freepik/drazenzigic

Jakich słów używać, by nie ranić już skrzywdzonych?

Język, którego używamy w opisie trudnych doświadczeń i krzywdy, ma ogromne znaczenie dla osób, które doświadczyły przemocy, w tym seksualnej. Źle dobrane słowa mogą pogłębiać traumę, stygmatyzować i utrudniać proces leczenia.

W szczególności w kontekście Kościoła, gdzie temat ten bywa dodatkowo obarczony społecznym tabu, użycie odpowiedniego słownictwa jest kluczowe, by uniknąć dalszego krzywdzenia osób, które już doznały cierpienia.

Dlaczego słowo „ofiara” nie jest właściwe?

Jednym z najczęściej używanych określeń w kontekście przemocy seksualnej jest słowo „ofiara”. Choć powszechne, niesie za sobą szereg negatywnych konotacji. Kojarzy się z bezradnością, naznaczeniem, a także poniżeniem. Użycie tego terminu może wzmacniać poczucie stygmatyzacji u osoby, która już została skrzywdzona.

Co więcej, w polskim systemie prawnym termin „ofiara” nie jest formalnie używany. Eksperci – prawnicy, psychologowie i psychoterapeuci – rekomendują stosowanie bardziej neutralnych i precyzyjnych określeń, takich jak „osoba pokrzywdzona” lub „osoba skrzywdzona”. Tego rodzaju język unika dehumanizacji i lepiej oddaje rzeczywistość, podkreślając podmiotowość i godność osoby.

>>> Jakub Pankowiak o spotkaniu z biskupami: nie było ekscelencji, byliśmy braćmi [ROZMOWA]

Fot. Unsplash/Dmitry Schemelev

Słowa, które minimalizują krzywdę

Niektóre słowa stosowane w kontekście przemocy seksualnej mogą minimalizować lub wręcz bagatelizować doświadczenie osoby pokrzywdzonej. Na przykład, termin „nadużycie seksualne” sugeruje, że istnieje jakaś forma „użycia seksualnego”, która mogłaby być normatywna, co w szczególności w odniesieniu do dzieci jest całkowicie nieakceptowalne. Zamiast tego należy używać terminów takich jak „wykorzystywanie seksualne” czy „przemoc seksualna”, które jednoznacznie wskazują na charakterystyczne dla takich działań naruszenie i przemoc.

Słowa, które bagatelizują

Innym problematycznym określeniem jest „molestowanie seksualne”. Chociaż jest to termin prawniczy, jego znaczenie w potocznym języku bywa ograniczane do mniej poważnych form naruszenia, takich jak niewłaściwe gesty czy komentarze. W efekcie, stosując ten termin w kontekście poważnych przestępstw seksualnych, można nieumyślnie pomniejszyć ich wagę. Lepszym wyborem są terminy wspomniane już wcześniej: „przemoc seksualna” lub „wykorzystywanie seksualne”.

Chociaż terminy te również nie są wolne od pewnych ograniczeń, są zdecydowanie bardziej adekwatne i mniej krzywdzące niż używanie eufemizmów czy nieprecyzyjnych określeń.

>>> Jakub Pankowiak: walczę o Kościół, a nie z Kościołem [PODKAST]

Jak mówić, by nie krzywdzić?

W komunikacji dotyczącej trudnych doświadczeń kluczowe jest uwzględnienie perspektywy osób pokrzywdzonych. Oto kilka zasad, które mogą pomóc unikać ponownego ranienia:

  1. Podmiotowość – zamiast „ofiara”, używaj określeń takich jak „osoba pokrzywdzona” lub „osoba skrzywdzona”.
  2. Unikanie eufemizmów – mów wprost o przemocy i wykorzystywaniu, zamiast używać łagodzących terminów.
  3. Dostosowanie języka – biorąc pod uwagę kontekst i odbiorców, wybieraj słowa, które są jednoznaczne, ale jednocześnie nie naruszają godności osób pokrzywdzonych.
  4. Edukacja i rozwój języka – wspieraj rozwój nowych terminów opisujących zmieniające się formy przemocy, unikając kalek językowych lub niejasnych pojęć.

Używanie odpowiedniego języka w kontekście trudnych doświadczeń, takich jak krzywda w Kościele, to wyraz szacunku i wsparcia dla osób pokrzywdzonych. To także krok w kierunku budowania przestrzeni, w której mogą one poczuć się wysłuchane, zrozumiane i traktowane z godnością.

Artykuł powstał na podstawie odcinka podcastu „Odbudujmy DOM”, realizowanego przez Fundację Świętego Józefa KEP oraz portal dominikanie.pl.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze