Hubert Piechocki: jak oswoić Prymasa Tysiąclecia?
12 września w Warszawie beatyfikowany będzie Prymas Tysiąclecia. Dla wielu pokoleń Polaków postać bardzo ważna, drugi – obok św. Jana Pawła II – lider Kościoła polskiego. Jednak dla młodszych jest to postać już mniej znana i nie taka istotna. Co nie znaczy, że nie warto go poznać i odkryć.
Zacznę od kontrowersyjnego sformułowania – i od razu się z niego wytłumaczę. Gdy myślę o prymasie Wyszyńskim, to przychodzi mi do głowy myśl, że on „nie jest z mojej bajki”. Tak, prymas Stefan Wyszyński nie jest „z mojej bajki”, bo zwyczajnie mało o nim wiem. Jest dla mnie postacią na tyle odległą w czasie – urodziłem się w 1986 r., on zmarł 5 lat wcześniej – że nie jest jakby towarzyszem mojego życia. Takim był poniekąd św. Jan Paweł II, który przecież zmarł, gdy miałem 19 lat. Ale nawet Jan Paweł jest mi już dość daleki. Staram się mocno skupiać na tu i teraz – dlatego tak bliskie jest mi Franciszkowe spojrzenie na Kościół. Świętość tych dwóch postaci na pewno łatwiej odkrywać komuś, kto rzeczywiście żył w ich czasach. I to jeszcze żył świadomie, już jako człowiek dorosły (na pełne zrozumienie Jana Pawła zwyczajnie byłem jeszcze za młody). Dlatego nie dziwi mnie, że jest tak wiele osób, które cieszą się z beatyfikacji Prymasa Tysiąclecia – bo jest im bliski, bo go znali (choćby z kościoła, telewizji czy łamów gazet). I które pewnie z niecierpliwością śledziły kolejne komunikaty o odsunięciu tej uroczystości. I które wreszcie mogły odetchnąć, gdy potwierdzono oficjalną date beatyfikacji.
>>> Timete Deum, czyli 10 punktów dekalogu życia wewnętrznego kard. Wyszyńskiego
Odległy
Nie ukrywam, że trochę onieśmiela mnie pewna „spiżowość” kard. Wyszyńskiego. Gdy o nim słyszę, to wydaje się postacią trochę oderwaną od rzeczywistości. Przez różne doświadczenia stał się pewnym symbolem – bohaterem polskiego Kościoła (sam miałem okazję odwiedzić Stoczek Warmiński i zobaczyć przestrzenie, w których trzymany był tam prymas Wyszyński). Ale przez to bycie bohaterem, przez tę spiżowość – Wyszyński wydaje się tak bardzo odległy. Tak bardzo daleki. Staje się dla mnie przede wszystkim wielką postacią historyczną. Dlatego warto coś zrobić, żeby odkryć w nim na nowo przede wszystkim zwykłego człowieka, który zmaga się z codziennością, który jest normalny (to przecież nie umniejsza jego historycznej wielkości). I pomocą w odkryciu takiego Wyszyńskiego może być książka Zdzisława Józefa Kijasa pt. „Wyszyński. 40 spojrzeń”. Autor pomaga nam trochę „urealnić” postać kard. Wyszyńskiego. To ważne przede wszystkim dla współczesnych młodych ludzi, którzy nie przepadają za pokazywaniem ludzi w oderwaniu od rzeczywistości, ale którzy właśnie chcą zobaczyć ludzi z krwi i kości, z ich problemami i poglądami na świat. Już na okładce książki franciszkanina czytamy, że „nie interesuje go monumentalność postaci prymasa, ale jego duchowe piękno, estetyczna wrażliwość, jego pragnienia i obawy, odwaga i tęsknota za miłością. (…) dostrzeżesz człowieka z krwi i kości, pokornego, starającego się odkrywać miłość Boga w sytuacjach, które dla innych są jej zaprzeczeniem”.
>>> Ks. prof. Gałka: kard. Wyszyński i matka Czacka pomagali sobie w drodze do świętości
Wewnątrz
Książka „Wyszyński. 40 spojrzeń” ukazała się dzięki Wydawnictwu Bratni Zew. Książka pozwala nam zobaczyć to mniej znane – pozbawione owej spiżowości – oblicze prymasa Wyszyńskiego. I pewnie to dobry trop dla ludzi takich jak ja – trochę zdystansowanych do „wielkości” Prymasa Tysiąclecia. Duchowe myśli i piękno wielkich świętych przetrwały przez wieki. Życiorysów wielu z nich raczej nie znamy, ale jesteśmy w stanie powiedzieć wiele o ich myślach, o tym, w jakąś stronę zmierzała ich dusza. I wydaje się, że to jest też trop przyjęty przez o. Zdzisława Kijasa. Zależało mu nie na pokazywaniu wydarzeń prowadzących do „wielkości”, ale na zajrzeniu w duszę prymasa. Chciał pokazać wewnętrzne bogactwo tego kandydata na ołtarze. Autor daje nam książkę opowiadającą o prymasie, jak o człowieku będącym wciąż „w drodze”. Stąd poszczególne części dotyczą początku drogi, sytuacji w drodze i celów drogi.
>>> Bp Mering: kard. Wyszyński jest wzorem potrzebnym nam dzisiaj
Słowa prymasa
Książka ta jest niby-biografią kard. Stefana Wyszyńskiego. Bo autor prowadzi nas przez najważniejsze wydarzenia z życia kardynała. Ale mamy świadomość, że to nie one są najważniejsze – a głębokie myśli, które im towarzyszą. Dlatego franciszkanin, na ile to możliwe, oddał głos samemu prymasowi. To cytaty z jego wypowiedzi dominują w tej książce. Towarzyszą im komentarze i wprowadzenia, które czyni autor. Lektura kolejnych 40 rozdziałów (co ważne – niedługich, do przeczytania „na raz”) pozwala nam zobaczyć zupełnie innego prymasa Wyszyńskiego. Rzeczywiście, „spoglądamy” na niego z 40 różnych ujęć. To prymas czytający Norwida, Sienkiewicza i Tołstoja. Ale to też prymas, który chce być blisko zwykłego człowieka. Czytamy: „Zanim Wyszyński stał się prymasem, głosem narodu, obrońcą prawdy, uczył się być dobrym człowiekiem i z tej nauki wyszedł zwycięsko. Stał się wielkim człowiekiem i wielkim prymasem, dlatego, że przede wszystkim był dobrym, uczciwym, szlachetnym człowiekiem”.
>>> Ks. Kras: potrzebujemy ludzi pokroju kard. Wyszyńskiego i św. Wojciecha [ROZMOWA]
Jednak bliski
Kluczowy jest oczywiście duchowy obraz prymasa Wyszyńskiego, który kreśli o. Kijas. A raczej – który wydobywa ze słów samego prymasa. Dostajemy opowieść o człowieku realnie kochającym Boga i Kościół, w którego duchowości – co pewnie nie dziwi – istotny rys ma także Maryja. To też opowieść o człowieku, któremu bliscy są inni ludzie. Widział ogromną zależność między Bogiem a człowiekiem. „Wyszyński wierzył, że początek godności człowieka ukryty jest w Bogu, który jest miłosiernym Ojcem” – pisze Zdzisław Kijas. To zwrócenie uwagi na innych ludzi widać nawet wtedy, gdy prymas podaje jakieś przykłady życiowych sytuacji i nawiązuje do konkretnych, spotkanych na swej drodze ludzi. Był blisko drugiego człowieka i takim warto go teraz odkryć. Chciałbym, żeby nadchodzący czas przybliżył nam trochę tego człowieka – żeby „zszedł na ziemię”. Monumentalna, spiżowa postać nie jest nam teraz potrzebna, za bardzo się od niej dystansujemy. Współczesnemu człowiekowi potrzeba drugiego człowieka – z krwi i kości. Publikacje takie jak „Wyszyński. 40 spojrzeń” próbują przywrócić nam „normalność” tego wielkiego Polaka. Obyśmy potrafili z tego skorzystać.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |