Fundacja Rodzin Polskich: „Dom, który stawia na nogi” ma być dla wszystkich [ROZMOWA]
– Rodzina to zarówno dopiero poczęte dziecko, jak i seniorzy u kresu życia. To dla nas ważne i chcemy to pokazywać na każdym kroku i w każdym miejscu. W „Domu, który stawia na nogi” chcemy realizować właśnie takie szerokie spektrum działań – mówi Eugeniusz Fick, prezes Fundacji Rodzin Polskich im. św. Jana Pawła II.
Fundacjia Rodzin Polskich im. św. Jana Pawła II buduje Świętochłowicach ośrodek, gdzie opiekę i wsparcie znajdą zarówno mamy oczekujące narodzin dziecka, młodzież wychodząca z pieczy zastępczej, jak i osoby z niepełnosprawnościami i przewlekle chorzy.
>>> Badanie: polscy rodzice nie wiedzą, jak czują się ich dzieci
Przemysław Radzyński: „Rodzina” – jakie to słowo przywołuje skojarzenia?
Eugeniusz Fick: – Jestem ojcem sześciorga dzieci. Nasze dzieci mają swoje rodziny i jesteśmy już dziadkami. Zawsze marzyliśmy o wielkiej rodzinie. Jan Paweł II podkreślał, jak ważne są więzi rodzinne. Dla nas to jedna z największych wartości, którą możemy dzielić się z innymi, zwłaszcza z rodzinami, w których tych wartości nie ma. Osoby, które trafiają najczęściej do naszej fundacji to dzieciaki, które mają troje-czworo rodzeństwa, ale każdy brat czy siostra ma inne nazwisko…
Państwo związani są z Domowym Kościołem – rodzinną gałęzią Ruchu Światło-Życie.
– Przez prawie 18 lat byliśmy odpowiedzialni za Domowy Kościół w naszej parafii. To właśnie Ruch Światło-Życie przygotował nas do założenia i prowadzenia fundacji. Cała formacja pokazała nam, że służba dla innych jest bardzo ważna.
Fundacja jest naturalną kontynuacją Państwa zaangażowania na rzecz rodzin w ramach Ruchu Światło-Życie. Powstała, gdy już Państwa dzieci były dorosłe.
– Pojawiło się w nas marzenie, aby stworzyć jakąś przestrzeń dla naszych nastoletnich dzieci i dzieci przyjaciół z Ruchu, żeby miały gdzie się rozwijać. Wtedy to się nie udało – dużo czasu i energii poświęcaliśmy naszej dużej rodzinie, pracy zawodowej… Ale to powoli dojrzewało w naszych sercach.
Od lat zimą organizowaliśmy wyjazd: „narty z Panem Bogiem” dla rodzin z naszej wspólnoty. Na jednym z nich szkołę dla rodziców i wychowawców prowadziła kobieta z Nowego Sącza, która zachęciła nas, żebyśmy rozszerzyli działalność w formie fundacji lub stowarzyszenia. W styczniu 2011 roku prosiłem Pana Boga, żeby podpowiedział, w którą stronę mamy iść. Najpierw poszedłem do naszego proboszcza, a później też do ówczesnego arcybiskupa Damiana Zimonia. Spodobał im się nasz pomysł i błogosławili inicjatywie. Fundację założyły cztery małżeństwa. Zaczęliśmy 20. maja 2011 roku.
Od jakiej działalności Państwo zaczęli?
– Na początku chcieliśmy działać głównie dla dzieciaków, czyli zrobić to, czego nie udało się, gdy nasze dzieci dorastały – otworzyć dla nich świetlicę i organizować różnego rodzaju warsztaty, żeby miały gdzie aktywnie i wartościowo spędzać czas. Latem 2011 r. około stu osób pojechało na Festiwal Życia do Kodnia. Od tego się zaczęło. To byli nasi pierwsi podopieczni. Później trafiły do nas osoby z niepełnosprawnościami i seniorzy.
Jak dużo osób pracuje w fundacji i jak wielu osobom fundacja pomaga?
– W fundacji pracuje 9 osób – kilkoro z nich to osoby z niepełnosprawnością. Przez 5 lat funkcjonowania świetlicy z oferty zajęć i rozwoju skorzystało dobrych kilka setek dzieciaków. W różnych projektach naszej fundacji uczestniczy ok. 100 seniorów. Uczniowie z kilku szkół przychodzą na zajęcia twórcze z rękodzieła, ceramiki, szkła artystycznego, fotografii czy filmowania; mamy pracownię projektowania 3D i florystyczną.
W 2021 roku fundacja kupiła starą kamienicę w sąsiedztwie swojej siedziby.
– Kupiliśmy familok do generalnego remontu. To działka przylegająca do siedziby fundacji, dlatego chcemy połączyć oba budynki i stworzyć „Dom, który stawia na nogi”. Chcielibyśmy, żeby w piwnicach dobudowanego łącznika była stolarnia, gdzie zawodu będą się uczyć osoby wychodzące z pieczy zastępczej i osoby z niepełnosprawnością (przez 20 lat prowadziłem firmę stolarską – zamknąłem ją, gdy otworzyliśmy fundację, bo nie byłem w stanie łączyć jednego i drugiego). Na parterze będzie kawiarnia zatrudniająca osoby z niepełnosprawnością intelektualną. Na pierwszym piętrze tego budynku będzie żłobek i warsztaty terapii zajęciowej dla osób niepełnosprawnych. Dach będzie zielony.
Na drugim piętrze tej zakupionej kamienicy przygotujemy mieszkania wytchnieniowe – będziemy przejmować opiekę nad osobami leżącymi w domach, aby ich opiekunowie mogli odpocząć. Prosto z tego drugiego piętra będzie można wyjść na zielony dach łącznika. Na pierwszym piętrze będą mieszkania dla kobiet w ciąży i matek z rodzin, w których jest przemoc, a także dla młodych ludzi wychodzących z pieczy zastępczej, bo w naszym mieście nie ma takich mieszkań. Na parterze będzie sklep, w którym będzie można kupić wszystko, co powstaje w naszej fundacji oraz miejsce na nasze spotkania, a także gabinet psychologa. Mamy świetlicę dla dzieciaków, klub seniora i warsztaty. Gdy uruchomimy nowy budynek, to będziemy mieli szansę zajmować się osobami na każdym etapie życia. Wydaje się, że dziś stawia się na specjalizację w wąskich dziedzinach.
Skąd pomysł, żeby zaopiekować ludzkie potrzeby od narodzin aż do śmierci?
– To wynika już z samej naszej nazwy: Fundacja Rodzin Polskich. Rodzina to zarówno dopiero poczęte dziecko, jak i seniorzy u kresu życia. Cztery lata temu dostaliśmy dofinansowanie na projekt, z ramach którego mogliśmy otoczyć opieką przewlekle chorych w ich domach. Zobaczyliśmy wówczas, że wielu z nich nie ma nikogo bliskiego – albo nie żyją, albo wyjechali za granicę. Spotkaliśmy osobę, która często było głodna, bo sąsiadka, która się nią opiekowała, mogła ją odwiedzać co 3-4 dni, z powodu częstych służbowych wyjazdów. Rodzina to wszyscy – i mali, i duzi, i ci w jesieni życia. To dla nas ważne i chcemy to pokazywać wszędzie, gdzie posługujemy.
W „Domu, który stawia na nogi” chcemy realizować właśnie takie szerokie spektrum działań. W wyremontowanym budynku będziemy mogli to robić jeszcze skuteczniej, bo dziś brakuje nam powierzchni.
Jak ta powierzchnia się zwiększy?
– Dziś mamy 200 metrów kwadratowych pomieszczeń i 200 metrów placu przed budynkiem, w którym mamy m.in. ogród gdzie prowadzona jest hortiterapia. Nowa działka ma prawie 600 metrów kwadratowych. W samym budynku będzie łącznie ponad 1000 metrów kwadratowych.
A jak wygląda kwestia potrzeb finansowych fundacji?
– Bank Gospodarstwa Krajowego oferuje do 80% wsparcia na tego typu przedsięwzięcia. W naszym projekcie takim wsparciem będzie mogło być objęte pierwsze i drugie piętro wyremontowanego budynku. Tam, gdzie będziemy prowadzić sklep czy zajęcia z psychologiem, to nie są już mieszkania chronione, więc tej części wsparcie nie obejmuje. Liczymy, że na tę część w łączniku dostaniemy wsparcie z PFRON-u. Wiele firm zapowiada też pomoc w remoncie i przy budowie.
Sama stara kamienica w sąsiedztwie fundacji kosztowała 370 tysięcy zł.
– To była dla nas nieosiągalna kwota, ale zmotywowali nas nasi seniorzy, którzy zdecydowali się ofiarować swoje oszczędności na zakup budynku. Uzbieraliśmy własnymi siłami ok. 70 tysięcy. Nowi darczyńcy wsparli nas po Festiwalu Życia w Kokotku, gdzie opowiadałem o naszym pomyśle. Uruchomiliśmy też zrzutkę. Ale wciąż było o wiele za mało środków. W Kokotku zachęcono mnie abyśmy w tej intencji modlili się do o. Wenantego Katarzyńca – „ekonoma Pana Boga”. W listopadzie poprosiłem wszystkich związanych z naszą fundacją, nasze rodziny i znajomych, żeby podjęli taką duchową nowennę. Zaczęliśmy się modlić 11 listopada o godz. 22:00. 12 listopada na koncie było 170 tysięcy, a po południu jeszcze 50 tysięcy, czyli tyle, ile nam brakowało do kupna kamienicy.
Odebrałem to jako znak od Pana Boga, bo zastanawiałem się wcześniej, czy nie podejmuję zbyt dużego ryzyka, decydując się na zakup tego budynku bez wystarczających środków na początku.
Mówi Pan o wielu trudnościach, które piętrzyły się przy samym tylko zakupie działki. Z czego Pan czerpie siłę do codziennej pracy w fundacji?
– Ja z żoną i pani, która pracuje w biurze w Fundacji jesteśmy codziennie na Eucharystii. Pan Bóg to dla nas najważniejsza siła.
Na wiosnę start budowy, a co dalej?
– Wiosną zaczniemy wykopy pod fundamenty łącznika, a równocześnie będzie rozbierany dach i stropy familoka, bo mają powstać nowe, betonowe. Dach i pierwsze piętro zrobimy w tym roku, a w następnym drugie. Mam nadzieję, że w połowie 2025 roku w stanie surowym zamkniemy budowę łącznika i remont budynku, a później zaczniemy prace wykończeniowe. Może na Święta Bożego Narodzenia 2025 roku uruchomimy działalność w nowych pomieszczeniach.
A jakie koszty pochłonie remont i budowa?
– Gdy staraliśmy się o zakup budynku, architekt wyliczył koszt wszystkich prac na 3,5 mln. Pod koniec 2021 było to już blisko 5 mln, a niedawno weryfikowano to jeszcze raz i ten koszt wzrósł do blisko 7 mln. My mamy 300 tysięcy zł. Potrzeb mamy ogrom. Ufam, że jak będę mógł już pokazać, że coś się buduje, to łatwiej będzie zachęcić różne instytucje do wsparcia. Sami na pewno sobie nie poradzimy. Wszystko zawierzyliśmy Panu Bogu.
Ma Pan 12 lat doświadczeń pracy w samej fundacji, kilkadziesiąt lat doświadczeń życia rodzinnego i innych rodzin w Ruchu Światło-Życie. Jak w tym czasie zmieniła się sytuacja polskiej rodziny? Co dziś jest największym wyzwaniem?
– Na przełomie lat 80. i 90., gdy myśleliśmy o stworzeniu czegoś dla naszych dzieci, to myśleliśmy o miejscu w Świetochłowicach, do którego mogłyby przyjść dzieci w wieku szkolnym i czuć się bezpiecznie, a rodzice byliby pewni, że są dobrze zaopiekowane. Dziś te potrzeby są zupełnie inne, bo dzieci, gdy dostają smartfona, to praktycznie nie muszą wychodzić z domu, a często nie chcą spotykać się z rówieśnikami, bo pochłaniają ich wirtualne gry czy media społecznościowe. Dla nas najważniejsze jest pokazywanie, że warto zdobyć się na wysiłek i zainwestować we wspólne spędzanie czasu w rodzinie – budowanie relacji między dziećmi a rodzicami i dziadkami, między rodzeństwem, bo tego bardzo brakuje.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |