fot. Piotr Ewertowski

Jezus Miłosierny objawił się też… w Meksyku. I to już w XIX wieku 

Zazwyczaj, gdy pójdziemy do jakiejś parafii pw. Jezusa Miłosiernego albo Miłosierdzia Bożego w Meksyku, to spotkamy wszystkim nam znany obraz z objawienia, które miała św. Faustyna. Jednak na południu stanu Jalisco nie jest to takie oczywiste. Tam Jezus Miłosierny objawił się już w XIX w. I to nie jednej osobie, ale całemu tłumowi. 

Autobus zjeżdża w boczną drogę z zakorkowanej autostrady łączącej Guadalajarę z bardzo turystycznymi miejscowościami Chapala i Ajijic położonymi nad największym w Meksyku jeziorem –Chapala. Mieszka tam całe mnóstwo obcokrajowców, zwłaszcza z USA i Kanady. Wielu z nich postanowiło tam urządzić sobie przyjemną i tanią (dla siebie) emeryturę (przez co zrobiło się tam bardzo drogo). Droga, w którą skręciliśmy, wiedzie dalej na wschód wzdłuż jeziora Chapala. Mijamy małe pola i wioseczki. Tutaj, gdy mówi się o Jezusie Miłosiernym ma się często na myśli wizerunek, który ujrzało kilka tysięcy osób zebranych przed mszą świętą 3 października 1847 r. w niewielkim miasteczku Ocotlán. Dzisiaj zamieszkuje je ok. 83 tys. osób, czyli mniej więcej tyle, ile mieszka w moim rodzinnym Koninie. Dojeżdżamy, jak zwykle, z prawie godzinnym opóźnieniem. Kieruję się w stronę centrum i już wkrótce ukazują się moim oczom przepiękne wieże i kopuła sanktuarium Pana Miłosiernego, tego „lokalnego”. 

fot. Piotr Ewertowski

Katolicka utopia 

Niektóre mniejsze miejscowości w środkowo-zachodnim Meksyku na pierwszy rzut oka mogą przypominać coś w rodzaju katolickiej utopii – silnie schrystianizowana przestrzeń publiczna (w laickim, antyklerykalnym państwie), pobożny lud traktujący swoją wiarę jako coś oczywistego, zaangażowani i pracujący księża, mnóstwo grup parafialnych, niezliczone dzieła miłosierdzia prowadzone przez parafię i wypełnione kościoły z długimi kolejkami do Komunii świętej. Oczywiście, gdybyśmy pogrzebali głębiej – to znajdziemy zazwyczaj wiele rys na tym pięknym, wyidealizowanym obrazie. To po prostu przykład dobrze prosperującego i żywotnego Kościoła oraz tradycyjnych katolickich społeczności, które – jako jedne z nielicznych – przetrwały jeszcze na tym wyjątkowo religijnym obszarze świata. Nie pozbawione są one jednak swoich problemów – jak wszędzie na świecie i w każdym momencie historii. Zastanawiało mnie, na ile kult Jezusa Miłosiernego z Ocotlán wpływa na miejscową pobożność. Jak zawsze, pierwsze kroki skierowałem do kancelarii parafialnej. Zagaił mnie starszy pan, który okazał się proboszczem. – Z Polski!? – zareagował ze zdziwieniem, a parafianie oczekujący, by załatwić swoją sprawę, zaciekawieni obrócili się w naszą stronę i zaczęli uważnie się przysłuchiwać. Zrobiło się nagle bardzo cicho. Weszliśmy do jego biura. 

– Szczęśliwie tutaj, w Ocotlán, wiara mocno się zachowała. W zasadzie nie ma problemu laicyzacji. Wcześniej byłem proboszczem w jednej z parafii w Guadalajarze, w której wiara nieco już osłabła. Tutaj możesz zobaczyć długie kolejki do spowiedzi czy Komunii świętej – młodzi i starzy. Nie są to tylko grupki pobożnych staruszek, lecz są i tłumy młodzieży. Spowiadam wielu młodych, których wiarę bardzo cenię. Oczywiście, są ludzie oddaleni od Kościoła, ale nie stanowi to reguły – podkreśla ks. Daniel Silva Pérez, proboszcz parafii pw. Jezusa Miłosiernego w Ocotlán. 

fot. Piotr Ewertowski

Kapłan zaznacza, że kult Pana Miłosiernego z Ocotlán mocno wpłynął na miejscową pobożność. Z wiosek i miast stanu Jalisco przez cały rok przybywają pielgrzymki, a w październiku – w rocznicę objawień – nawet z zagranicy. To między innymi dzięki niemu religijność ma się utrzymywać na wysokim poziomie. 

W parafii można wyspowiadać się w dni powszednie przez kilka godzin rano i wieczorem. Funkcjonują 24 grupy parafialne oraz kilka dobrze prosperujących dzieł miłosierdzia, które są finansowane całkowicie przez parafię, a więc dzięki hojności wiernych. Jest jadalnia dla ubogich, przytułek dla samotnych (lub porzuconych) ludzi starszych, szkoła, w której bardzo dużą uwagę przywiązuje się do zdrowia psychicznego najmłodszych, stypendia dla biedniejszych uczniów, świetlica dla matek i ich dzieci… Co miesiąc kilkaset paczek z zakupami rozdaje się tu najbardziej potrzebującym rodzinom. To wszystko robi jedna parafia, w której posługuje trzech księży. Da się? Da się. A teraz poszukajmy jakichś rys. 

Rysy i nierysy 

Dopytuję się zatem z pewnym naciskiem o problemy duszpasterskie. Jak zauważa proboszcz, przestępczość zorganizowana na życie religijne w Ocotlán nie ma większego wpływu. – To, czego więcej potrzebujemy, to nawrócenie. Czasem brakuje większego zaangażowania oraz wierności, aby czyny pokazywały to, w co wierzymy. Matka Teresa z Kalkuty kiedyś powiedziała, że świat najbardziej potrzebuje mojego i twojego osobistego nawrócenia – mówi ks. Daniel.  

fot. Piotr Ewertowski

Trochę mniej idealny obraz wyłania się z opowieści José Heriberto, który angażuje się w dzieła miłosierdzia prowadzone przez parafię. – Popatrz, w tej jadalni wcześniej pomagało mnóstwo grup parafialnych, a teraz z tego została garstka wolontariuszy. Zapał duży z początku, później przygasł – opowiada o jadalni dla ubogich (więcej o niej w osobnym tekście). – W kościele, na mszach i nabożeństwach, też coraz mniej widać ludzi, zwłaszcza młodych. To nie jest to, co było dawniej – dodaje z pewną konsternacją. 

– Nieprawda – protestuje Araceli García, która siedzi z nami przy stole. – Wieczorami podczas adoracji czy na spotkaniach grup widać mnóstwo młodych. Nie mówię już o tych tłumach, które przychodzą na niedzielne msze święte – podkreśla. No cóż, musiałbym posiedzieć tutaj dłuższy czas, żeby sam to ocenić. 

José jako przykład oziębłej wiary wskazuje się przykład wielu sicarios, czyli zabójców pracujących dla karteli narkotykowych, którzy mieszkają w Ocotlán. Może ich obecność nie wpływa na życie Kościoła, w przeciwieństwie do wielu innych miejsc w Jalisco, ale nie jest niezauważalna w miasteczku. Fakt, że jest to też miejsce rekrutacji młodych do przestępczości zorganizowanej rzuca z pewnością pewien cień na sytuację duchową miejscowej młodzieży.  

fot. Piotr Ewertowski

Co się wydarzyło w 1847 r.? 

Cud wydarzył się dzień po ogromnej tragedii, jaka spotkała mieszkańców tego rejonu. Ludność zamieszkałą nad jeziorem Chapala dotknęło potężne trzęsienie ziemi, które miało miejsce 2 października 1847 r. Przynajmniej kilkadziesiąt osób zostało pogrzebanych żywcem. Była to sobota. W Ocotlán przetrwały tylko dwie budowle – niewielka kaplica de la Purísima oraz hacjenda rodziny Castellanos. Familia ta po trzęsieniu ziemi rozdawała żywność ludziom, którzy nie mogli pracować i zakupić jedzenia.  

Następnego dnia przed poranną niedzielną mszą świętą przy kaplicy w Ocotlán zgromadziło się ponad dwa tysiące wiernych. Kaplica nie była w stanie pomieścić takiej liczny osób, więc ludzie stali na zewnątrz. Na czystym i błękitnym niebie widniała jedna chmura, która świeciła się nietypowym blaskiem. Nagle na tej chmurze zgromadzony tłum miał ujrzeć wizerunek Jezusa Ukrzyżowanego, miał być widoczny ponad 30 minut. Wśród zebranych znajdowało się dwóch księży i burmistrz, którzy wraz z pozostałymi zebranymi zaświadczali o cudzie. Jeszcze tego samego dnia burmistrz Antonio Jiménez napisał list do gubernatora Jalisco, w którym przyrównał widok do „świecącej komety”. Zaznaczył też, że był to „wizerunek bardzo doskonały”. Z kolei ówczesny proboszcz parafii Julián Martín del Campo w liście do arcybiskupa Guadalajary, datowanym na 4 października, zaświadczył, że wierni, widząc na niebie Chrystusa Ukrzyżowanego, klęczeli i krzyczeli, błagając o miłosierdzie.  

fot. Piotr Ewertowski

Objawiony wizerunek Chrystusa Ukrzyżowanego nazwano wizerunkiem Jezusa Miłosiernego. Miał się zjawić, by pocieszyć swój lud po tragedii. 

Objawienie zostało zatwierdzone przez arcybiskupa Guadalajary dopiero 29 września 1911 r. Trochę więc mieszkańcy Ocotlán musieli zaczekać. Do tutejszego Jezusa Miłosiernego odwoływali się, przysyłając swoje błogosławieństwo, papieże Jan Paweł II i Franciszek. I, jak zawsze, dla mnie nie ma ostatecznie tak dużego znaczenia, czy objawienie miało miejsce naprawdę, lecz fakt, że to wydarzenie po ponad 100 latach wciąż przynosi owoce wiary w tej niewielkiej mieścinie. 

fot. Piotr Ewertowski
Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze