GoToVan from Vancouver, Canada – DAVIDsTEA | Tsawwassen Mills Outlet Shopping Mall, CC BY 2.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=61341778

Jezus przychodzi dzisiaj. Czy potrzebny nam kalendarz adwentowy? 

„Oooo, już są… i jest ich mnóstwo. Niezwykłe kalendarze adwentowe [tu celowe pominięcie lokowania produktu]. Przezabawnie kolorowe, romantycznie aromatyczne. Bardzo męskie, niesamowicie skarpetkowe. Pysznie rozgrzewające. I cudownie relaksujące. Podaruj sobie i bliskim grudzień szalonych niespodzianek, odsłaniaj okienka i odliczaj do świąt z kalendarzami…”. 

Przynajmniej od połowy listopada, ale chyba i wcześniej, z każdego rogu ekranu wyskakują efemeryczne aniołki, baletnice i skrzaty – z kalendarzami w ręku. Czy adwentowymi – to już inna sprawa. Powszechnie wiadomo, że idea liturgicznego czekania na uroczystość Narodzenia Chrystusa została zdublowana przez komercyjne odliczanie dni do „magicznych świąt”. Nie ma się co obrażać, niech każdy ma możliwość życia zgodnie z własnymi wartościami. Jedyne, co jakoś wybija (mnie) z niewzruszonego spokoju, to pomieszanie z poplątaniem. 

>>> Roratka, lampion, wieniec… skąd się wzięły adwentowe zwyczaje? [KOMENTARZ]

Kalendarze nieadwentowe 

Wiadomo (tzn. bardziej świadomi wiedzą), że Adwent nie zawsze zaczyna się 1 grudnia, i można trwać od 23 do 28 – jak w tym roku, kiedy mamy najdłuższą możliwą wersję – dni. 24 okienka w kalendarzach zwanych adwentowymi tylko w pewnej części pokrywają się z adwentem sensu stricto. I tu od razu pojawia się pytanie – czy w jakimkolwiek stopniu pokrywają się z nimi w wymiarze duchowego przygotowania? Najłatwiej powiedzieć „nie”. Ja mówię – „to zależy”. Bo nie nam oceniać, co siedzi w sercach ludzi. Istnieje przecież możliwość, że codziennie otwierane okienka z pachnącymi mydełkami czy kawałkiem czekolady tak skutecznie otworzą człowieka, że Boże Narodzenie będzie dla niego autentyczną radością. Czemu nie? Duch Święty może wszystko. Z drugiej strony wiadomo… Trochę to wszystko do siebie nie pasuje.

fot. unsplash

Adwentowe odliczanie 

Od kiedy dzieci były małe, ale już na tyle ogarnięte, że kojarzyły fakty, staraliśmy się Adwent przeżywać jakoś inaczej, z myślą o nich. Z roku na rok roraty o 6.30 musiały – z przyczyn zależnych i niezależnych – ustąpić miejsca innym praktykom. Pierwsze nasze kalendarze były proste, oczywiste, słodkie  i – jak się ostatnio okazało – zostały w pamięci dzieci do dzisiaj. Ale z biegiem lat zaczęliśmy wymyślać coraz to nowe koncepcje. Mieliśmy już różne wariacje oparte na drzewie Jessego, pozwalające zgłębiać historię zbawienia, intencje na kolejne dni – by Adwent był też czasem szczególnej modlitwy. Były i zadania związane z Ewangeliami z dnia i wiele, wiele innych. Dzieci u nas niemało, więc możliwości i potrzeby też się mnożą. Kalendarze rosły i rosną, razem z dziećmi. Właściwie od kilku lat jest już tak, że angażują nas wszystkich w przeżywanie Adwentu – nie tylko na etapie przygotowania, ale też potem, podczas kolejnych dni. Lubimy to robić. Lubimy się tym dzielić. Ale wiadomo, że nie każdy ma takie możliwości i pragnienia. I nie każdy musi hałdować zasadzie Do It Yourself.  Żyjemy w czasach, kiedy naprawdę dużo rzeczy, bardzo wartościowych, można znaleźć choćby w internecie. Oferta i pomysły na kalendarze adwentowe, ale takie prawdziwe, nie takie komercyjne, a zarazem bardzo pomysłowe duchowo, jest bogata i ciekawa. Od kolorowanek, przez pudełeczka, zadania, mniej i bardziej skomplikowane, zdrapki i naklejki. Mogą być papierowe, drewniane, z materiału. Wystarczy chcieć i wygospodarować chwilę na zorientowanie się w temacie. W wirze przygotowań pamiętajmy – i mówię to też do siebie – że nie o te pomocne, dodatkowe rzeczy chodzi, ale o czekanie i otwieranie się na łaskę. Kalendarze adwentowe nie są konieczne do zbawienia.

adwent, pierwsza niedziela adwentu
fot. cathopic

Czuwajcie 

„Czuwajcie, bo nie wiecie, kiedy pan domu nadejdzie” słyszymy już na samym początku Adwentu. Temu służą te wszystkie pomysły i koncepcje kalendarzy, ku temu prowadzi liturgia. Dany nam czas jest szansą na przygotowanie się na przyjęcie do naszych serc narodzonego Chrystusa, a w dalszej perspektywie do przygotowania się na powtórne przyjście Chrystusa, i na sąd. Marana tha – „przyjdź Panie Jezu”, wołali pierwsi chrześcijanie. Wołamy tak i my w tym czasie, bardziej i mniej świadomie. Ten aramejski zwrot – podkreślają bibliści – w zależności od tego, jak go wypowiadamy, ma różne znaczenie: Marana tha znaczy dosłownie „Panie przyjdź!”, a Maran atha! – „Pan przyszedł”. Zwrot ten znajdziemy w 1. Liście do Koryntian: „Jeżeli ktoś nie kocha Pana, niech będzie wyklęty. Maranatha” (1 Kor 16,22), są to także prawie ostatnie słowa Apokalipsy św. Jana: „Amen. Przyjdź, Panie Jezu!”  (Ap 22,20).  

Teraz jest czas 

Wierzymy, że Pan przyjdzie na końcu czasów, czekamy na Boże Narodzenie, a co teraz? „Teraz” – mawia abp biskup Ryś – jest chyba najważniejszym słowem w Ewangelii. Bo teraz, w każdym momencie życia, możemy spotykać Pana Boga. „Oto teraz czas upragniony, oto teraz dzień zbawienia” (2 Kor 6,2).  

„Wiemy, że Pan przychodzi na ziemię trzykrotnie. Pierwsze przyjście było w ciele i słabości, środkowe w duchu i sile, a ostateczne przyjście odbędzie się w chwale i majestacie. To środkowe przyjście jest drogą, która prowadzi od pierwszego przyjścia do ostatecznego. W pierwszym Chrystus był naszym odkupieniem, w ostatnim objawi się jako nasze życie, a na tej środkowej drodze jest naszym odpoczynkiem i pocieszeniem. Jeśli myślicie, że wymyślam to, co mówię o środkowym przyjściu, posłuchajcie samego Pana: «Jeśli mnie kto miłuje, będzie zachowywał słowa moje, a Ojciec będzie go miłował i przyjdziemy do niego»” (Św. Bernard z Clairvaux). 

Fot. pixabay

Święty Bernard z Clairvaux wprost mówił o trzech przyjściach Pana Jezusa. W ciele – Boże Narodzenie, w duchu – każdego dnia do wierzących, i w chwale – na końcu czasów. Jeśli na Adwent spojrzymy jak na oczekiwanie na te trzy momenty spotkania z Chrystusem, to jasne jest, że wszystkie te „pomoce” – roraty, Godzinki czy kalendarze – mają pomagać człowiekowi w otwieraniu serca na Bożą łaskę, codziennie. Bo codziennie możemy Chrystusa spotykać – w Eucharystii, słowie, drugim człowieku. 

Marana tha – Przyjdź Panie Jezu! 

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze