Imam z Meksyku: lepiej, żeby człowiek wyznawał religię różną od islamu, niż wcale nie wierzył w Boga
Skąd się wziął islam w Meksyku i jak żyją muzułmanie w kraju, w którym – podobnie jak w Polsce – dominuje chrześcijaństwo? O tym rozmawiamy z imamem meczetu w Guadalajarze, Rafaelem Barajasem, który 17 lat temu przeszedł na islam.
Piotr Ewertowski (misyjne.pl): Meksyk nie kojarzy się raczej z muzułmanami. Skąd wziął się islam w tym kraju, zwłaszcza tutaj, w stanie Jalisco?
Imam Rafael Barajas: – Są różne wersje. Najstarsza mówi, że w czasie konkwisty Hiszpanie przybyli wraz z niewolnikami muzułmańskimi. Praktykowali oni swoją wiarę potajemnie, w ukryciu. Inna głosi, że przybywali oni jako kupcy w te rejony, lecz nie osiedlali się. Inna teoria, bardziej współczesna, odnosi się do migrantów z Libanu. Co prawda większość z nich była chrześcijanami, mieli jednak przybyć również muzułmanie. Wielu z nich przyjęło religię dominującą w Meksyku, czyli katolicyzm.
Kolejna fala migrantów z krajów muzułmańskich, takich jak Maroko czy Indie, przybyła pod koniec XX w. do Guadalajary. Zaczęli oni tworzyć swoje społeczności, by w końcu powołać centrum modlitewne w tym mieście. Zostało one zamknięte po zamachach z 11 września 2001 r. Lokalna wspólnota muzułmańska się rozpadła.
Mniej więcej w 2008 r. muzułmanie zaczęli stopniowo wracać do wspólnych działalności. Na początku były to jedynie piątkowe modlitwy, na które wynajmowano salę imprez. Powoli reaktywowano kolejne aktywności – pogadanki, lekcje Koranu, codzienne spotkania. Udało się ok. 10 lat temu otworzyć w Guadalajarze meczet. Pierwotnie znajdował się on kilka ulic dalej, ale nasza społeczność rosła, więc znaleźliśmy większą przestrzeń dla naszego meczetu.
Nie urodziłeś się w rodzinie muzułmańskiej. Jaka była Twoja historia przejścia na islam?
– Na początku chciałbym dać pewien kontekst. W preparatorii [odpowiednik polskiego liceum – przyp. red.] miałem bardzo dobrego nauczyciela filozofii, który kwestionował wiele moich przekonań i zwyczajów. Sprawiło to, że zacząłem więcej poszukiwać. Szukałem tego, co jest dobre i właściwe na poziomie ludzkim. W tamtym czasie uwielbiałem również grywać w szachy. Zupełnie olewałem takie przedmioty jak geometria, by zaangażować się mocniej w tę grę (śmiech).
Grywałem z muzułmanami. Przyciągnęły moją uwagę flagi krajów islamskich, które zazwyczaj zawierają w sobie półksiężyc i gwiazdę. Pytałem więc moich przeciwników o ich wierzenia. Przyznaję, że po części chciałem ich rozpraszać, by w ten sposób mieć większe szanse na zwycięstwo. Kwestionowałem też to, co od nich słyszałem. Z mojej strony nie był to zbyt przyjacielski dialog. Oni z kolei odpowiadali w sposób spokojny, życzliwy i dokładny. Doprowadziło mnie to do zainteresowania się Koranem. Postanowiłem go przeczytać i wydać swój własny osąd na jego temat.
Bardzo spodobała mi się ta księga, a nauki w niej zawarte uznałem za dobre. Postanowiłem więc żyć na co dzień tym, czego naucza Koran. W pewnym momencie zdecydowałem się przejść na islam.
Trudno jest być muzułmaninem w Meksyku?
– Nie jest łatwo. Żyjemy bowiem w otoczeniu, które nie pomaga w praktykowaniu islamu. W kulturze meksykańskiej, gdzie żyjemy fiestą, czy ogólnie we współczesnym świecie, jest wiele rzeczy, które oddalają nas – nie tylko od jakiejś konkretnej religii – ale generalnie od Boga. Jeśli nie mamy skoncentrowanego umysłu na tym, co ważne, to bardzo łatwo jest odejść od praktyk islamu.
Są też ograniczone możliwości zdobywania wiedzy na temat naszej religii po hiszpańsku. Społeczności muzułmańskich jest tutaj niewiele. Kiedy 17 lat temu przyjąłem islam, w całym stanie nie było ani jednego meczetu. Myślałem wówczas, że jestem jedynym szaleńcem, który chce być muzułmaninem (śmiech).
Myślę, że powoli staje się to łatwiejsze. Jeszcze kilkanaście lat temu zdecydowaną większość muzułmanów w Meksyku stanowili obcokrajowcy. Obecnie jest coraz więcej konwersji Meksykanów na islam. Uważamy za naszą odpowiedzialność przekazywanie prawdziwych informacji na temat islamu, co sprawia, że staje się on coraz lepiej znany w naszym społeczeństwie.
Jak wyglądają relacje z innym religiami w Guadalajarze, zwłaszcza z Kościołem katolickim? Wiem, że na poziomie instytucjonalnym muzułmanie włączają się w organizację wieczerzy wigilijnej dla potrzebujących, która odbywa się co roku pod tutejszą katedrą.
– Tak, od jakiegoś czasu powstają inicjatywy międzyreligijne, które są przestrzenią dialogu w Guadalajarze. Na przykład odbywają się dialogi międzyreligijne czy dialogi na uniwersytetach. Jest to jednak wciąż dość limitowane. Uważam, że dobre relacje z wyznawcami innych religii łączą nas na poziomie nieformalnym, czy to przez znajomych, czy w naszych miejscach pracy.
My, jako społeczność muzułmańska, jesteśmy otwarci na innych. Dostrzegamy też, że jako społeczeństwo generalnie oddalamy się od Boga. Oczywiście chciałbym, żeby wszyscy byli muzułmanami, co jest normalne. Przedstawiciele innych religii też chcieliby, żeby każdy wierzył w to co oni. Ale jednocześnie jestem realistą. Są obok nas inne religie i wspólnie też mierzymy się ze współczesną kulturą, która oddziela od wiary. Uważamy, jako muzułmanie, że lepiej, by człowiek wyznawał religię różną od islamu (np. chrześcijaństwo), niż nie wierzył wcale.
Jak wyglądają praktyki islamu w Waszej społeczności w Guadalajarze? Zacznijmy od przeżywania Ramadanu. Pewnie niełatwo nic nie jeść i nie pić przez cały dzień, aż do zmroku.
– To jest trudne, gdy muzułmanin przeżywa Ramadan sam. Oczywiście, wówczas ma to większą wartość, ale nie jest łatwo zachowywać post bez wspólnoty. Może pojawiać się wtedy poczucie osamotnienia czy wręcz depresyjny nastrój. Widzisz, jak inni jedzą rzeczy, na które masz ochotę, ale ty nie możesz tego zjeść. Nie wszyscy mają tak silną wolę, która by ich czyniła na to obojętnymi. Kiedy jest się ze społecznością muzułmańską i pości się razem, to przeżywa się to zupełnie inaczej. Opowiem o tym na przykładzie naszej wspólnoty.
W ciągu dnia oczywiście pościmy i realizujemy nasze codzienne aktywności, czy to w pracy, czy w rodzinie. Wieczorem przyjeżdżamy do meczetu, by razem zakończyć tego dnia post wspólnym posiłkiem, zaczynając od małej przekąski. Zapraszamy na te spotkania nie tylko muzułmanów, lecz także naszych przyjaciół oraz członków rodzin. Każdy może przyjść. Panuje klimat bardzo braterski.
Tworzymy specjalny kalendarz, w którym zaznaczamy, kto i kiedy przygotowuje posiłek, żeby nie obciążać tym tylko kilku osób. Dla nas jest to także okazja do otrzymania błogosławieństwa. Prorok Muhammad mówił, że kto karmi poszczącego, jest wynagradzany tak jak ten, kto pości.
Po przekąsce, którą zwykle stanowią jakieś owoce, daktyle, chleb i oczywiście napoje, odprawiamy czwartą modlitwę [muzułmanie modlą się pięć razy dziennie – przyp. red.]. Po niej rozpoczynamy właściwą kolację, albo śniadanie – jak kto woli (śmiech). Spędzamy czas w sposób nieformalny, ale jednocześnie rodzinny. Po posiłku modlimy się piąty raz, by potem mieć krótką pogadankę na temat islamu. Kończymy specjalną modlitwą Ramadanu, kiedy recytujemy jedną z 30 części Koranu. Tak przez cały Ramadan recytuje się cały Koran.
A jak realizuje się zakat, czyli jałmużnę, w Waszej wspólnocie?
– Robimy to tak, że w konkretnym czasie ofiarowuje się zakat konkretnej osobie przez konkretnego darczyńcę. Jeżeli w naszej wspólnocie są dość bogate osoby, które posiadają środki ponad swoje podstawowe potrzeby, dają zakat. Staramy się, aby był on przekazywany bezpośrednio. Jeśli ktoś przychodzi do meczetu i pyta się, kto potrzebowałby zakatu, kierujemy go do naszych braci, którzy albo są chorzy, albo nie mogą pracować, albo mają duże rodziny, a może ktoś utknął w podróży i nie ma pieniędzy na bilet. W Koranie mamy 8 przypadków, w których przysługuje zakat.
Czasami dają zakat bezpośrednio do meczetu. Mamy specjalną kasę, z której ofiarowujemy potrzebującym w danym momencie jałmużnę. Ale generalnie – jako że nasza społeczność jest niewielka – staramy się, aby zakat był dystrybuowany bezpośrednio.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |