fot. EPA/MAURIZIO BRAMBATTI

„Gol, punkt i amen” – papieże i sport

Od stadionu bejsbolowego przez kort tenisowy po papiestwo: Leon XIV kocha sport. Ale jego poprzednicy – Franciszek, Benedykt XVI, Jan Paweł II czy nawet Pius XI – również mieli swoje własne, wyjątkowe relacje ze sportem.

To zamiłowanie do sportu sprawiło, że już wkrótce po inauguracji pontyfikatu Leon XIV na krótki czas zamienił swoją białą piuskę, tzw. pileolus, na czarną czapkę Chicago White Sox. Dlaczego nie? Papież Leon XIV jest zdeklarowanym fanem drużyny bejsbolowej z „wietrznego miasta”. White Sox trzykrotnie zdobyli mistrzostwo ligii MLB – ostatnio w 2005 roku. Wtedy wśród kibiców na stadionie był i wiwatował Robert Francis Prevost. Dwadzieścia lat później, już jako papież Leon XIV, stanął  przed dziesiątkami tysięcy wiernych na Placu św. Piotra w czapce podarowanej przez White Sox.

Obraz papieża w czapce bejsbolowej wywołał uśmiechy a nawet sensację na całym świecie. Być może White Sox mają teraz nadzieję na bezpośrednią drogę na szczyty tabel. Ale Leon XIV kocha nie tylko bejsbol – jest również zagorzałym fanem tenisa. Co ciekawe, konklawe wybrało go na papieża w czasie, gdy w Rzymie był rozgrywany turniej tenisowy Internazionali d’Italia. Kilka dni później Leon XIV przyjął gwiazdę tenisa i lidera tenisowego rankingu ATP, Jannika Sinnera. „Oto piłka, możemy trochę pograć”, zażartował Sinner. „Ale tutaj coś zepsujemy… Lepiej nie!” – odpowiedział śmiejąc się papież Leon.  

>>> Leon XIV: Chrystus jest odpowiedzią Boga na głód człowieka

Jeszcze nie doszło dotychczas do meczu, ale papież pewnie miałby na to ochotę. Już w 2023 roku przyznał w wywiadzie: „Jestem nienajgorszym tenisistą-amatorem. Od czasu opuszczenia Peru miałem niewiele okazji do ćwiczeń, więc nie mogę się doczekać powrotu na kort”.  Zanim Franciszek  zaprosił go do Watykanu, przez ponad dekadę pracował jako misjonarz, a później jako biskup w Peru. Na tenis pozostawało mu niewiele czasu, ale na pewno było wystarczająco dużo czasu na siłownię. Według trenera Valerio Maselli, trenował dwa do trzech razy w tygodniu. „Jest w wyjątkowej kondycji fizycznej, typowej dla kogoś, kto nigdy nie przestał uprawiać sportu” – powiedział Masella gazecie „Il Messaggero”. Jak wspominał, obecny papież powiedział mu kiedyś, że już jako chłopiec pasjonował się sportem i interesował się wieloma dyscyplinami. 

fot. EPA/VATICAN MEDIA

Franciszek był fanem legendy futbolu, Pelégo

Jego poprzednik, Franciszek, również był entuzjastą sportu – zwłaszcza piłki nożnej. Zagorzały fan drużyny Atlético San Lorenzo, już jako dziecko oglądał mecze na starym stadionie klubu, „Viejo Gasómetro”. Sam też grał, ale – jak kiedyś powiedział – „byłem, jak mówią w mojej ojczyźnie,  drewnianą nogą”. W swojej autobiografii wspominał, że grało się piłką zrobioną ze skrawków materiału, a on sam zawsze stał na bramce. W 2014 roku powitał zawodników swojego klubu w Watykanie po tym, gdy zdobyli tytuł Copa Libertadores. Choć Franciszek był większym fanem Pelégo, odbył słynne spotkanie z Maradoną. Później ten sławny piłkarz przyznał, że spotkanie z papieżem zainspirowało go do powrotu do religii.

Franciszek lubił też koszykówkę. Kiedyś powiedział, że koszykówka to sport, który „wynosi człowieka do nieba”. Ten sport ćwiczy umiejętność „patrzenia w górę, w stronę kosza”, a zatem stanowi wyzwanie dla tych, którzy są przyzwyczajeni do „zawsze życia z oczami wbitymi w ziemię”. To zaproszenie do  patrzenia w górę, zarówno w sensie dosłownym, jak i w przenośni. 

Zupełnie inny był Benedykt XVI, teolog, naukowiec na tronie papieskim. Był mniej wysportowany, podobno w młodości opisywał sport jako „prawdziwą torturę”, ale jego spojrzenie np. na piłkę nożną było o wiele bardziej refleksyjne. W jednej z refleksji na temat Mistrzostw Świata opisał grę jako „całkowicie swobodną aktywność, bez celu i przymusu” – rodzaj „próby powrotu do raju” od powagi codziennego życia. Poprzez trening zawodnik zyskuje kontrolę nad sobą – musi to zostać zintegrowane ze zdyscyplinowanym zespołem, zjednoczonym wokół wspólnego celu. Nie zawsze jednak pozostawał abstrakcyjny: w 2006 roku, przed międzynarodowym meczem Niemcy-Włochy, Benedykt XIV wezwał do tolerancji po tym, gdy na stadionach doszło do wybuchu rasistowskich zamieszek. 

>>> Al Pacino u papieża Leona XIV

Pius XI – papież, który kochał góry

Choć dziś niewielu o tym pamięta, papież Pius XI (Achille Ratti), który stał na czele Kościoła katolickiego w latach 1922–1939, był zapalonym miłośnikiem sportu, a zwłaszcza górskich wędrówek i wspinaczki. Zanim został kapłanem, z pasją uprawiał alpinizm. Zdobył m.in. Mont Blanc, Matterhorn i Monte Rosa – jedne z najwyższych i najtrudniejszych szczytów Alp. Był członkiem Włoskiego Klubu Alpinistycznego i nie ukrywał, że kontakt z majestatem gór pomagał mu zbliżać się do Boga.

Jako papież Pius XI nie porzucił pozytywnego spojrzenia na aktywność fizyczną. W przemówieniach i dokumentach – zwłaszcza w encyklice Divini illius Magistri – podkreślał znaczenie sportu w wychowaniu młodzieży. Widział w nim nie tylko sposób na utrzymanie zdrowia, ale także narzędzie kształtowania charakteru i dyscypliny, zgodne z wartościami chrześcijańskimi.

Dla Piusa XI sport był nie celem samym w sobie, lecz środkiem do integralnego rozwoju człowieka – ciała, ducha i umysłu. Jego podejście pozostaje aktualne także dziś, w dobie rosnącego zainteresowania wychowawczym potencjałem aktywności fizycznej wśród młodych ludzi.

„Boży atleta”

Jan Paweł II – najbardziej wysportowany z współczesnych papieży. Już jako młody człowiek w Polsce Karol Wojtyła był zapalonym narciarzem, pływakiem i piechurem. Jako młody chłopak grał w piłkę nożną na boiskach swojego rodzinnego miasta Wadowic – jako bramkarz. Z czasem zafascynował się klubem FC Barcelona, którego później został honorowym członkiem, a także Schalke 04. Ale legendarne są zdjęcia papieża na nartach. 

„Boży atleta”, jak go nazywano, nosił ten tytuł z humorem. Postrzegał sport jako coś więcej niż tylko rywalizację – jako przestrzeń godności, wspólnoty i uczciwości. W Roku Świętym 2000 wygłosił kazanie do 80 000 młodych sportowców na Stadionie Olimpijskim w Rzymie, podkreślając rolę sportu w promowaniu nadziei i pokoju. Ale były też słowa krytyki, zwłaszcza dotyczące komercjalizacji, politycznego zawłaszczania oraz dopingu. Ostrzegał, że sport powinien służyć ludziom, a nie władzy czy zyskowi. 

Niezależnie od tego, czy na boisku, czy na stadionie, sport najwyraźniej był dla poprzednich papieży czymś więcej niż tylko grą. Jest wyrazem wspólnoty, w której ludzie rozkwitają dzięki jedności. Aby nam o tym przypomnieć, wystarczy czasem czapka bejsbolowa na Placu św. Piotra. Wiara potrzebuje bowiem nie tylko powagi, ale także lekkości — a czasami obie te rzeczy wyraża czarna czapka bejsbolowa pod rzymskim słońcem.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze