Ewangelia z perspektywy Nazaretu
Nazaret nie jest tylko miejscem na mapie, ale też miejscem teologicznym – punktem ciężkości, do którego Kościół musi powracać, jeśli chce być wierny Wcielonemu Bogu, Emmanuelowi bliskiemu wszystkim, którzy znajdują w sobie ubóstwo.
Nazaret był ubogą mieściną. Wykopaliska prowadzone w tym miejscu pokazują, że nie było tam dekoracyjnych fresków, ozdobnych mozaik, czy też wyrobów luksusowych, takich jak flakoniki na perfumy. Ludność była naprawdę uboga, głównie dlatego, że była zmuszana do płacenia 90% podatku na rzecz Rzymu.
W Nazarecie Jezus w pełni doświadczał cierpienia swojego ludu: niesprawiedliwości, braku pracy, wykluczania poza nawias społeczny ludzi chorych, których uznawano za nieczystych. Bycia nazarejczykiem, na którego patrzono z pogardą, podejrzliwie.
Co ważne w tym wszystkim – to nie był przypadek, że Jezus narodził się w Betlejem i mieszkał w Nazarecie. To wybór Boga, by wcielić się w ubóstwo. Dlatego Kościół, jeśli chce być wierny Chrystusowi, musi pozostać nazaretański. Kościół bliski ludziom, żyjący i mówiący jego językiem, który ufa Bożemu prowadzeniu i zamysłowi bardziej niż własnym pomysłom.
Wielu chrześcijan rozumie swoją wiarę jako przyjęcie określonych prawd. A jednocześnie nie dostrzega związku pomiędzy wiarą a życiem, jakie prowadzi. Tymczasem Jezus pokazuje, że Królestwo Boże to nie jest tylko zbiór nauk, ale przede wszystkim bezgraniczne zaufanie do Boga. Nie wolno nam zapomnieć, że królewskim tronem Jezusa z Nazaretu jest drzewo Krzyża, a koroną wieniec cierniowy. Dlatego Królestwo Boże może opierać się na wyrzeczeniu siebie, na bezinteresownej służbie najuboższym i odrzuconym, a nie na tytułach i bogactwie. Królestwo Boże to miłosierdzie, to wzruszone serce Boga, kiedy widzi grzesznika, dlatego możliwe jest przebaczenie do granic szaleństwa zamiast odwetu. Tylko jeśli stajemy się takimi ogołoconymi, możemy zdobywać pełną wolność.
Bóg wcale nie chce, by wszystko toczyło się tak jak zawsze w historii Izraela. Nie chce Królestwa Dawidowego. To nie oznacza, że Kościół ma zrezygnować z instytucji, ale oznacza, by były one transparentne, ewangeliczne i nazaretańskie. Nie chodzi o to, by rezygnować ze swojej misji, ale by bardziej niż na projektach instytucjonalnych oparta była ona na spotkaniu, świadectwie, dialogu i na głoszeniu Ewangelii, która jest darem, a nie nakazem.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |