Fot. PAP/EPA/YAKIV LYASHENKO

Jak wygląda ukraińska codzienność? „Wojna zbiera okrutne żniwo”

To zupełnie inny świat, że dopiero będąc tam, dociera do człowieka, jak okrutne żniwo zbiera wojna – mówi Agnieszka Cichowicz. Dziewica konsekrowana z diecezji bydgoskiej była jedną z osób, jakie pojechały na Ukrainę, udzielając wsparcia humanitarnego.

Słowiańsk w obwodzie donieckim – to jedno z tych zapalnych miejsc okrutnej wojny, do którego spod bydgoskiego domu prowincjalnego Zgromadzenia Ducha Świętego wyruszyły busy z pomocą. Dary zostały zebrane, a także zakupione przez zgromadzenie i Fundację Polska, które od początku napaści wspierają mieszkańców Ukrainy na miejscu i w grodzie nad Brdą. 

„Dotarliśmy do ks. Andrzeja, który żyje i posługuje w Słowiańsku. Miasto, w którym na każdym kroku widać wojnę – żołnierzy, pojazdy wojskowe, zniszczenia. Jest to tak zupełnie inny świat, że dopiero będąc tam, dociera do człowieka, jak okrutne żniwo zbiera wojna. Czym ona tak naprawdę jest i jak pachnie. Udało nam się dostarczyć sporo żywności, lekarstw, i ubrań. Ksiądz Andrzej powiedział nam wprost: „miejcie pewność, że nic z tej pomocy, nie zostanie stracone. Wszystko trafi do tych, którzy jej potrzebują” – opowiada Agnieszka Cichowicz. 

>>> Boże Narodzenia w Ukrainie: nasze rany uzdrowić może tylko Jezus

Uczestnicy modlili się razem w kaplicy, do której przychodzą żołnierze. Niejednokrotnie są to bardzo młodzi chłopcy, którzy ruszają na front, na „praktycznie pewną śmierć”. „Ksiądz Andrzej wobec ich strachu, rozpaczy, płaczu, nie robi nic, ponieważ nie ma słów pocieszenia. Po prostu z nimi jest, karmi, daje ciepłą kawę, udziela sakramentów. Dba o żołnierzy, cywilów, zwierzęta. Daje z siebie wszystko w pokorze, skromności, sam mieszkając w małym, lodowatym pokoiku, mierząc się ze stresem. Miłość do Jezusa przekuwa w konkretne bycie dla innych oraz z innymi. Dzieli się wszystkim, czego sama mocno doświadczyłam. Byliśmy tam zaledwie kilka godzin, wiedząc, że bliskość frontu jest ryzykowna zarówno dla nas, jak i dla nich. Jednak nikt z nas, nie miał cienia wątpliwości, że dobrze zrobiliśmy!” – dodaje dziewica konsekrowana Agnieszka Cichowicz.

Ksiądz Andrzej Sańko otrzymał m.in. książkę „Pójdźcie na miejsce osobne” autorstwa ks. Krzysztofa Grzywocza i ks. Jacka Prusaka SJ z osobistą dedykacją bp. Krzysztofa Włodarczyka. „Bardzo jestem poruszony tą wiadomością, którą ksiądz biskup napisał do mnie. To jest dla mnie też wsparcie duchowe i takie też czysto ludzkie. Dlatego serdecznie dziękuję i proszę o modlitwę w intencji tych ludzi, którzy żyją tylko dlatego, że wierzą, że dobro kiedyś zwycięży” – powiedział ks. Sańko. 

„Później była chwila w Kramatorsku, w obozie dla uchodźców. Babcia Lidia, która jest cudowną osobą. Do tej pory nie wie, że jej dom nie istnieje, został zbombardowany. Wnuczek, który się nią opiekuje, nie może jej tego powiedzieć, pękło by jej serce. Po drodze zajeżdżaliśmy z żywnością do żołnierzy, którzy są poukrywani w różnych miejscach. Na koniec, pojechaliśmy do księdza z polskimi korzeniami. Jego parafia w Pokrowsku leży zaledwie 20 kilometrów od frontu. On również pomaga mieszkańcom, żołnierzom. Przeżył w 2014 roku aresztowanie przez Czeczenów. Czterokrotnie wyprowadzali go na śmierć, a jednak po takich przeżyciach, jak rozpoczęła się wojna na Ukrainie, nie wyjechał. Ten konwój był inny od poprzedniego, trudniejszy, ryzykowniejszy, pełen wzruszeń. Mocniejsze doświadczenie wojny. Tego, co robi ze światem, rzeczywistością, drugim człowiekiem. Ale też, co ważniejsze, jak można się jej przeciwstawić, wnosząc nadzieję, radość, obecność i konkretną pomoc” – podkreśla Agnieszka.

>>> Zniszczone przez Rosjan kościoły na Ukrainie ciągle czekają na odbudowę [+GALERIA]

Polacy odwiedzili również dom dziecka pod Czerkasami. Dzisiaj – 31 grudnia, po prawie pięciu dobach, jakże trudnych i wyczerpujących – są już w swoich domach. „Na koniec – w ośrodku dla uchodźców w Kramatorsku – mieszka wolontariusz, Amerykanin. Zwozi on rannych z frontu swoim samochodem. Ewakuuje cywilów, ryzykuje swoim życiem. Zapytany, dlaczego to robi, odpowiedział: bo mogę. Mogę? Możemy! – zakończyła dziewica konsekrowana. 

Dwa lata barbarzyńskiej wojny spowodowały, że wielu do niej się „przyzwyczaiło”, a wsparcie znacznie spadło. Stąd wciąż prośba o pomoc, bo w planach są kolejne czyny miłosierdzia.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze