PAP/Albert Zawada
Duchowni w Polsce – przemilczany kryzys. Troska o siebie to nie luksus, to obowiązek
Choć zdrowie psychiczne staje się coraz ważniejszym tematem w publicznej debacie, wciąż zbyt rzadko mówi się o jego kondycji wśród księży. Tymczasem duchowni w Polsce zmagają się dokładnie z tymi samymi problemami, co ich koledzy we Francji czy Włoszech: z depresją, wypaleniem, samotnością, uzależnieniami. Problem jest realny, a systemowego wsparcia praktycznie brak. W dodatku w samym Kościele temat ten bywa ignorowany lub ośmieszany – jako „wymysł” albo „przywilej słabych”.
Już ponad dekadę temu, w latach 2012–2013, wśród 223 księży archidiecezji katowickiej przeprowadzono badania skalą depresji Becka i skalą jakości snu. Wyniki były alarmujące:
27,4% księży miało symptomy depresji,
20,2% poważne zaburzenia snu,
92,4% skarżyło się na chroniczne zmęczenie,
niemal połowa zmagała się z poczuciem samotności, mimo aktywnej posługi.
Źródła tych problemów są złożone: samotność wynikająca z celibatu, zmiany parafii, napięte relacje z przełożonymi, spadające zaufanie społeczne do Kościoła, ogromna ilość obowiązków administracyjnych i coraz trudniejsze relacje z wiernymi, zwłaszcza w szkołach. To wszystko potęguje frustrację, zniechęcenie i kryzysy.

Wypalenie, uzależnienia, wstyd – tabu, które zabija
Coraz więcej duchownych doświadcza wypalenia zawodowego. Skarżą się na brak granic między pracą a życiem prywatnym, nieustanną presję, by być „dostępnym zawsze i dla wszystkich”. Część ucieka w alkohol – szacuje się, że nawet 20% duchownych w Polsce może zmagać się z uzależnieniem.
Największą barierą nie jest jednak sam problem, ale wstyd, lęk i opór przed szukaniem pomocy. Spotkanie z psychologiem lub psychiatrą wciąż dla wielu duchownych uchodzi za oznakę słabości, braku powołania, „duchowego deficytu”. „Nie chcemy, by kuria się dowiedziała” – to zdanie powtarza się aż nazbyt często.
Starsze pokolenie duchownych wciąż chętnie szydzi z tych, którzy idą na terapię. Pokutuje przekonanie, że terapia prowadzi do egoizmu, że „prawdziwy ksiądz” ma słuchać, nie mówić o swoich emocjach. Ale to szkodliwy mit. Terapia nie uczy egoizmu. Uczy odpowiedzialności, odwagi i uczciwości wobec siebie. Uczy rozpoznawania własnych emocji, wyznaczania zdrowych granic i rezygnowania z ról, które zżerają siły: wiecznego ratownika, mediatora, „tego zawsze dostępnego”.
>>> Psychiatra: brak odpoczynku to zdrowotny kredyt, który trzeba będzie spłacić
To nie znaczy, że tacy ludzie stają się „niewygodni”. To znaczy, że stają się zdrowsi – i bardziej ludzcy. A w dłuższej perspektywie – lepsi w swojej posłudze.
To nie jest tylko sprawa księży
Ksiądz z depresją, uzależnieniem czy wypaleniem nie tylko cierpi. Taki ksiądz nie jest w stanie dobrze służyć innym. Jego trudności prędzej czy później przełożą się na wspólnotę, na relacje z wiernymi, na jakość pracy duszpasterskiej. Wypalony ksiądz rzadziej będzie podejmował nowe inicjatywy, trudniej mu będzie słuchać, mniej chętnie wyjdzie naprzeciw tym, którzy potrzebują pomocy.
Nie bez powodu mówi się, że kryzys powołań zaczyna się tam, gdzie młodzi ludzie widzą przemęczonych, samotnych, zgorzkniałych księży. Bo kto chciałby iść tą drogą?
Nie tylko modlitwa. Potrzebna jest odpowiedzialność.
Jednym z najczęstszych argumentów, którymi niektórzy próbują unieważnić temat terapii czy troski o zdrowie psychiczne, jest: „Więcej modlitwy!”. Ale czy modlitwą naprawdę można „załatwić” wszystko? Bóg daje powołania lekarzom, psychiatrom, psychologom nie po to, by ich ignorować, ale po to, by przez ich wiedzę i doświadczenie służyli tym, którzy potrzebują pomocy.

Kiedy boli nas serce, idziemy do kardiologa. Kiedy głos siada, idziemy do laryngologa. Dlaczego więc, gdy boli psyche mamy udawać, że to nic? Psycholog i psychiatra to lekarze psychiki, nie tabu dla „wariatów”.
>>> Modlitwa różańcowa korzystnie wpływa na zdrowie psychiczne – najnowsze wyniki badań
Duchowni mówią wprost: najczęściej odczuwają przygnębienie, zmęczenie, poczucie winy, niską samoocenę, lęk przed oceną. Ich perfekcjonizm podsyca strach przed porażką. Niemal połowa czuje się niezrozumiana i samotna. Wielu zmaga się z natrętnymi, obciążającymi myślami. To nie fanaberia – to sygnał alarmowy.
Jak troska o ciało przekłada się na troskę o duszę – ks. Bartosz Fijałkowski
Dobrym przykładem tego, jak ważna jest troska o zdrowie fizyczne i psychiczne, jest świadectwo ks. Bartosza Fijałkowskiego (@ksiądz_na_masie), który dzieli się z nami swoimi doświadczeniami:

Na początku chcę odwołać się do pięciu zasad życia duchowego według o. Franza Jalicsa SJ, bo zobaczyłem film pana Tomasza Samołyka, w którym podaje te zasady. I na początku zupełnie się z nimi nie zgadzałem, bo zobaczyłem, że na pierwszym miejscu wcale nie ma modlitwy – i to był dla mnie szok. Okazuje się, że na pierwszym miejscu był sen. Co ciekawe, na drugim miejscu też nie było modlitwy, a był ruch – co również było dla mnie nie lada szokiem. Modlitwa była dopiero na trzecim miejscu, potem relacje i praca.
Zacząłem się zastanawiać, jak to możliwe, że modlitwa jest dopiero na trzecim miejscu. Popatrzyłem na swoje życie, popatrzyłem na o. Franza Jalicsa, który jest mistrzem życia duchowego, i zacząłem się do tego przekonywać, nie podważając absolutnie znaczenia modlitwy. I dostrzegłem, że aby modlitwa była żywa, musi wypływać z człowieka, który jest żywy i obecny. Bo jak nie jestem wypoczęty i obudzony, jest trudno – ja, jako człowiek z duszy i ciała, muszę mieć świadomość swojego ciała.
Przez pierwszy rok swojego kapłaństwa chciałem wszystkiego bardziej, wszystkiego na 100%, jednak szybko okazało się, że to trudne. Zacząłem jeść śmieciowe jedzenie, wszystkim się stresowałem, sen był albo i go nie było. Przez to zapuściłem się fizycznie, byłem ociężały, a modlitwa – nawet brewiarz – była dla mnie jak przez mgłę. Panie Jezu, przecież ja chcę być tak bardzo blisko Ciebie, ale nie mam siły. To nie była kwestia braku wiary, ale braku energii.
Zachęcony przez moich parafian, Tobiasza i Filipa, którzy mnie trochę wprowadzili w ten świat zadbania o siebie i swoje ciało, zacząłem działać. Na początku moim celem było zrzucenie trochę wagi. Siłownia to nawet nie było moje hobby, to raczej była walka o siebie. Zacząłem trenować. I szybko stało się to moją pasją. Po pewnym czasie to już nie była tylko walka o wagę, ale zobaczyłem, jak treningi wpływają na moje kapłaństwo, na moje relacje z ludźmi i na moją modlitwę – czego się zupełnie nie spodziewałem.
Okazało się, że ten trening siłowy – trójbój – przełożył się na moje funkcjonowanie. Bo jak się trochę potrenuje, zmęczy, to się lepiej śpi. Jak się trochę poćwiczy, to ma się przestrzeń do rozładowania napięć, które się tworzą – i wtedy znacznie lepiej funkcjonuje moja głowa. Jak już ćwiczę, to dbam o jedzenie, o to, co i ile jem.

I co najważniejsze w tym wszystkim – moja modlitwa i relacja z Panem Bogiem stały się żywe. Ja – jako Bartek, ja – jako ja. Nagle zacząłem poznawać siebie. Przestałem krzyczeć z przeciążenia (chociaż na siłowni tych ciężarów też jest dużo), ale z takiego przeciążenia mentalnego. Nie ciągnie mnie w dół, nie mam wołania o sen. Trening na siłowni dał mi to, że mam siłę – tę fizyczną i psychiczną – i mam siłę duchową, by nie zagubić się w jakimś wirze obowiązków, presji otoczenia.
I zgadzam się z tym, co mówi o. Jalics, i do tego w życiu dochodzę: modlitwa nie zastąpi snu – regeneracji. Nawet najpiękniejsze adoracje nie zastąpią ruchu – wysiłku fizycznego. Post nie zastąpi zadbania o to, co jem (a to ważne w kwestii gospodarki hormonalnej), bo jeśli mamy jakieś niedobory hormonalne, to też ma wpływ na nasze funkcjonowanie. Ciało (także ciało księdza) potrzebuje troski, potrzebuje, żeby o nie zadbać.
I oczywiście niektórzy mi zarzucili, że uprawiam kult ciała. A mi nie chodzi o żaden kult ciała, tylko o miłość Pana Boga, która też uczy mnie szacunku wobec siebie. Bo jeśli ja nie zadbam o siebie, to nie będę miał siły, żeby zadbać o kogoś innego. Bo będę przeciążony, zasapany…
Abp Fulton Sheen napisał w swojej autobiografii takie słowa, że kapłan jest zawsze ambasadorem Chrystusa, ale kapłan w tym wszystkim zawsze pozostaje człowiekiem. I to jest dla mnie klucz – z jednej strony to, co boskie (sakramenty, Słowo), a z drugiej doświadczenie kruchości gliny, z której jesteśmy utworzeni.
Jeśli chcę, żeby w moim sercu palił się ogień miłości, to muszę o to zadbać. Sport nie odciąga od modlitwy. Wręcz przeciwnie – pomaga modlitwie. Bo ciało nie jest w kontrze do duszy, wręcz przeciwnie – ciało ma służyć duszy.

W życiu trzeba mieć pasje
Innym dobrym pomysłem na odreagowanie napięć i zadbanie o zdrowie psychiczne jest pielęgnowanie różnych pasji. Warto pamiętać, że hobby, które wykracza poza obowiązki duszpasterskie, nie jest stratą czasu, lecz elementem troski o siebie.
Dobrym przykładem jest mój współbrat, o. Andrzej Albiniak OMI, którego pasją jest niesienie pomocy ludziom na wodzie. Od kilku lat angażuje się w działalność WOPR-u w Iławie. Jak sam przyznaje, daje mu to ogromną satysfakcję i stanowi skuteczny „reset” głowy. Kontakt z naturą, odpowiedzialność za innych, konkretne działanie poza murami parafii – to wszystko pomaga mu zachować równowagę psychiczną i spojrzeć na swoje powołanie z nowej perspektywy.
Takie przykłady pokazują, że troska o siebie to nie egoizm, ale mądra i odpowiedzialna forma życia. Pasja nie odciąga od kapłaństwa. Wręcz przeciwnie – czyni je bardziej ludzkim, zdrowym i autentycznym.
Zdrowy ksiądz to nie luksus. To fundament Kościoła.
Choć badania obejmowały niewielką grupę księży z jednej archidiecezji, ich wnioski są uniwersalne. Kapłaństwo nie chroni przed wypaleniem, samotnością, depresją. Wręcz przeciwnie – często te trudności są w tej posłudze jeszcze bardziej odczuwalne.
>>> Kiedy kapłan nie daje już rady. Alarmujące dane o zdrowiu duchownych
Nie wystarczy kilka konferencji o psychologii ani modna dziś „higiena duszy”. Potrzeba odważnej rozmowy o odpowiedzialności za siebie. Bo ksiądz, który nie zadba o siebie, nie będzie miał siły zadbać o innych.
Zmęczony ksiądz wciąż jest księdzem. Ale zmęczone serce nie potrafi dawać nadziei, dopóki samo jej nie odzyska.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
| Zobacz także |
| Wasze komentarze |
Większość Polaków chce skróconego czasu pracy, najlepiej do czterech dni w tygodniu
Leków nie wolno wyrzucać do śmieci ani do kanalizacji; to zagrożenie dla środowiska i zdrowia
Siostry na Haiti pracują, by ulżyć cierpieniom swojego ludu





Wiadomości
Wideo
Modlitwy
Sklep
Kalendarz liturgiczny