
fot. EPA//VATICAN MEDIA HANDOUT
Gest pokoju czy gra pozorów? Watykan na linii Moskwa-Kijów
Rozmowa papieża Leona XIV z prezydentem Rosji Władimirem Putinem to gest symboliczny i takiż moment – pierwszy od ponad dwóch lat bezpośredni kontakt między głową Kościoła katolickiego a liderem państwa, które od 2022 r. prowadzi brutalną wojnę przeciwko Ukrainie.
W kontekście nieudanych rozmów pokojowych z ostatniego półrocza, między innymi tych w Stambule, gest papieża Leona XIV nie jest jedynie dyplomatyczną grzecznością. To przypomnienie o duchowej, moralnej i politycznej roli, jaką Stolica Apostolska próbuje odgrywać na arenie międzynarodowej. Starania papiestwa, aby pozostać miejscem dialogu, nie powinny przejść niezauważone.
>>> Władimir Putin rozmawiał telefonicznie z papieżem Leonem XIV

Rosja gotowa na rozmowy pokojowe?
Pojawia się jednak pytanie: po co? Watykaniści i analitycy zauważają, że papież Leon XIV nie rozmawiał z Władimirem Putinem, by legitymizować rosyjską narrację o „głębokich przyczynach konfliktu” czy „sabotowaniu przez Ukrainę dróg do pokoju”. Wręcz przeciwnie: Ojciec Święty, jak wynika z watykańskiego komunikatu, wezwał do konkretnego gestu, który mógłby otworzyć drogę do pokoju. W języku watykańskiej dyplomacji takie sformułowanie to więcej niż ogólna zachęta – to prośba o realne działanie, którego ostatnio brak. Czy chodzi o powrót uprowadzonych dzieci? Czy o zawieszenie broni? Watykan nie precyzuje, zostawiając margines manewru dla obu stron.
Nie sposób jednak nie zauważyć, że Moskwa próbuje instrumentalizować kontakt z papieżem. W kremlowskim komunikacie mowa o „konstruktywnej rozmowie” i „wielkim wkładzie osobistym papieża w relacje z Rosją”. Jednocześnie Putin przekazuje Leonowi XIV przesłanie od patriarchy Cyryla – duchowego sojusznika Kremla – postaci co najmniej dwuznacznej. To część szerszej strategii: pokazać Rosję jako stronę gotową na rozmowy, ale pod warunkiem uznania jej narracji historycznej i geopolitycznej.

Świadek pokoju
Watykan, jak zaznaczył kardynał Pietro Parolin, sekretarz stanu Stolicy Apostolskiej, nie rezygnuje ze swojej misji: nie tyle mediatora, co świadka pokoju. To rola, która nie oznacza symetrii między agresorem a ofiarą, wręcz przeciwnie, polega na uporczywym przypominaniu o sprawiedliwości, wolności i poszanowaniu prawa międzynarodowego. W czasach, gdy realpolitik znów dominuje na salonach dyplomatycznych, papieski apel o pokój „bez upokorzeń i warunków, które zostawiają otwarte rany” brzmi jak głos z innej epoki. Ale właśnie dlatego jest tak potrzebny i dlatego też pewnie świat tak dokładnie przygląda się temu, co dzieje się z watykańską dyplomacją w ostatnich dniach – zarazem pierwszych nowego pontyfikatu.
Dla Ukrainy bowiem to jednak głos niepozbawiony kontrowersji. Zwłaszcza, gdy Watykan nie mówi wprost o agresji i zbrodniach wojennych, a rozmowy z Moskwą traktuje jako część swojej uniwersalnej misji niesienia nadziei i pokoju na świecie. Głos arcybiskupa Światosława Szewczuka przypomina, że pokój bez uznania prawa do istnienia narodu ukraińskiego będzie zawsze pokojem pozornym. I że wolność religijna, o której tak chętnie mówi Rosja w kontekście cerkwi prawosławnej, powinna dotyczyć także katolików, żyjących w okupowanych regionach Ukrainy, których Kościoły są prześladowane lub delegalizowane a nawet – celowo niszczone przez rosyjską armię.
Papież Leon XIV odziedziczył pontyfikat w epoce krwi i niepokoju. Jego rozmowa z Władimirem Putinem to nie koniec wojny, ale może być momentem, w którym Kościół – bez złudzeń, ale z nadzieją – przypomina światu, że pokój to nie dyplomatyczna formuła, lecz etyczne zobowiązanie. I mimo że póki co owoców tych stań brak – to sam fakt ich możliwości może być najważniejszy.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |