Fot. pixabay.com

Dwa sposoby na modlitwę. Oba dobre?

Gdy zaczynasz się modlić, w domu czy w kościele  wyłącz się, wyłącz myśli, wycisz głowę, zostaw to, co cię otacza, skup się na modlitwie, na kontemplacji, na rozmowie z Bogiem.

Taki mamy obraz idealnej modlitwy. A na pewno wielu z nas. I może taka modlitwa rzeczywiście jest idealna. Nie żyjemy jednak w idealnym świecie i czasami z tego świata trudno się wyrwać, tak po prostu o nim zapomnieć, także w czasie modlitwy. Nie chcę podważać dobrych rad bardziej doświadczonych i nie chcę prezentować „wywrotowych” teorii. Nie taka moja intencja. Chchę jednak podzielić się z Wami, Drodzy Czytelnicy, pewną refleksją. Pomyślałem niedawno, że modlitwa nie zawsze musi (i pewnie nie zawsze może) być takim doskonałym wyciszeniem. Nie zawsze jest to możliwe ani konieczne.

Trzeba o tym porozmawiać 

Niekiedy modlimy się w środku dnia, między obowiązkami, zabiegani (ja tak robię np. w czasie przemieszczania się komunikacją miejską lub gdy wchodzę na chwilę do mijanego akurat kościoła). Niekiedy modlimy się po całym dniu obowiązków, zmęczeni lub pełni zadowolenia, smutni lub radośni. Naszym naturalnym odruchem może być chęć rozmowy o tym z najważniejszymi dla nas osobami: z rodziną, przyjaciółmi, bliskimi, z Bogiem, Maryją.

Różaniec na dwóch poziomach  

Mam tak, że modlitwa różańcowa bardzo mi w tym pomaga. Jej powtarzalność, pewna rutyna pozwala i na kontemplację (skupieniu się na wypowiadanych słowach modlitwy), ale także na swego rodzaju rozmowie. Wtedy słowa modlitwy są przeniesione do tła. Wtedy na pierwszy plan wysuwają się nasze myśli, które kierujemy do Maryi, naszej Matki. Pozdrawiamy ją słowami „Zdrowaś Maryjo…”. To da się zrobić, i co więcej – to pozwala się wyciszyć, uporządkować myśli i uczucia. Tak jakby Maryja w tym czasie wlewała w nas spokój, przekazywała rady, zapewniała o swojej bliskości. Oczywiście nie warto przesadzać i traktować różańca jako biura podawczego, okienka, w którym chcielibyśmy załatwić nasze sprawy. Warto też czasami odłożyć wszystkie myśli na bok i zająć się wyłącznie kontemplacją słów modlitwy różańcowej oraz skupieniem się na wyciszeniu, na słuchaniu Drugiej Strony.

Modlitwę jako rozmowę, w podobnym duchu i klimacie, przedstawia znana nam wszystkich pieśń: „Wszystkie nasze dzienne sprawy przyjm litośnie Boże prawy…”. To przykład takiej codziennej modlitwy człowieka zatroskanego, czasami zmartwionego, zdenerwowanego albo zrozpaczonego. To może być też modlitwa człowieka radosnego, który właśnie osiągnął jakiś sukces, przed którym stoją wielkie wyzwania, który czuje tremę i motywację. Dlaczego tych uczuć, tych wszystkich myśli, które kołaczą się nam po głowie, nie „przegadać” z Bogiem czy z Maryją? Czasami warto! Nic przecież nie stoi też na przeszkodzie, by taką „modlitwę – rozmowę” połączyć z późniejszą kontemplacją, wyciszeniem. Jedno drugiemu nie przeszkadza.

Dziś pierwsza sobota miesiąca. Dzień szczególnie poświęcony Maryi. Biorę więc do ręki różaniec, by porozmawiać z Maryją, ale i by Jej posłuchać. 

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze