https://www.freepik.com/freepik

Duszpasterz wspólnoty Winnica Racheli: po aborcji ważne jest pojednanie z samym sobą [ROZMOWA]

Od 2016 r. w Trójmieście działa wspólnota Winnica Racheli, organizując rekolekcje dla osób z doświadczeniem aborcji. Duszpasterzem wspólnoty jest ks. dr Jacek Nawrot, który w rozmowie z Anną Gorzelaną opowiada o procesie przebaczenia sobie, o syndromie ocaleńca oraz o ważnej roli mężczyzn wobec decyzji o aborcji.

fot. Anna Gorzelana

Anna Gorzelana (misyjne.pl): Winnica Racheli proponuje rekolekcje dla osób z doświadczeniem aborcji – czyli dokładnie dla kogo?

Ks. Jacek Nawrot (duszpasterz wspólnoty Winnica Racheli Trójmiasto): –Zorganizowaliśmy już dziewięć edycji rekolekcji, które na początku były skierowane tylko do kobiet, które przerwały ciążę. W trakcie tej pracy zrozumieliśmy, że aborcja trwale dotyka nie tylko samej kobiety, która przerywa ciążę, ale szerszego grona –  lekarza, który tej aborcji dokonuje i asystujących mu osób, a także ojca tego dziecka.

Zajmujecie się leczeniem, a czy również profilaktyką?

– My zajmujemy się pomaganiem kobietom, które już aborcji dokonały, czyli zabiły swoje dzieci w łonie. Są inne wspólnoty, które zajmują się ochroną życia poczętego, robią wszystko, żeby do aborcji nie doszło. Bardzo różne są powody i uwarunkowania aborcji, natomiast zawsze jest to ogromne cierpienie wewnętrzne, które polega przede wszystkim na zwróceniu się przeciw sobie samemu. Jest to chęć ukarania siebie, potępienia i często uczucia nienawiści wobec samej siebie.

Jak Ksiądz myśli – z czego wynika to, że mężczyźni się nie zgłaszają?

– Być może ich to tak nie dotyka jak kobietę, która w swoim ciele poczęła dziecko, nosiła je, miała z nim silną więź, którą gwałtownie przerwała. Nie chcę rzucać oskarżeń, że mężczyźni uciekają od odpowiedzialności, bo mogą to inaczej przeżywać. Natomiast faktem jest też nasze doświadczenie, że zdecydowanej większości aborcji by nie było, gdyby obok tej kobiety stanął mężczyzna. Świadczy to o bardzo dużej niedojrzałości mężczyzn, z którymi kobiety poczęły dziecko – niedojrzałości mężów, ale nie tylko.

Pozostawione kobiety czują bezradność, nie wiedzą, co zrobić i przychodzą im do głowy najgorsze myśli. Często to pod wpływem złych doradców dochodzi do aborcji. Cierpienie po aborcji bywa tak wielkie, że trudno mi nawet sobie je wyobrazić, pomimo tego, że wielokrotnie stawałem naprzeciwko osoby, która próbowała wyrazić słowami swoje cierpienie.

freepik.com/freepik

Co ma na celu udział w organizowanych przez Was rekolekcjach?

– W ich czasie dokonuje się duchowy proces uzdrowienia wewnętrznego osoby, która dokonała aborcji. Mamy ułożony plan rekolekcji, który funkcjonuje też w kilkudziesięciu innych krajach, mamy podręcznik, według którego prowadzimy te rekolekcje i trzymamy się go ściśle, więc nie jest to spontaniczność, ale rzetelny i opracowany wraz ze specjalistami program. Czas rekolekcji opiera się na ćwiczeniach, podczas których mocno obecne jest słowo Boże, towarzyszy kapłan oraz psycholog.

Ma to prowadzić do „uzdrowienia wewnętrznego”, czyli dokładnie do czego?

– Aby nastąpiło uzdrowienie, potrzebne jest przebaczenie – żeby kobiety po dokonaniu aborcji potrafiły przebaczyć sobie to, co zrobiły. Aby potrafiły wziąć odpowiedzialność za swój czyn, oddać to w ręce Boga i iść dalej, żyć. Dlatego, bez względu na to, co zrobiły, jeśli mają skruchę w sercu – Bóg im wybacza i chce, żeby żyły. Jesteśmy narzędziem, które ma pomóc w odzyskaniu więzi z Bogiem.

Ważne jest pojednanie z Bogiem, pojednanie z dzieckiem utraconym, ale przede wszystkim z samym sobą – ze swoimi emocjami, uczuciami, oskarżeniami, dręczeniami, odrzucaniem siebie. Jak wspomniałem, często dominuje uczucie nienawiści. Do siebie, do swojego życia, ciała.

A czy te uczucia przekładają się na stosunek wobec zabitego dziecka, np. nienawiść wobec dziecka za to, co się zrobiło, a z czym ktoś sobie nie umie poradzić?

– Nie, kobiety, które do nas trafiają, mają poczucie, że zrobiły coś strasznego – skrzywdziły bezbronne dziecko, które zostało im dane i którego były matką. I na tym polega właśnie ich trauma – nie mogą sobie wybaczyć.

freepik/prostooleh

Proces uzdrowienia może dokonać się podczas weekendowych rekolekcji czy też otwierają one zaledwie pewien cykl formacji zmierzającej do przebaczenia?

– Na rekolekcje wystarczy pojechać raz, w ich czasie można doświadczyć uzdrowienia. Natomiast to nie oznacza, że problem się kończy. Można na tych rekolekcjach uzyskać zerwanie z nienawiścią do samej siebie, ale pozostaje proces leczenia. Już nie uzdrawiania, bo uzdrawia Bóg w czasie rekolekcji i daje zakotwiczenie w tym wydarzeniu na przyszłość wobec kolejnych dręczących myśli, które pewnie będą wracać. Kluczem jest to zakotwiczenie spotkania z Bogiem, który mi przebaczył i na które można się zgodzić, przyjąć przebaczenie wobec siebie. Z tym kobiety wyjeżdżają, natomiast później ważne będzie leczenie swojej psychiki, pamięci, uczuciowości, wrażliwości. Aborcja powoduje bardzo głębokie uderzenie w całą strukturę człowieka – psychiczną, fizyczną, duchową.

Do nas przyjeżdża zaledwie ułamek promila kobiet, które dokonują aborcji, a dużo pozostałych na różne sposoby próbuje poradzić sobie ze swoja historią. Na pewno wszystkie zmagają się z ogromnym cierpieniem.

Z niewyobrażalnym trudem zmierzają się również kobiety, które straciły dziecko nie poprzez aborcję, a przez poronienie – czy one również zgłaszają się na rekolekcje?

– To jest zupełnie inny temat, funkcjonuje wspólnota rodziców po stracie dziecka. Ale zatroszczyć się trzeba w tych przypadkach o inny rodzaj rany. Inaczej jest stracić dziecko, a inaczej przyczynić się do śmierci swojego dziecka.

Chciałabym jeszcze zapytać o ocaleńców, czyli o osoby, które poczęły się i urodziły w łonie kobiety, która dokonała wcześniej aborcji. Do nich również kierujecie spotkania?

– Ponieważ te osoby przeżywają różne traumy związane z doświadczeniem aborcji, uznaliśmy, że jest to na tyle silnie powiązane ze sobą, iż ocaleńcy również mogą przyjeżdżać do nas na rekolekcje. Ocaleniec, czyli ktoś, kto urodził się w łonie, które jest już cmentarzem, śmiercią. I następnie poczęło się tam życie, które się rozwinęło. W tych przypadkach skupiamy się na pojednaniu z tym dzieckiem, czyli ze swoim rodzeństwem.

EPA/PETER KOMKA HUNGARY OUT Dostawca: PAP/EPA.

Czy poza rekolekcjami Winnica Racheli organizuje też inne formy wsparcia osób w tym cierpieniu?

– Rekolekcje to nasza główna oś działań, ale poza nimi organizujemy też spotkania w sanktuarium Matki Bożej Brzemiennej w Matemblewie – tam jest msza w intencji dzieci utraconych, w intencji matek, a potem spotkanie. Uczestniczące w tym osoby brały udział w rekolekcjach, dzięki kolejnym spotkaniom mają przestrzeń możliwości kontaktu ze sobą nawzajem i z nami.

To jest jednak bardzo osobista sprawa – jaką drogę wybierze dana osoba po rekolekcjach. One doprowadzają do punktu pojednania z Bogiem, dają punkt wyjścia, ale dróg jest wiele. Warto po rekolekcjach Winnicy Racheli zbudować dla siebie system wsparcia – tego, co mnie chroni i wzmacnia, co pozwala mi iść do przodu, ale tu są już bardzo różne propozycje i różne potrzeby poszczególnych osób.

W 2016 r., w związku z Rokiem Miłosierdzia, papież Franciszek udzielił wszystkim kapłanom władzy rozgrzeszania osób, które popełniły grzech aborcji, a później przedłużył swą decyzję. Czy Księdza zdaniem w Kościele zwiększa się zrozumienie przebaczenia tego grzechu przez Boga?

– Trudno mi powiedzieć, nie mam danych na ten temat. Osoby, które dokonały aborcji to w aspekcie duszpasterskim ogromna rzadkość. Być może księża pracujący w stałych konfesjonałach są świadkami wielu takich spowiedzi – chciałbym, żeby tak było, bo sakrament po doświadczeniu aborcji jest niesamowicie ważnym krokiem w kierunku istnienia i życia dla tej kobiety.

fot. Maciej Kluczka

Problem nie znika od razu po wyznaniu grzechu – kobiety, które do nas przyjeżdżają często już dawno wyznały grzech i dostały rozgrzeszenie. U niektórych minęło wiele lat, ale przyjeżdżają na rekolekcje, bo problem nie zniknął. Chcę mocno podkreślić, że czym innym jest wybaczenie Boga – nie jest to równoznaczne z wybaczeniem sobie samemu. My na tych rekolekcjach dajemy tylko impuls, to jest proces, który trwa. Ten impuls jest bardzo mocny, w oparciu o niego osoba będzie własnym wysiłkiem budowała swoją więź z Bogiem, dzięki której będzie żyła.

Czy Księdza zdaniem może się zdarzyć jakakolwiek sytuacja, w której aborcja będzie rozwiązaniem?

– Jako duszpasterz osób pracujących z tymi osobami jestem pewien, że naprawdę w żadnym wypadku nie warto się decydować na aborcję. Cierpienie, strach i lęk kobiety, która znajdzie się w bardzo trudnych, niekorzystnych warunkach jest często zbyt przygniatający, ale jest niczym w porównaniu ze strachem, lękiem, bólem, cierpieniem kobiet, które tej aborcji dokonały. Nie warto, żeby nie robić krzywdy dziecku, ale i sobie – nie warto całego swojego człowieczeństwa rozrywać od środka na kawałki. Bo zbieranie się po tym jest po prostu bardzo ciężką i długofalową pracą – wybierajmy życie. Są możliwości, które – bez łamania Prawa Bożego – pomogą rozwiązać każdy problem w trakcie trwania ciąży.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze