fot. PAP/EPA/PAWEL SAWICKI/Muzeum Auschwitz

Jak wyglądała wiara i życie religijne w Auschwitz?

Mimo ekstremalnych warunków i zakazu praktyk religijnych pod groźbą śmierci więźniowie niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau ryzykowali życie, by modlić się, organizować Msze czy wspólnie śpiewać pieśni religijne.

Modlitwa, sakramenty i symbole religijne, takie jak różańce wykonane z chleba, były dla nich formą duchowego wsparcia, dając nadzieję i umożliwiając przetrwanie obozowej codzienności. Życie religijne w Auschwitz było nie tylko wyrazem wiary, ale także aktem oporu wobec narzuconej dehumanizacji. Praktyki religijne, choć skromne i wiążące się z niebezpieczeństwem, dawały więźniom siłę, by przetrwać i zachować resztki człowieczeństwa.

W obozie więźniowie modlili się zarówno indywidualnie, jak i w grupach, często w tajemnicy. Różnorodność religijna osadzonych, w tym katolików, żydów, prawosławnych i innych, sprawiała, że modlitwy i obrzędy różniły się w formie. Teresa Wontor-Cichy, pracownik Centrum Badań Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau w Oświęcimiu, zwraca uwagę, że nawet w skrajnych warunkach religia stanowiła formę duchowego wsparcia, jednocząc ludzi w obliczu śmierci i cierpienia.

>>> Już ponad 20 państw deklaruje udział w 80. rocznicy wyzwolenia Auschwitz

„Rzeczywistość obozowa powodowała u wierzących okresowe i trwałe załamania” – podkreśla absolwentka KUL i zaznacza, że o sens wiary pytali zarówno wyznawcy judaizmu, jak i więźniowie chrześcijańscy. Często kończyło się to zwątpieniem w opatrzność Boską. „Niektórzy jednak więźniowie dopiero w obozie zwracali się ku Bogu” – podkreśla.

W 14. numerze „Głosów Pamięci”, wydawanym nakładem muzealnego wydawnictwa, Wontor-Cichy opublikowała artykuł, w którym przyznaje, że przedstawienie praktyk religijnych w odniesieniu do więźniów niemieckiego KL Auschwitz nie jest łatwe, gdy takie zachowania jak modlitwa, udział w Mszy, czytanie Biblii lub praktyki pokutne były w obozie zakazane.

„Stąd refleksje badawcze możliwe są tu głównie dzięki pełnym autentyzmu relacjom i wspomnieniom byłych więźniów, którzy podczas przebywania w obozie nierzadko spontanicznie odnosili się do swojej religijności” – dodała autorka, wskazując, że nieocenionym źródłem wiedzy na ten temat są ankiety nt. życia religijnego w obozie, które w 1974 roku rozesłali do losowo wybranych byłych więźniów redaktorzy „Przeglądu Lekarskiego” Stanisław Kłodziński i Jan Masłowski.

Historyk zwraca uwagę, że choć więźniom nie wolno było mieć żadnych rzeczy osobistych, niektórzy z nich postanowili zatrzymać przy sobie przedmioty kultu religijnego, bez względu na surową karę, jaka ich za to mogła spotkać. Różańce, medaliki czy modlitewniki były niekiedy nielegalnie dostarczane do obozu przez zatrudnionych tam pracowników lub działaczy ruchu oporu.

O tym, jaką podporą duchową był modlitewnik opowiedziała Zofia Pohorecka – od maja 1943 roku do stycznia 1945 roku więźniarka obozu kobiecego, zmarła w 2005 roku. Nie pamiętała jednocześnie, w jaki sposób książeczka trafiła do niej. Niektórzy z osadzonych sami wykonywali różańce z chleba obozowego lub sznurka.

>>> Twarze Polaków pomagających więźniom Auschwitz na wystawie w Oświęcimiu

Więzieni w obozie kapłani odprawiali Msze św. w ukryciu, np. na strychach lub w piwnicach. Ks. Władysław Puczka wspominał, że w Boże Narodzenie 1941 roku odprawił Eucharystię na strychu jednego z bloków, używając szklanki jako kielicha. Eucharystia była symbolem nadziei i wiary, a wielu więźniów uczestniczyło w tych obrzędach, mimo świadomości grożących konsekwencji.

Muzeum Auschwitz-Birkenau, fot. EPA/Juan Herrero

„Mszę odprawiałem w pasiaku na strychu bloku nr 3 w obecności kilkunastu znanych i zaufanych współkolegów. Miałem hostie i wino, a zamiast kielicha musiała wystarczyć zwykła szklanka. Obecni przy Mszy przystąpili do komunii świętej” – wspominał kapłan z Bestwiny, który do KL Auschwitz przybył 5 czerwca 1941. W 1942 roku został przeniesiony do KL Dachau, gdzie doczekał wyzwolenia. Zmarł w 1984 roku.

Relacje byłych więźniów pokazują, że modlitwa była kluczowym elementem przetrwania. Bolesław Dziamski w spisanym dla Muzeum oświadczeniu zaznaczył, że gdy jako więzień znalazł się w sytuacji strachu i kompletnego załamania, odwołanie do Boga uspokoiło go wewnętrznie, przynosząc nadzieję, że uda mu się przeżyć obóz. „Byłem wierzącym i praktykującym katolikiem. Postanowiłem i przyrzekłem Bogu, że jeśli ocalę życie, to przez 10 lat, w dniach od 19 do 30 czerwca, codziennie będę chodził na Mszę św.” – podkreślił i dodał, że po wojnie zobowiązanie wypełnił.

Były więzień KL Auschwitz Kazimierz Czarnecki z Olkusza, zmarły w 2017 roku, przyznał w rozmowie z KAI, że gdy widział, jakich zbrodni dokonują na ludziach Niemcy, nawiedzały go wątpliwości co do istnienia Boga i życia po śmierci. „Ale niemal wszyscy się modlili. Człowiek stawał gdzieś w kącie i zawsze jakieś westchnienie do Boga się w nim odzywało” – wspominał.

Z relacji wynika również, że wielu Żydów modliło się potajemnie, narażając się na brutalne kary. Jednocześnie zdarzały się sytuacje, w których chrześcijanie i Żydzi wspierali się wzajemnie w praktykach religijnych, co świadczy o sile wspólnoty i wzajemnym szacunku.

Na podstawie relacji więźniarek można sądzić, że w obozie w Birkenau modlono się oddzielnie ze względu na różne tradycje religijne osadzonych. Maria Salisz-Oyrzyńska zapamiętała, że w baraku modliły się wszystkie więźniarki. W Archiwum Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau zachowało się jej wspomnienie o jednej ze współwięźniarek: „Zofia Kossak-Szczucka (Śliwińska), leżąc na naszym bloku 17, modliła się przez cały dzień. Bez przerwy, aż nas to bardzo denerwowało. Modliła się półgłosem. Najwięcej na różańcu (jeszcze dziś widzę ten niebieski różaniec)”.

Z kolei więziona w KL Auschwitz Anna Palarczyk z Krakowa opowiedziała o próbie zorganizowania w baraku spotkania wigilijnego. Po początkowych trudnościach na spotkanie przyszły wszystkie więźniarki: polskie i ukraińskie chrześcijanki, żydówki i komunistki.

>>> Truda Stricks – mała polska Żydówka, o której wszyscy myśleli, że zginęła w Auschwitz

Katarína Grünsteinová wspominała, że jako Żydówka ze Słowacji uczestniczyła w modlitwach Polek, a chrześcijanki przychodziły do Żydówek w czasie świąt związanych z religią judaistyczną. „Ten, kto był niewierzący, nie interesował się świętami chrześcijańskimi, szedł do rosyjskiego bloku” – tłumaczyła.

Okres Bożego Narodzenia był szczególnie istotny w życiu religijnym więźniów. Choć władze obozowe pozwalały na pewne formy świętowania, np. ustawienie choinki czy śpiew kolęd, to wydarzenia te były często paradoksalnie zestawiane z dramatem śmierci i cierpienia. Na przykład więźniowie wspominają, że ciała zmarłych układano pod choinką na placu apelowym.

„Więźniowie funkcyjni zezwalali na gromadzenie się więźniów i wieczorne śpiewanie kolęd. Zarząd obozu ustawiał na placu apelowym choinkę, którą dekorowano i oświetlano. Jednak, żeby nie zatracić tzw. obozowego drylu, esesmani kazali układać ciała zmarłych więźniów tuż obok choinki. Taki widok bardzo przygnębiał tych, którzy zmuszeni byli stać na apelu rannym i wieczornym” – wyjaśnia Teresa Wontor-Cichy i zaznacza, że w tym czasie „bez względu na narodowość, wyznanie czy poglądy polityczne więźniowie łamali się chlebem i życzyli sobie wzajemnie głównie doczekania wolności”.

„Blok 11, gdzie mieścił się areszt obozowy, był miejscem, gdzie więźniarki czy więźniowie przebywali w odosobnieniu, w celach. Stąd należy uznać za wyjątkowe Boże Narodzenie 1944 roku, kiedy osadzony tam ksiądz Władysław Grohs odprawił Mszę w celi dla mężczyzn, a następnie skontaktował się z osadzonymi. Ustalił, że udzieli im rozgrzeszenia, a następnie rozda konsekrowane hostie. Msza i przyjęcie komunii były dla wszystkich wielkim przeżyciem” – stwierdziła Wontor-Cichy.

Zmarły w 2011 roku Jerzy Bielecki – „Sprawiedliwy wśród Narodów Świata” – opowiadał dziennikarzowi KAI, że w obozie jego wiara w Boga mocno się zachwiała. „Można było zwątpić w istnienie Kogoś, kto powinien się tymi mordowanymi codziennie biedakami zaopiekować. Ja miałem duży szacunek, specyficzne uczucie do Matki Bożej. Modliłem się zawsze do niej” – zaznaczył. Przyznał, że gdyby nie opieka Boża nie udałoby mu się uciec z obozu.

Bielecki, więzień I transportu do Auschwitz, wspominał także swoją pierwszą Wigilię w obozie, gdy łamał się opłatkiem, który otrzymał w paczce od oświęcimskiego proboszcza. Przyznał, że nie brał udziału w żadnej Mszy św., ale słyszał, że takie potajemne nabożeństwa są organizowane. Potwierdził też, że wielu więźniów spowiadało się potajemnie u osadzonych w obozie księży.

Więźniowie, mimo surowych zakazów, starali się zachować symbole religijne, takie jak różańce czy medaliki. Niektóre z nich wykonywano własnoręcznie – z chleba lub sznurka. Te przedmioty, często zdobywane z ogromnym trudem, były nie tylko symbolem wiary, ale także wsparciem psychicznym.

Duchowni w obozie odgrywali kluczową rolę w podtrzymywaniu wiary i nadziei. Organizowali modlitwy, udzielali sakramentów i wspierali innych więźniów. Byli jednak jedną z najbardziej prześladowanych grup.

Teresa Wontor-Cichy wskazuje w swej publikacji na rolę duchownych i sióstr zakonnych, z którymi „więźniowie instynktownie szukali kontaktów”. „Wiązało to się z ogromną odpowiedzialnością, szczególnie w sytuacji, kiedy Pffafen (klechy), jak pogardliwie nazywano ich w obozie, byli wyjątkowo prześladowaną grupą więźniów (np. razem z Żydami tworzyli pierwszą karną kompanię, kierowaną do najcięższej pracy). Księża i osoby życia konsekrowanego nie tylko prowadzili modlitwy, ale w sprzyjających okolicznościach także uczyli innych” – zauważyła, wspominając konkretne postaci, takie m.in. jak s. Angela Maria Autsch z Zakonu Sióstr Trójcy Przenajświętszej w Mötz, s. Celestyna Katarzyna Faron ze Zgromadzenia Sióstr Służebniczek Najświętszej Marii Panny Niepokalanie Poczętej, jezuitę Adama Kozłowieckiego, salezjanina ks. Józefa Kowalskiego czy franciszkanina o. Maksymiliana Kolbego.

Autorka opisuje także przejawy życia sakramentalnego w obozie: od zakazanej i trudnej do zorganizowania Eucharystii, przez spowiedź, po małżeństwo i chrzest.

fot. PAP/Jacek Bednarczyk

Wontor-Cichy zwraca też uwagę na „niebywałą mozaikę wyznaniową osadzonych w Auschwitz”. Potwierdzają to akty zgonu z dokumentacji obozowej. Wśród ofiar zarejestrowano m.in. wyznawców judaizmu, katolików, grekokatolików, ewangelików, prawosławnych, świadków Jehowy, husytów, buddystów, muzułmanów. „Stosowano także termin gottgläubig (wierzący w Boga), unbekante Religion (nieznana religia) albo andere (inne). Dla niewierzących stosowano termin glaubenlos (niewierzący), religionslos (niereligijny)” – tłumaczy. Zaznacza, że wśród więźniów wyznających religię chrześcijańską najliczniejsi byli katolicy pochodzący z Polski.

Spośród 400 tysięcy osób zarejestrowanych w obozie, pochodzących z różnych krajów okupowanej Europy, mówiących różnymi językami, reprezentujących różne wyznania, wielu poszukiwało duchowego umocnienia poprzez praktykowanie wiary.

„Zetknięcie się z sytuacją ekstremalną, nazywaną także graniczną, jaką było ciągłe obcowanie ze śmiercią, skłaniało do szukania zrozumienia w sferze duchowej, która wyrażała się w podtrzymywaniu życia religijnego. Z praktyk religijnych czerpano siłę i otuchę, choć na moment można było zapomnieć o uwięzieniu, o cierpieniu, a przez to łatwiej przychodziło znoszenie obozowej codzienności” – podkreśla Wontor-Cichy. Zaznacza, że religia mogła być praktykowana w Auschwitz po kryjomu.

Autorka przywołuje relację więźnia obozów koncentracyjnych Auschwitz i Dachau ks. Adama Zięby, który wraz z innym więźniem modlił się modlitwą różańcową podczas przenoszenia cegieł. „Nie chodzi tu o jakąś cudowność, ale samo przestawienie naszej psychiki na inny tor, zajęcie się jeszcze czymś innym, modlitwą, dawało pewnego rodzaju odprężenie i to nas utrzymywało w formie” – przyznał kapłan.

Historyk odwołuje się do opisu najbardziej dramatycznych sytuacji obozowych, jak wielogodzinne apele czy selekcje przed rozstrzelaniem. Podkreśla, że nawet wtedy więźniowie nie zaniechali modlitw. Cytuje m.in. relację Artura Karpika, który przeżył w styczniu 1943 roku selekcję wśród więźniów z bloku. „Gdy staliśmy tak na mrozie w szeregu, widziałem, że dużo osób w skupieniu modliło się. Ja sam też, chociaż na wolności byłem mało wierzący i praktykujący, to w tym czasie modliłem się i prosiłem Boga, aby mnie uratował od śmierci” – wspominał po latach.

Wontor-Cichy wskazała jednocześnie, że praktykowaną formą modlitwy były powszechnie znane pieśni. Przywołuje też wspomnienie Wincentego Gawrona, dla którego „niewinna z pozoru rozmowa” dotykająca kwestii wiary była okazją do poznania Tomasza Serafińskiego, czyli rotmistrza Witolda Pileckiego, który pod fałszywym nazwiskiem współtworzył ruch oporu w niemieckim obozie Auschwitz. To właśnie rotmistrz Pilecki w „Raporcie” z 1945 roku opisał szczegółowo, jakie ciężkie konsekwencje spotkały modlących się więźniów.

Ze względu na znaczenie miejsca i wagę symbolu, jakim dla całego świata jest były obóz Auschwitz-Birkenau, Zgromadzenie Ogólne ONZ w listopadzie 2005 r. ustanowiło dzień 27 stycznia – rocznicę wyzwolenia obozu – Międzynarodowym Dniem Pamięci o Holokauście.

Obóz Auschwitz powstał w 1940 r. Kompleks obozowy składał się z trzech części. W 1940 roku powstał obóz Auschwitz I (tzw. Stammlager – obóz macierzysty). Pierwszy transport polskich więźniów politycznych dotarł do Auschwitz 14 czerwca 1940 r. Składał się z 728 mężczyzn z więzienia w Tarnowie. Dwa lata później więźniów osadzano także w Auschwitz II, czyli w Birkenau. Masowe uśmiercanie Żydów rozpoczęto tu już w pierwszych miesiącach 1942 r.

W obozie Auschwitz-Birkenau w latach 1940-1945 hitlerowcy zgładzili co najmniej 1,1 mln osób, głównie Żydów, ale także ok. 75 tys. Polaków oraz tysiące Romów, jeńców sowieckich i przedstawicieli innych narodów.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze