu zawodu w rodzinie, kultywowaniu tradycji zawodowych. Utrata pracy w zakładzie mogła nawet grozić wykwaterowaniem robotnika i jego rodziny z zajmowanego lokum. Nikiszowiec powstał z pomysłu członka zarządu kopalni „Giesche” (później „Wieczorek”) – Antona Uthemanna, a zaprojektowany został przez niemieckich architektów Emila i Georga Zillmanów. Typowe mieszkanie robotnicze złożone było z kuchni, do której wchodziło się z sieni, oraz z dwóch pokoi. Powierzchnia mieszkania oscylowała w okolicach 60 m2. Na dwa mieszkania przypadała jedna toaleta zlokalizowana na półpiętrze. Także urzędnicy zatrudnieni w kopalni mieli tu swoje mieszkania, większe od tych robotniczych.
>>> Abp Skworc do górników: nie traćcie nadziei i wiary
Święta Anna
Gdy wyjdziemy z nikiszowskiego mieszkania naprzeciwko zobaczymy dużą świątynię. To kościół pw. św. Anny. Jego budowę rozpoczęto w 1914 r., przerwał ją jednak wybuch I wojny światowej. Po kilku latach prace wznowiono. Styl – neobarokowy, we wnętrzu świątyni zachowała się większość elementów z jej pierwotnego wystroju. Szczególnie cenne są 75-głosowe organy. Ołtarz główny z figurą św. Anny, ambona i chrzcielnica zostały wyrzeźbione przez artystę z Monachium – Georga Schreinera. Autorem witraży był Georg Schneider z Ratyzbony.
>>> Abp Grzegorz Ryś modlił się za górników i ich rodziny [ZDJĘCIA]
Ostateczny wygląd świątyni nieco odbiega od projektu. Kopuły, którymi miały być przykryte wieże, zastąpiono niskimi, namiotowymi hełmami. Zdecydowano się również pozostawić ceglane elewacje, choć projekt przewidywał ich otynkowanie. Dzięki temu kościół lepiej dopasował się do swojego otoczenia, czyli ceglanych bloków Nikiszowca. Nikischacht był zasiedlany od 1911 r., działo się to stopniowo, w miarę oddawania do użytku poszczególnych bloków. Budowę ukończono w 1919 r. Oprócz domów mieszkalnych w skład osiedla wchodziły też budynki użyteczności publicznej: szkoły, wspomniana wcześniej pralnia, łaźnia, poczta, gospoda oraz barak dla zakaźnie chorych.
Minione dziesięciolecie przyniosło radykalną zmianę wizerunku Nikiszowca. Osiedle, które wraz z zakończeniem pracy kopalni na początku XXI w. kojarzono przede wszystkim z poważnymi problemami społecznymi, dziś należy do najpopularniejszych atrakcji turystycznych regionu. W 2011 r., decyzją prezydent RP znalazło się na liście pomników historii. Ogromną rolę w przemianach zachodzących na terenie osiedla odegrali sami mieszkańcy i wspierający ich sympatycy. Dzięki aktywności różnych stowarzyszeń powstało m.in. miejsce pamięci poświęcone ofiarom wypadków górniczych w kopalni „Giesche” – „Wieczorek”.
Nie ma dwóch takich samych
Szczególnie popularny jest hucznie obchodzony w lipcu odpust z okazji święta patronki kościoła. Ulica Świętej Anny uchodzi za najbardziej fotogeniczną z nikiszowieckich ulic. Wielokrotnie pokazywano ją w kadrach filmowych, m.in. w śląskich filmach Kazimierza Kutza „Perła w koronie” i „Sól ziemi czarnej. Chociaż wszystkie domy na terenie osiedla zostały wybudowane z czerwonej cegły licówki, a parapety i obramienia okienne pomalowane są czerwoną farbą, trudno znaleźć dwa jednakowe wejścia do klatek schodowych. Choć… może warto to sprawdzić?
Galeria (9 zdjęć) |
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |