#DwieNawy: krytyka papieża Franciszka
Wydawałoby się, że na swój widok powinniśmy rzucać się sobie do gardeł, jednak po dwóch latach wspólnej pracy i dziesiątkach dyskusji odkryliśmy z niemałym zdziwieniem, że więcej nas łączy niż dzieli.
Jesteśmy właściwie na kościelnych antypodach: jeden z nas czyta „Tygodnik Powszechny”, drugi „Christianitas”. Jeden inspiruje się Tischnerem, drugi Ratzingerem. Jeden chodzi na Msze św. do parafii, drugi na trydenckie. Wydawałoby się, że na swój widok powinniśmy rzucać się sobie do gardeł, jednak po ponad roku wspólnej pracy i dziesiątkach dyskusji odkryliśmy z niemałym zdziwieniem, że więcej nas łączy niż dzieli. Jesteśmy jak dwie nawy jednego kościoła. Właśnie to doświadczenie wspólnoty pomimo dzielących nas różnic zainspirowało nas do rozpoczęcia nowej serii felietonów #DwieNawy, w których pokazywać będziemy, jak w całej kościelnej różnorodności można odnaleźć jedność.
Michał Jóźwiak
Media, także te katolickie, dzielą się w ostatnim czasie na te, które krytykują papieża i na te, które za wszelką cenę próbują go bronić. Trudno mi stanąć po którejkolwiek ze stron. Mam wrażenie, że ci, którzy nie zostawiają na papieżu Franciszku suchej nitki, mają jeden cel: wyróżnienie się, pokazanie, że nie należą do głównego nurtu. Chcą za wszelką cenę pokazać, że hurraoptymizm po wyborze nowego papieża był przesadzony, a oni są mędrcami, którzy zasiadają w jury oceniającym działalność następcy św. Piotra i troszczą się o PRAWDZIWE nauczanie Kościoła. Tak jakby Franciszkowi zależało na czymś zupełnie innym.
Nie mogę jednak nie rozumieć tych głosów, które próbują rozwiewać wątpliwości np. dotyczące adhortacji „Amoris laetitia”. Nie jestem zwolennikiem siedzenia cicho, kiedy coś wymaga wyjaśnień, szczególnie w tak ważnych kwestiach jak choćby przyjmowanie Komunii św. przez osoby rozwiedzione i żyjące w ponownych związkach. Należy jednak rozróżnić krytykę, która wynika z troski o Kościół od tej, której celem jest jedynie robienie z siebie mądrzejszego od papieża. Nie bójmy się krytyki jak przysłowiowy diabeł święconej wody.
Ryszard Kapuściński zauważył kiedyś, że niektóre plemiona afrykańskie rozwijają się słabiej, bo nie przyjmują krytyki. Reagują na nią agresywnie lub przynajmniej niechętnie. Oby Kościół nigdy nie stał się jak plemię, które nie potrafi zmierzyć się z krytyką. Oznaczałoby to, że święty spokój cenimy ponad prawdę.
Aleksander Barszczewski
Nie da się nie zauważyć, że konserwatyści „mają problem” z papieżem Franciszkiem. Krytyka jego działań przybiera najróżniejsze, często niestety dość absurdalne formy. Nie bierze się ona jednak znikąd i warto się zastanowić nad jej przyczynami.
Papież świetnie prezentuje się w mediach i ma doskonały kontakt z młodymi. Pozwala na robienie sobie popularnych selfie, rozmawia przez telefon z osobami piszącymi do niego listy. Problem jednak w tym, że często na tych pięknych gestach się kończy. Papież, kreowany na człowieka czynu, okazuje się być bezradnym „papieżem gestów”. Najbardziej jaskrawym przykładem może być chyba nieudana reforma Kurii Rzymskiej, która stanowiła jeden z głównych „postulatów” Franciszka, a której szczegółów nie poznaliśmy do dzisiaj. Zresztą przykłady można mnożyć: fiaskiem przecież zakończył się również Synod Biskupów o Rodzinie, z którego nie wynikło nic poza dyskusją nad kontrowersjami zawartymi w posynodalnej adhortacji.
Niestety obok Franciszka powstał tak naprawdę drugi, zupełnie odrębny papież – ten wykreowany przez media. Popierający rozwody, jednopłciowe małżeństwa i w ogóle wszystko, co współcześnie modne i politycznie poprawne. I to chyba właśnie niezdolność papieża do rozbicia tego fałszywego obrazu najbardziej świadczy o jego słabości i bezradności.
Posądzanie papieża o złe intencje jest śmieszne, wydaje mi się jednak, że jego słabość jest skutecznie wykorzystywana, a to już bardzo niedobrze. Dlatego właśnie za naszego papieża Franciszka trzeba się bardzo dużo modlić, do czego wszystkich zachęcam.
Przeczytaj pozostałe felietony z cyklu „#Dwie Nawy”!
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |