epa05661133 A supporter of Ghana’s Incumbent leader of the National Democratic Congress (NDC) and presidential candidate John Dramani Mahama poses for a picture on street in Accra during the last campaign rally ahead of the General election in Accra, Ghana, 05 December 2016. The General presidential and parliamentary elections in Ghana will be held on 07 December 2016. EPA/CHRISTIAN THOMPSON Dostawca: PAP/EPA.

Ghana: afrykańska prymuska demokracji wybiera prezydenta

Gdyby nie niedawny cud w maleńkiej Gambii, gdzie w wyniku wolnej elekcji władzę niespodziewanie stracił panujący od prawie ćwierć wieku tyran Yahya Jammeh, za tegoroczny triumf demokracji w Afryce uznano by pewnie znowu środowe wybory prezydenckie w Ghanie.

Dwudziestopięciomilionowa Ghana od początku istnienia chciała być dla Afryki wzorem. Jako pierwsza, w 1957 r., zdobyła niepodległość i jako pierwsza, pod rządami zauroczonego socjalizmem prezydenta wizjonera Kwame Nkrumaha, wzywała, by wymazać postkolonialne granice i zjednoczyć Afrykę w jedno państwo, na wzór Stanów Zjednoczonych.

Kres utopijnym eksperymentom i coraz bardziej dyktatorskim rządom Nkrumaha położył w 1966 r. przewrót, który zapoczątkował epokę wojskowych dyktatur, puczów i gospodarczego upadku. Ostatni wojskowy dyktator Jerry J. Rawlings (1979-80 i 1981-92) okazał się jednak zbawcą Ghany. Jako władca bezwzględny i absolutny przeprowadził w Ghanie zalecane przez Zachód radykalne reformy gospodarcze, uporządkował finanse, ukrócił korupcję, a pod koniec lat 80. zgodził się przywrócić w kraju działalność partii politycznych i w 1992 r. zorganizował wybory prezydenckie. Odtąd wszystkie elekcje w Ghanie uważane są za wzorowe i stawiane reszcie kontynentu za wzór.

Pierwsze dwie wygrał sam Rawlings, który ściągnął wojskowy mundur i startował w nich jako cywilny polityk, przywódca Narodowego Kongresu Demokratycznego (NDC). Po dwóch kadencjach, zgodnie z osobiście zredagowaną konstytucją, ustąpił z urzędu i nie zmienił zdania, nawet gdy kolejne wybory, w 2000 r., wygrała opozycyjna Nowa Partia Patriotyczna (NPP), a jej przywódca John Kufour został nowym prezydentem kraju.

Pokojowe wymienianie się władzą między partią rządzącą i opozycją, będące wciąż rzadkością w Afryce, w Ghanie stało się czymś zwykłym. W 2008 r. NPP przegrało kolejne wybory i do władzy wrócił NDC, który sprawuje ją do dziś.

Przed środowymi wyborami miejscowi dziennikarze odkryli, że ekipy rządzące w Akrze zmieniają się ostatnio podobnie do gospodarzy w waszyngtońskim Białym Domu. Jeśli w Ameryce w wyborach prezydenckich wygrywają Demokraci, w Akrze rządy przejmował centrolewicowy NDC. Kiedy do Białego Domu wprowadzali się Republikanie, w Ghanie wygrywała centroprawicowa NPP.

Dobrze to wróży obecnemu przywódcy NPP 72-letniemu Nanie Addo Dankwie Akufo-Addo, znakomicie wykształconemu w Wielkiej Brytanii prawnikowi i dyplomacie. Środowe wybory będą jego trzecią i zapewne ostatnią próbą wywalczenia prezydentury. Poprzednie dwie, w 2008 r. i 2012 r., minimalnie przegrał – o ok. 1 proc. głosów. O przegranej przed czterema laty rozstrzygnął Sąd Najwyższy, o którego werdykt po niezwykle wyrównanych wyborach poprosiła wówczas opozycja i uznała go, choć był dla niej niekorzystny. Jeśli w środę znów przegra, wycofa się zapewne z polityki.

Szanse na wygraną za trzecim podejściem Akufo-Addo ma jednak większe niż kiedykolwiek. Oparta na uprawie kakao (drugi, największy na świecie eksporter), wydobyciu złota, a także odkrytej w 2007 r. ropy naftowej gospodarka Ghany, która za panowania NPP w latach 2000-2008 zaczęła się rozwijać i stała jedną z najdynamiczniejszych w Afryce, od kilku lat znów przeżywa kłopoty, a opozycja odpowiedzialnością za nie obarcza rządzących. Tempo wzrostu gospodarczego, które na początku wieku sięgało kilkunastu procent rocznie teraz spadło do 3-4 proc. Wzrosło za to bezrobocie, które dotyka głównie młodzież (prawie połowa młodych ma kłopoty ze znalezieniem pracy), inflacja (ponad 17 proc.), korupcja oraz zadłużenie wewnętrzne i zewnętrzne (spłaty pożyczek i odsetek pochłaniają dwie trzecie dochodów państwa). Przyczyniła się do tego fatalna dla Ghany koniunktura (m.in. spadki cen złota i ropy naftowej), ale opozycja, na której rządy przypadły lata rozwoju (2000-2008) zarzuca obecnym władzom niekompetencję, a przede wszystkim populizm i rozrzutność mającą zapewnić im utrzymanie się u władzy. Akufo-Addo oskarża obecnego prezydenta Johna Dramaniego Mahamę, że aby zapewnić sobie wygraną w wyborach, zastawił przyszłość Ghany, która wydostawszy się na początku wieku z długów, wiosną 2015 r. znów zapożyczyła się na prawie miliard dolarów w Międzynarodowym Funduszu Walutowym, żeby pospłacać choć część bieżących należności. Sondaże dowodzą, że ponad dwie trzecie mieszkańców uważa, iż sprawy w ich kraju idą źle, a prawie połowa wini za ten stan rządzących.

58-letni urzędujący prezydent Mahama przyznaje, że gospodarka przeżywa kryzys, ale obwinia o to sytuację międzynarodową i zapewnia rodaków, że potrafi zaradzić wszystkiemu, jeśli tylko dadzą mu na to szansę i cztery kolejne lata rządów.

Środowe wybory zapowiadają się na kolejne wyjątkowo wyrównane. Jeśli żadnemu z siedmiu pretendentów (liczą się tylko Mahama i Akufo-Addo) nie uda się już w środę zdobyć ponad połowy głosów, konieczne będzie przeprowadzenie za miesiąc dogrywki między dwoma najlepszymi na wyborczej mecie. Mahama może liczyć na głosy (ok. 40 proc.) rodzinnej północy kraju i wyborców znad jeziora Wolta. Polityczną twierdzą opozycji i Akufo-Addo jest kraina Aszantów i regiony na wschodzie kraju, dające również ok. 40 proc. wyborczych głosów. O wyniku elekcji rozstrzygną więc wyborcy z Akry i zachodu kraju. Poza prezydentem Ghana wybierze w środę także 275 posłów, a do elekcji staną 24 partie.

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze