Dzień z życia księgarza
Praca w księgarni to przygoda. Wielu ludziom wydaje się, że polega ona głównie na siedzeniu za biurkiem i czytaniu książek. Ale tak naprawdę nie ma na to czasu. Zamówienia, faktury, zwroty niesprzedanych książek, porządkowanie na półkach, ale przede wszystkim… klienci!
Przez wiele lat pracowałam w księgarni. Nie w markecie z książkami, ale w niewielkiej, klimatycznej księgarence z kominkiem. Dziś, w Międzynarodowym Dniu Księgarza, odsłonię dla was kulisy pracy w księgarni, a właściwie jej najciekawszej części, czyli kontaktu z klientem. Księgarz w małej księgarni zna swoich klientów i dlatego śmiało może ich podzielić na kilka typów.
Stali klienci
Tutaj do komunikacji wystarcza tylko spojrzenie. Księgarz wie i rozumie. Najczęściej stały klient chce sobie w spokoju pobuszować miedzy półkami. Jeśli się kocha książki, to chce się z nimi przebywać sam na sam.
Z niektórymi z biegiem czasu nawiązuje się więź, a także sympatia. Pojawiają się żarciki i swego rodzaju rytuały. – Aż tyle wyszło? – pyta przy kasie klient regularnie kupujący po kilka książek. – Że tak zacytuję pewną mądrość ludową: widziały gały, co brały – kwituje księgarz. I oboje, klient i księgarz, z równym rozbawieniem znów odegrają tę scenę za kilkanaście czy kilkadziesiąt dni.
Stali bywalcy
Czasami to podkategoria stałego klienta, ale niekoniecznie. Wpadają do księgarni, by opowiedzieć o wnuku, siostrzeńcu, nowej ustawie o ogródkach działkowych czy o tym, że pies łysieje. Uroczy starszy pan przechodzący obok księgarni pyta, czy nie trzeba mi bułeczki, bo właśnie idzie do piekarni i mógłby przynieść. Pani częstuje czereśniami, bo właśnie kupiła: „a pani wyjść cały dzień nie może, a witaminy potrzebne”. To bardzo miłe i pokazuje, że księgarnia to nie zwykły sklep.
Klient szaradzista
Niby wszystkie książki są wpisane do programu księgarskiego w komputerze. Ale w konfrontacji z klientem szaradzistą komputer staje się bezużyteczny. I nie chodzi o awarię sprzętu. Umysł księgarza musi się wyćwiczyć w odgadywaniu tytułu po głównym bohaterze, pobocznym wątku, kolorze okładki z wydania sprzed pięciu lat… a także w pewnej grze „zgadnij, jaki tytuł przekręciłem”. Na przykład klient może zapytać o książkę „Biegając w trawie” – trzeba odgadnąć, że chodzi o „Buszującego w zbożu”, „Migotanie” – to „Lśnienie”, a „Krystian i Izolda” – to „Tristan i Izolda”.
Zaawansowane stadium szaradzisty może zapytać: wie pani co, szukam książki, którą czytała moja sąsiadka, nie pamiętam tytułu, ale bardzo ja wciągnęła – i jeśli nie znamy sąsiadki, to jesteśmy bez szans. Może też powiedzieć: to była książka o kobiecie i ta kobieta jest na okładce. Wtedy w zasadzie możemy przejść do działu „obyczajowe” i na chybił – trafił wyciągnąć ze 20 tytułów – każdy będzie pasował do opisu.
Klient spłoszony
Można go poznać od samych drzwi. Wchodzi jakby zawstydzony faktem, że znalazł się w takim miejscu. Często zapomina powiedzieć „dzień dobry”. Rozgląda się nieco błędnym, zagubionym wzrokiem. Księgarz musi uważać, żeby nie spłoszyć takiego osobnika. Jeśli taki klient nie ucieknie po minucie, wtedy można zapytać: „Czy w czymś pomóc?”.
Czasami zdarza się, że klient wprawia księgarza w lekką konsternację, ściszonym głosem pytając o jakiś bestseller. Bo bestseller, jak sama nazwa wskazuje to książka, która się najlepiej sprzedaje, a w sezonie podręcznikowym może to być podręcznik do przyrody dla klasy piątej… Ale dobry księgarz szybko przypomina sobie, co ostatnio reklamowano na przystanku autobusowym i po kłopocie.
Klient awanturujący się
Powody do awantur są rozmaite. Na przykład że na półce album o Niemczech stoi obok albumu o Polsce, bo przecież tyle złego nam ci Niemcy w historii zrobili. Ale na szczęście argument, że na mapie też Niemcy są obok Polski ostudził zapał dyskutanta. Powodem do awantury w księgarni katolickiej są też tak zwane tematy drażliwe. Czasami ktoś – w zasadzie nie wiedzieć dlaczego – postanawia właśnie w księgarni wylać swoje żale na proboszcza, Kościół, finansowanie Kościoła, przestępstwa czy niesprawiedliwe potraktowanie podczas spowiedzi.
Jeśli klient robi to kulturalnie, to oczywiście można porozmawiać na różne tematy. Ale jeśli wchodzą w grę krzyki i inwektywy, wtedy miły i uśmiechnięty księgarz musi wydobyć z siebie element dyscyplinujący i stanowczo położyć kres takim zachowaniom.
Klient wigilijny
Wpada do księgarni w Wigilię o godzinie 11:00 czy 12:00 i pierwszym pytaniem, które stawie jest: czy pakuje pani na prezent? Księgarz odpowiada twierdząco, więc klient z ulgą na twarzy prosi o cztery książki w twardej okładce. Nie jest już wtedy ważne, o czym, za ile i czy bestseller. Bo w zasadzie w wigilijne przedpołudnie, na godzinę przed zamknięciem księgarni wyboru już nie ma. Ostatnie książki w twardej okładce, jakie znajdują się w księgarni, są pakowane w papier – też obojętnie jaki – i ruszają z zadowolonym klientem w dalszą gonitwę – za kosmetykami, skarpetami i koniakiem.
Lubię księgarnie.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |