Egzorcyzmy, pająki i włoski taniec
Te trzy rzeczy zostały zestawione nieprzypadkowo. Tarantyzm istniał rzeczywiście, a dzisiaj podtrzymywany jest w różnych formach, i to nie tylko w kulturze południowych Włoch.
Wszystko zaczęło mi się sklejać w całość, kiedy rok temu, idąc wieczorem uliczkami małej, hiszpańskiej miejscowości, zauważyłam ludzi tańczących przy skocznej muzyce płynącej z głośników. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że dochodziła północ, a wszystko działo się na małym placyku przy otwartych oknach kamienic (temperatura dochodziła do 40oC). Pomyślałam od razu, że w Polsce ktoś nasłałby na tych ludzi Policje, ponieważ niektórzy musieli z pewnością wstać rano do swoich zajęć. Ale tam panował zupełnie inny klimat. Wtedy trudno było mi to wytłumaczyć, ale teraz zaczynam to rozumieć.
Pajęczy trans
By zrozumieć fenomen tańca na półwyspie apenińskim (i w ogóle południu Europy), trzeba między innymi wiedzieć, czy jest tarantyzm. To fenomen, który trudno jasno wytłumaczyć, ponieważ łączy w sobie wiele płaszczyzn – fizycznych i duchowych. W ogromnym skrócie można powiedzieć, że to zrytualizowana forma rozładowywania pewnego napięcia wywołanego nerwicą. Skojarzenia z tarantulą nie są przypadkowe, ponieważ według tradycji odwołuje się właśnie do ukąszenia przez tarantulę (lub raczej karakurtę). Jad tego pająka wywołuje zaburzenia neurologiczne i mięśniowe. Do objawów zaliczyć można m. in. wzmożoną potliwość, ogromne drgawki, zaburzenia rytmu serca, wzrost temperatury ciała, ogólne pobudzenie, a nawet psychozy. W literaturze można nawet odnaleźć działania przypisywanie tarantyzmowi, takie jak „bezwstydne zachowania”.
Według tradycji, gdy tylko „zdiagnozowano” ukąszenie (oczywiście zazwyczaj ukąszone były kobiety), do tego domu przybywała specjalna orkiestra i zaczynała grać specyficzną muzykę w bardzo szybkim tempie. Ukąszona kobieta zaczynała tańczyć (choć lepszym określeniem byłoby ruszanie się) w rytm muzyki. Wierzono bowiem, że szybko wypoci toksyny z organizmu. Tak opisywał to Giorgio Baglivi:
Osoby ukąszone przez tarantulę wkrótce po ukąszeniu padają na ziemię półżywe, bez sił i zmysłów, leżą nieruchomo i bez życia, często wzdychają lub głośno jęczą. Objawy te zaczynają stopniowo ustępować, gdy do akcji wkracza muzyka. Chory zaczyna wykonywać nieznaczne ruchy palcami, rękami i stopami, później innymi częściami ciała. Ruchy te w miarę potęgowania się rytmu zwiększają swój zasięg.
Wszystko jednak wskazuje na to, że tak kiedyś racjonalizowano objawy nerwicy (tak jak tzw. histerii, ponieważ jako jeden objawów często traktuje się tzw. priapizm). Dlaczego jednak w tych czasach i tym regionie odnotować można ją było na tak wielką skalę?
https://www.youtube.com/watch?v=RqDjqiCnV80
Mania tańca
Tarantyzm nie był odosobnionym przypadkiem „szału tanecznego”. Nie jest to bez znaczenia, że rozwinął się on w Europie w okresie panowania „czarnej śmierci”, gdy życiu ludzkiemu groziło wiele niebezpieczeństw. Tarantella była wyrazem społecznych lęków i nerwicy, na które lekiem był muzyczny trans, a raczej muzyczna terapia. W książce pt. „Czas na taniec, czas na śmierć: niesamowita historia plagi tańca z 1518 r.” przeczytać możemy o niezwykłym przypadku w Strasburgu (Francja) w czasie, gdy region ten był dotknięty ogromnym kryzysem poprzez przedłużający się głód, epidemię ospy i syfilisu. Pewna kobieta (Maria z Nardo) została „ukąszona” czego objawem prócz choreomanii była publicznie wyrażona agresja w stosunku do swojego męża oraz osobiste uwagi na jego temat, które normalnie zostały by w czterech ścianach.
https://www.youtube.com/watch?v=jtswRJcVI1E
W różnych włoskich źródłach antropologicznych można nawet natrafić na sformułowanie, które odnosiło się do tej tzw. muzycznej terapii a mianowicie „egzorcyzm”. Jednak nie było to typowe sakramentalium, a egzorcystami byli grajkowie i trubadurzy specjalizujący się w takiej „terapii”. Jacek Sieradzan w jednej ze swoich książek pisze, że było to „misterium bez świątyń, kapłanów ani inicjacji”. Nietrudno również zauważyć, że kult tańca był przejawem swego rodzaju synkretyzmu kulturowego i religijnego, łączył w sobie zwyczaje pogańskie i chrześcijańskie. Osoba, która go praktykowała, nie narażała się na ostracyzm z żadnej strony. Jednak odwołanie do chrześcijaństwa nie jest przypadkowe. Na podstawie jednej z historii św. Pawła (Dz 28, 3-6) powstała legenda, a raczej apokryf, który mówi, że św. Paweł uratował Maltę od jadowitych węży (nie były to pająki, ale również kąsały). Dlatego św. Pawła przywoływano podczas każdorazowego ludowego „egzorcyzmu”.
Współczesny egzorcyzm
Do dzisiaj trwają badania antropologiczne tego zjawiska i chyba wciąż nie udało się przedstawić ostatecznych naukowych argumentów, które wyjaśniałyby przyczyny takiego zachowania. Tarantyzm przetrwał w kulturze południowej do dzisiaj, przeobrażając się w różne lokalne formy. Najbardziej znaną jest tzw. Pizzica (wł. pizzicare – ukąszenie), a więc w dosłownym tłumaczeniu taniec ukąszonych.
https://www.youtube.com/watch?v=E-IfNJyxA8w
Ludovico Einaudi, włoski kompozytor (znany światu z muzyki do filmu „Nietykalni”) jakiś czas temu postanowił zrealizować muzyczny projekt o nazwie „Taranta”. W którejś wypowiedzi prasowej powiedział (odwołując się do korzeni tarantyzmu), że jest to współczesny egzorcyzm, ponieważ zarówno muzyka, jak i taniec uwalniają człowieka od złych postaw i nawyków. Wiadomym jest przecież, że taniec (jako wysiłek fizyczny) powoduje wzrost poziomu endorfin i polepszenie samopoczucia. Jednak ostatecznie nie to przekonuje mnie do uznania tańca za współczesną terapię lęków i nerwic. Święty Augustyn napisał niezwykle głęboki poemat o sensie tańca. Chyba to najbardziej oddaje charakter tego zjawiska:
„Wielbię taniec
uwalnia on człowieka od ciężaru spraw,
wiąże oddzielonego ze wspólnotą.
Wielbię taniec,
który wiele wymaga i wspiera:
zdrowie i jasny umysł,
uskrzydloną duszę.
Taniec to metamorfoza
przestrzeni, czasu, człowieka
zagrożonego lękiem istnienia wyłącznie
jako umysł, wola lub uczucie.
Taniec angażuje całego człowieka,
zakotwiczonego w swoim centrum,
wolnego od żądzy posiadania ludzi i rzeczy,
wolnego od demonów lęku przed zatraceniem własnego ja.
Taniec domaga się
człowieka wolnego, poruszającego się
w równowadze wszystkich sił.
Wielbię taniec.
Istoto ludzka! Ucz się tańca.
Bo inaczej, cóż poczną
z Tobą aniołowie w niebie…”
(Św. Augustyn)
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |