Fot. Michał Jóźwiak

Dziewięć dni jedności (a może więcej?) [FELIETON]

Może być jak z pustym wigilijnym miejscem przy stole. Są momenty, gdy Pan Bóg robi swoiste „sprawdzam”. Pół biedy, gdy przygarniemy kogoś z własnej inicjatywy. Przyjeżdża samotna ciotka, przychodzi samotna sąsiadka, a i z teściową tę kolację, a może i nawet dwa dni, damy radę przeżyć. Czujemy się tacy wspaniałomyślni, wypinamy z dumy pierś, jak do przypięcia medalu (a to przecież normalna normalność). Kłopot, gdy zadzwoni do drzwi ktoś śmierdzący, brudny… lub uchodźca. Przywołam dane, które ostatnio mnie zatrwożyły. IBRIS na zlecenie „Rzeczpospolitej” zbadał, ilu z nas deklaruje, że przyjmie na wigilię uchodźcę/migranta ze strefy przygranicznej. Grupą najbardziej otwartą na przyjęcie migranta do wigilijnego stołu okazali się niewierzący i niepraktykujący – 70% z nich było na to gotowych (36 – zdecydowanie, 34 – raczej), a 28% nie. Wierzący wyszli blado. Z litości dla nas nie przytoczę danych. Potrafimy w święta uciec od wojen, wojenek, potyczek i poty(czycz)uniek. Na dzień. Czasem na dwa. Mainstreamowe media drukują poradniki, jakich tematów nie podejmować, a jak już się pojawią, to jak od nich uciec. Na dzień. Czasem na dwa. Jak z tą miłością nam wychodzi, widziałem w bimbie (wiadomo, że w Wielkopolsce nie je się ziemniaków, tylko pyry, to tak samo nie jeździ się tramwajem, ale bimbą). Pani w średnim wieku zwróciła uwagę innemu pasażerowi, wieczorem w drugie święto, że nie ma maseczki. Miał na palcu różaniec, na szyi mały krzyżyk. Wyzwał ją i zaczęło być niemiło. Nie doszło do rękoczynów tylko dzięki pomocy pasażerów. Pomyślałem: „widać, że już po świętach”.

>>> Marcin Wrzos OMI: Onet.pl przeżył nawrócenie duszpasterskie. Już nie płody, a dzieci nienarodzone [FELIETON]

Fot. pixabay

Oprócz Kościoła w Polsce taki dzień istnieje także we Włoszech. Jestem dumny z tego, że taki dzień organizujemy. Dziś XXV raz obchodzimy hucznie, bo rocznicowo, Dzień Judaizmu w Kościele katolickim. Jutro rozpoczynamy Tydzień Modlitwy o Jedność Chrześcijan, a w dzień po ich zakończeniu XXII Dzień Islamu w KK (26 I). Dlaczego jestem dumny z Kościoła w Polsce? Bo te dni są obchodzone u nas jako drugim kraju na świecie. Mają nas uwrażliwić. Będziemy się modlić. Będzie wiele rozmów. Będziemy razem przy stole (na marginesie polecam kuchnię żydowską i arabską). Może pojawią się wspólne inicjatywy. Będziemy prowadzić dialog na różnych płaszczyznach: międzyludzki, międzykulturowy, ekumeniczny, międzyreligijny. Będą: rabin naczelny, rabini, mufti, imamowie, pastorzy, liderzy, batiuszkowie, arcybiskupi i biskupi… i co najważniejsze – „zwyklaki”. Wydarzenia tych dni przypominają, że w chrześcijańskie DNA wpisana jest miłość bliźniego, a także przebaczenie, szacunek, wprowadzanie jedności i pokoju – względem „innych”. Naprawdę dzieje się wiele i możemy być dumni. Czasem ten dialog ma uśmiechnięty później wydźwięk. Gdy z jednym z proboszczów nie dało się dogadać, współbracia na naradzie wspólnoty powiedzieli, że niech Marcin to ogarnie, że skoro z muzułmanami się dogaduje, to i z nim może mu się udać… Udało się.

To czysta Ewangelia. Dokumenty ogłoszone i podpisane na poziomie soboru, papieża, dykasterii watykańskich sporo o tym mówią. Mówią, że jako wyznawcy jednego Boga, w którym jako chrześcijanie odkryliśmy Trójcę, jesteśmy zaproszeni do szukania bardziej tego co łączy, a nie tego, co dzieli. I to nie tylko przez te dziewięć dni i nie tylko w cieniu synagogi/meczetu/katedry. Ale każdego dnia, w każdym miejscu.

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze