Fot. Piotr Ewertowski/misyjne.pl

José H. Prado Flores: bez Ducha Świętego nie ewangelizujemy, lecz robimy propagandę [ROZMOWA]

– Mam jeden wyznacznik tego, czy rzeczywiście zostaliśmy zewangelizowani – używanie Słowa Bożego, Biblii. I ja wciąż nie widzę Biblii w Kościele katolickim, nawet wśród księży – mówi Pepe Prado, założyciel Szkół Nowej Ewangelizacji.

José H. Prado Flores, znany jako Pepe Prado, to prawdziwy nestor nowej ewangelizacji. Jest teologiem, biblistą i pisarzem. Ewangelizował i prowadził wykłady w 59 krajach na pięciu kontynentach. Napisał 54 książki, w tym bardzo znaną w Polsce „Idźcie i ewangelizujcie ochrzczonych”. Urodził się w Mieście Meksyk. Założył Szkołę Ewangelizacji św. Andrzeja, zaaprobowaną w 1995 r. przez arcybiskupa Guadalajary. Szybko zamieniła się ona w sieć szkół na całym świecie.

Piotr Ewertowski (misyjne.pl): Kościół w Jalisco ma opinię takiego, w którym wiara jest silna. Wydaje mi się, że rzeczywiście jest ona tutaj imponująca. Są jednak różne opinie. Co ty o tym sądzisz?

José H. Prado Flores: – Myślę, że musimy być ewangelizowani. Jesteśmy ochrzczeni, bierzmowani, przyjęliśmy pierwszą Komunię świętą, uczestniczyliśmy w katechezach, ale nie zostaliśmy zewangelizowani. Mam jeden wyznacznik tego, czy rzeczywiście zostaliśmy zewangelizowani – używanie Słowa Bożego, Biblii. I ja wciąż nie widzę Biblii w Kościele katolickim, nawet wśród księży. Widzę nawet na rekolekcjach dla kapłanów, że praktycznie żaden z nich nie ma ze sobą Pisma Świętego. Jak więc osoba, która uważa, że jest zewangelizowana, zamierza ewangelizować, skoro nie ma Biblii w swoich rękach i w swoim sercu?

Sanktuarium MB z Guadalupe w Guadalajarze/Fot. Piotr Ewertowski/Misyjne Drogi/misyjne.pl

Dlatego uważam, że to społeczeństwo katolickie w Jalisco, zwłaszcza w regionie Los Altos de Jalisco, ale można to odnieść do wielu innych rejonów Meksyku, jest pobożnościowe, kultyczne, ale nie ewangelizacyjne. Modlą się różańcem, żeby ten różaniec ich uratował. Otrzymuję tutaj czasem wiadomości typu: „Odmów jedno «Zdrowaś Maryjo», żeby się zbawić”. Zastanawiam się wtedy, o co chodzi. Ludzie ciągle nie mają pojęcia, co znaczy osobiste spotkanie z Panem Jezusem w Jego Słowie i mocy Ducha Świętego. Ludzie wierzą ze względu na pobożność, tradycję –np.  ja się zbawię, jeśli zrobię dziewięć pierwszych piątków miesiąca. Jeśli raz ominę, to muszę zacząć od nowa. W takim myśleniu Bóg jest księgowym, który skrupulatnie liczny pierwsze piątki, czy udało mi się je wszystkie zrobić. Wielu idzie na mszę niedzielną ze względu na obowiązek, a nie po to, by celebrować zmartwychwstanie Chrystusa. To ma być ewangelizacja? Dlatego uważam, że Kościół w Meksyku jest skatechizowany, często poprzez obrzędowość czy tradycje, lecz nie zewangelizowany Pismem Świętym. Nawet kapłani i biskupi Go nie używają, a czasem i nie znają. Dlatego za ważne wyzwanie uważam ewangelizowanie ochrzczonych, bierzmowanych, a nawet wyświęconych.

Czy jest jakiś kraj, w którym Pan znalazł Kościół, gdzie używa się Pisma Świętego w sposób wystarczający?

– Nie, w Kościele katolickim nie. Biblia wciąż nie zajmuje kluczowego miejsca w naszej wierze. W Szkole Ewangelizacji św. Andrzeja bardzo staramy się, aby Słowo Boże było podstawą ewangelizacji. Są różne grupy, które są prawdziwie ewangelizacyjne, ale jest ich niewiele.

Powiem coś niedyskretnego. W czasie Synodu Biskupów dotyczącego nowej ewangelizacji, w którym mogłem uczestniczyć, było ponad 200 biskupów i ponad 40 kardynałów. Wiesz, ile osób miało ze sobą Biblię? Trzy. Pośród nich byłem ja, jako świecki. To pokazuje podejście do Pisma Świętego w Kościele katolickim.

Uczestniczyłem w licznych kursach, które powstały w Waszym środowisku, prowadziłem je. Skąd wzięły się pomysły na treść i formę kursów, które powstały w ramach Szkoły Nowej Ewangelizacji?

– Wyrosły one z potrzeby ewangelizacji i formacji kolejnych ewangelizatorów. Chociażby kurs Nowe Życie, który ma pomóc właśnie żyć nowym życiem przyniesionym przez Jezusa. Ale to nie wystarczy. Na przykład – obecnie dużo się mówi o potrzebie osobistego spotkania z Chrystusem. Ale to tylko teoria. Bogaty młodzieniec z Ewangelii też miał osobiste spotkanie z Jezusem, Annasz, Kajfasz i Piłat również Go osobiście spotkali. To samo przecież możemy powiedzieć o żołnierzach, którzy strzegli grobu Chrystusowego. To spotkanie bowiem powinno odbyć się w mocy Ducha Świętego, który nam objawia, kim jest Jezus. Jeśli nie odbywa się to w mocy Ducha Świętego, to nie ewangelizujemy. Wtedy robimy jedynie propagandę.

Rekolekcje ewangelizacyjne w Guadalajarze/Fot. Piotr Ewertowski / misyjne.pl / Misyjne Drogi

Rozmawiałem kiedyś na temat ewangelizacji z papieżem Franciszkiem podczas audiencji prywatnej. Stwierdziłem, że zaprasza on nas wszystkich do ewangelizacji. Papież pokręcił jednak głową i odparł, że się nie zgadza. Zdziwiło mnie to bardzo, ale z szacunkiem nie odpowiedziałem nic i czekałem na dalsze słowa Franciszka. Po chwili dodał, że ewangelizować powinni tylko ci, którzy są już zewangelizowani. Zaznaczył, że w przeciwnym wypadku uprawia się propagandę, prozelityzm czy promocję pewnych tradycji religijnych, ale nie ma tam nowego życia. Ewangelizować należy przez ukazywanie naszym postępowaniem tego nowego życia i opowiadanie o tym, czym już żyjemy.

To, co teraz powiem jest mocne. Jest wielu księży, w tym biskupów, którzy chcą ewangelizować, ale sami nie są zewangelizowani. Jak mogą przekonywać innych, skoro sami nie są przekonani? Jak mogą świadczyć o nowym życiu, o osobistym spotkaniu z Chrystusem w mocy Ducha Świętego, jeśli sami go nie doświadczyli?

Jak rozwija się Szkoła Ewangelizacji św. Andrzeja w Guadalajarze?

– Nigdy nie robimy propagandy. Jeśli ktoś nas szuka, to znajdzie. Czasem po przeprowadzeniu kursów pytają się nas o to, gdzie dotąd byliśmy. Niestety, tutaj w Guadalajarze, nie mamy zbyt wielu szkół. Dlaczego? Guadalajara jest bardzo tradycjonalistyczna, nastawiona na pobożność ludową. Jest pielgrzymka, w której wraz z wizerunkiem Matki Bożej wędrują trzy miliony ludzi, z katedry do bazyliki w Zapopan. Wielu z nich idzie dla imprezy czy upijania się. Oni nie są zewangelizowani. Byłem raz na jednym spotkaniu przygotowawczym do tej pielgrzymki. Rozmowa była o „przewożeniu Matki Bożej” autem. Ja odparłem, że chyba mówimy o wizerunki Maryi. Dla nich, zdaje się, była to sama Matka Boża. Zaproponowałem przystanki ewangelizacyjne ze Słowem Bożym podczas pielgrzymki. Usłyszałem w odpowiedzi, że trzeba ją zorganizować, tak jak zawsze, bo taka jest tradycja itd. Naprawdę bardzo trudno czasem ewangelizować tak nastawionych wiernych.

A czy nie da się tego doświadczenia przekazywać w rodzinach bez potrzeby rekolekcji ewangelizacyjnych?

– Jest to możliwe. Jednak z mojego doświadczenia wynika, że takie seminaria czy rekolekcje ewangelizacyjne są bardzo przydatne także osobom, które pochodzą z rodzin, w których Ewangelią się żyje. Ja to nazywam warsztatami, bo ważne jest to, co Bóg robi tam z uczestnikami. To, co powinniśmy robić – to organizować rekolekcje przystosowane do ludzi takich jak my. Co ciekawe, to już nie dorośli ewangelizują swoje dzieci. Przeciwnie, często dzieci zewangelizowane podczas takich rekolekcji wracają jako ewangelizatorzy swoich rodziców.

Pielgrzymka do bazyliki w Zapopan/Fot. Piotr Ewertowski/Misyjne Drogi/misyjne.pl

Młodych już dzisiaj nie zmusisz na podstawie obowiązku czy strachu przed karą za grzechy. To musi być fascynacja Osobą i życiem Jezusa Chrystusa.

Byłeś w Polsce wiele razy. Jak wygląda wiara w Polsce w Twoich oczach?

– Przed wyjazdem do Polski miałem wizję Kościoła w Polsce bardzo katolickiego, żywego, który stanowi przykład dla całego świata. Postrzegałem Polskę przez pryzmat wielu świadectw czy siły i oporu katolików wobec prześladowań w czasie komunizmu.

Kiedy pojechałem do Polski, to zdałem sobie sprawę, że jest to w dużej mierze Kościół obrzędowy, oparty na tradycjach. Dużo jest tam „eklezjalizmu” – bardziej wierzy się w Kościół niż Bogu. Kościół jest konieczny, to sakrament zbawienia, ale nie jest zbawicielem. Wielu myśli, że się zbawia poprzez Kościół, poprzez Maryję Pannę, poprzez odmawianie różańca. Miałem wrażenie, że np. mówi się często więcej o świętej siostrze Faustynie niż o Jezusie, w wielu publikacjach znajduje się więcej słów św. Faustyny niż Jezusa. Ona nie była wynalazczynią Bożego Miłosierdzia – był nim Jezus. Dużo większą siłę ma jedno słowo z Ewangelii, inspirowane przez Ducha Świętego, niż wszystkie pisma św. Faustyny. Nie kwestionuję jej świętości, lecz podkreślam nierównowagę w podejściu do Biblii oraz słów świętych.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze