Fot. pixbay

Dziesięcina – zaprosić Boga do zarządzania finansami

Dziesięcina kojarzy nam się ze średniowieczem, a czasem i z wyzyskiem. Na pewno jednak dla wielu ludzi nie ma ona pozytywnych konotacji. Jednak ci, którzy decydują się dzisiaj regularnie oddawać część swoich środków na potrzeby Kościoła i bliźnich, uznają to za wielką pomoc także dla siebie.

Dziesięcina ma korzenie starotestamentalne. Jest to nakaz biblijny dla Izraelitów. Zobowiązani oni byli każdego roku oddawać dziesiątą część swoich plonów na lewitów, którzy poświęcali się służbie Bożej i nie posiadali dochodów z ziemi (Lb 18, 21-24). Oni zaś z tego co otrzymywali również mieli ofiarować dziesięcinę „na ofiarę dla Pana” (Lb 18, 26). Istniała także tzw. dziesięcina trzeciego roku – co trzy lata oddawano ją ze wszystkich zbiorów nie tylko na rzecz lewitów, lecz także dla ubogich, sierot i wdów. Takie polecenie Bóg dał w Księdze Powtórzonego Prawa.

>>> Jaki jest sens jałmużny? Pismo Święte odpowiada

Krótka historia dziesięciny w Kościele

Nowy Testament nie pozwala stwierdzić, czy dziesięcina funkcjonowała we wczesnym chrześcijaństwie. Nie zmienia to faktu, że wierni dzielili się swoimi dobrami ze wspólnotą. „Jeden duch i jedno serce ożywiały wszystkich wierzących. Żaden nie nazywał swoim tego, co posiadał, ale wszystko mieli wspólne” – czytamy w Dziejach Apostolskich (Dz 4, 32). Listy św. Pawła potwierdzają także organizowanie zbiórek na potrzeby bliźnich i Kościoła. Chrześcijanie moralnie od początku zobowiązani byli do jałmużny. Instytucja obowiązkowej dziesięciny na utrzymanie Kościoła powstała w początkach średniowiecza we Francji Merowingów. Jak możemy się domyślać, nie zawsze łatwo było ją egzekwować.

Fot. Wikipedia/Domena Publiczna

Pierwsze wzmianki o dziesięcinie pochodzą z przełomu V i VI w. z diecezji Arles, wtedy nazywano ja jeszcze jałmużną. Dopiero w 567 r. synod w Tours wezwał wiernych do oddawania 10% od swoich majątków na potrzebujących jako udział w pokucie w intencji pokoju. W 585 r. na synodzie w Macon dziesięcina stała się prawem. To data przełomowa. Od tego momentu aż do XVIII/XIX w. dziesięcina była obowiązkiem, od VIII w. obłożonym także sankcjami władzy cywilnej – taki precedens ustanowił po raz pierwszy Karol Wielki. Przeznaczano ją na otrzymanie duchownych, remonty świątyń i wszelkie inne wydatki Kościoła. W Polsce obowiązek dziesięciny został zniesiony w trakcie rozbiorów.

Panie Boże, oddaję Ci wszystko poza finansami

Obecnie dziesięcina w Kościele katolickim funkcjonuje dobrowolnie. Są bowiem wspólnoty, w których nadal oddaje się 10% swoich dochodów. Jedną z nich jest Wspólnota Emmanuel, uznana przez Stolicę Apostolską w 1998 r.

– Każdy członków jest zobowiązany do oddawania „słusznej dziesięciny”– mówi Janusz Tarasiewicz, który wraz z żoną od 29 lat jest we Wspólnocie Emmanuel. – Nie chodzi o dokładne 10 procent, lecz o to, żeby każdy z nas do tej sfery finansowej i materialnej swojego życia wpuścił Pana Boga. Często jest tak, że my ją zachowujemy dla siebie. Nawet jeśli wszystko oddajemy na modlitwie Bogu, to zdarza się, że finanse jednak niezbyt chętnie. Trzeba sobie uświadomić, że wszystko co jest w naszym życiu, należy do Pana Boga, także pieniądze.  Oddawanie „słusznej dziesięciny” pozwala mi powiedzieć Panu Bogu, że dosłownie każda dziedzina mojego życia jest Jemu poddana.

pieniądze
fot. pixabay

Co oznacza, że dziesięcina powinna być słuszna?

– My żyjemy w różnych realiach – odpowiada Tarasiewicz. – Rozumiemy to z żoną tak, że dziesięcina nie powinna negatywnie odbijać się na naszej rodzinie, ale musi troszkę zaboleć. To jest jednak coś, co oddaję. Nie mogę zapominać o tym, że moja rodzina potrzebuje pewnych podstawowych rzeczy.

Wysokość dziesięciny omawia się na specjalnych spotkaniach z konkretnym bratem czy siostrą z Emmanuel, którzy wspierają daną osobę na drodze we Wspólnocie. To jednak każdy z członków lub rodzin indywidualnie podejmuje decyzję o konkretnej kwocie. Wiedzą o niej tylko ofiarodawcy i odpowiedzialni za poszczególne wspólnotę. Nie jest to podawane do publicznej wiadomości.

Ważne serce, nie ilość

– Poruszyło mnie świadectwo naszych braci z Afryki, z Wybrzeża Kości Słoniowej – mówi Janusz Tarasiewicz. – Żyją w ogromnej biedzie i nie wystarcza im pieniędzy nawet na godziwe przeżycie, a jednak oddają raz w tygodniu jedną miskę ryżu jako dziesięcinę. Tak bardzo chcą się dzielić tym, co mają, mimo ich trudnej sytuacji materialnej.

Całość dziesięciny we Wspólnocie Emmanuel przeznaczona jest na ewangelizację świata. Pilnuje się tego, żeby te pieniądze rzeczywiście szły tylko na to. Inne wydatki Wspólnoty, choćby organizacyjne, muszą pochodzić z innych datków.

– Chodzi o to, że na ewangelizację też potrzeba środków – mówi. – Nie da się tego zrobić całkowicie bez pieniędzy.

fot. cathopic.com

Oddając dziesięcinę, można natrafić na wiele pokus. W życiu państwa Tarasiewiczów był moment, gdy mieli dość duże kłopoty finansowe.

– Zaczęliśmy budować dom, wzięliśmy kredyt. Był taki moment, że trochę kombinowaliśmy i uznaliśmy, że jako dziesięcinę będziemy oddawać trochę więcej swojego czasu Wspólnocie. Ale czuliśmy, że coś jest nie tak, i choć mieliśmy dość duże kłopoty finansowe, postanowiliśmy ostatecznie, że będziemy dziesięcinę oddawać. To zdecydowanie bardzo pozytywnie wpłynęło na nasze życie. Wprowadziło pokój i umożliwiło nam ułożyć właściwie nasze problemy i sprawy materialne. Uznaliśmy, że to dziedzina, w której Pan Bóg jest, i będzie pomagał.

Potrzeba cierpliwości

Według członków Wspólnoty Emmanuel praktykowanie dziesięciny przynosi duchowe owoce i wprowadza pokój.

– Kiedy ustawiamy budżet na kolejny miesiąc, to dziesięcina jest oddawana jako pierwsza, zaraz pierwszego dnia miesiąca. Dzięki temu widzę, że pieniądze są potrzebne, ale przestałem traktować je jako problem, bez względu na to, czy mam ich akurat więcej czy mniej. Jeśli mamy gorsze miesiące, albo na coś akurat brakuje, to wiem, że pewnie jest to dobre dla mnie. W tej sferze finansów to wszystko działa w długim czasie. To nie jest tak, że przez dwa miesiące będziemy oddawać dziesięcinę i się wszystko naprawi. Potrzeba tutaj cierpliwości.

fot. cathopic

Mój rozmówca podkreślił, że taca czy inne formy jałmużny, jakie praktykuje, są czymś oddzielnym niż dziesięcina w jego życiu. To wszystko przeznacza ze swoich środków na utrzymanie.

– Chcę dodać, że nie ja decyduję na co będą wydane pieniądze z mojej dziesięciny. Zostawiam to Panu Bogu, który prowadzi naszą Wspólnotę – podsumowuje Tarasiewicz.

Otrzymałem, więc daję

Niektórzy oddają dziesięcinę niejako „nieoficjalnie” na potrzeby Kościoła i potrzebujących. Tak robi Karol z Zielonej Góry.

– Przeznaczam te pieniądze raczej na dzieła katolickie niż na funkcjonowanie samego Kościoła czy parafii – mówi. – Jest taki program realizowany przez Caritas, „Rodzina rodzinie. Syria”. Jesteśmy tam z żoną zapisani i oddajemy pewną kwotę. Widzimy na co nasze środki idą, bo otrzymujemy regularnie newsletter z informacjami o rodzinach, którym pomagamy. Regularnie wpłacamy też na świątynię Opatrzności Bożej, świetlicę środowiskową w naszej poprzedniej parafii i na misje werbistów. Jak pozbieramy to wszystko, to wychodzi z tego ok. 10% naszych zarobków netto.

fot. Caritas

– Dlaczego to robimy? – dodaje. – Bo warto pomagać. Ja uważam, że skoro mi się w życiu poszczęściło i nigdy nie byłem bezrobotny, miałem pracę i w miarę przyzwoite zarobki, to naprawdę dobrze się tym dzielić. Zwłaszcza, że na świecie dzieją się prawdziwe tragedie. Filmy i zdjęcia, które utrzymujemy z Syrii pokazują dramat tych ludzi. Aleppo to jedna wielka ruina, a rodziny, którym pomagamy, dotknięte są bezrobociem, kalectwem i wieloma innymi problemami. Teraz bez wahania zaangażowaliśmy się też w pomoc Ukrainie.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze