Koktajlowa wiara [FELIETON]
Bywa, że religia i duchowość to dwie różne rzeczy. Niektórzy praktykują, ale nie ma w tym zbyt wiele duchowości. Jeszcze inni mówią, że są uduchowieni, ale nie praktykują żadnej religii.
W serialu „The Big Bang Theory” jedna z głównych bohaterek – Penny, podczas rozwiazywania testu na zgodność małżeńską ze swoim mężem Leonardem na pytanie o to, czy jest religijna odpowiada, że jest bardzo uduchowiona, ponieważ ćwiczy jogę.
Nie religijny, ale uduchowiony
Dziś coraz więcej osób definiuje siebie jako takie, które prowadzą życie duchowe, ale nie identyfikują się z żadną z tradycji religijnych lub z poszczególnych nurtów czy wybierają dla siebie tylko pewne elementy. Te, które ich zdaniem im odpowiadają, dodają dobrego samopoczucia. Tworzy w ten sposób tzw. „wiarę koktajlową”, czyli zmiksowaną mieszankę duchowości.
Oczywiście jest to prawdą, że pojęcie duchowości ma szerszy zakres niż religia. Człowiek jest istotą duchową, to znaczy poruszającą się w świecie wartości, odniesienia do czegoś wyższego, mającą przeżycia duchowe. Ale to tylko część prawdy.
>>>Idee na sprzedaż, czyli kto tak naprawdę nami rządzi?
Dziś prawdziwych ateistów już nie ma?
W tym sensie można by powiedzieć, że każdy człowiek jest istotą duchową i w jakiś sposób realizuje swoją naturę, chociaż czasami odrzuca instytucjonalne formy religii. Francuski filozof, Comte-Sponville, autor książki „Duchowość ateistyczna. Wprowadzenie do duchowości bez Boga” pisał, że jest ateistą, ponieważ nie da się doświadczyć Boga głoszonego przez abstrakcyjne doktryny tradycji religijnych.
W bogactwie chrześcijańskiej duchowości znajdujemy jednak nurt teologii apofatycznej. Najprościej rzecz ujmując mówi on o tym, że w naszym poznaniu i możliwości wyrażania tego, czego doświadczamy jesteśmy ograniczeni. Z tego powodu możemy raczej mówić kim Bóg nie jest, niż kim Bóg jest. Ponieważ nawet jeśli mówimy, że Bóg jest dobry, to nie jesteśmy w stanie pojąć tego, w jaki sposób to dobro realizuje. Możemy poznać dobro tylko przez analogię do naszych ludzkich wyobrażeń na temat dobra.
Św. Jan od Krzyża, czy Mistrz Eckhart, którzy inspirowali się tym nurtem teologii mówili, że tym, co otwiera na doświadczenie Boga jest uwolnienie się od swojego ego. Zrezygnowanie z własnego punktu widzenia i przywiązania do własnych przeżyć jako jedynych kryteriów prawdziwości. Człowiek może zmysłami i rozumem niczego nie odczuwać, a jednocześnie być wtedy bliżej Boga niż kiedykolwiek.
Doświadczenie nie jest celem samym w sobie
Wielu popada w pułapkę pogoni za przeżyciami i doświadczaniem. Chociaż są one ważną częścią życia, to jednak w duchowości chrześcijańskiej nie są celem samym w sobie. Droga prowadzi nas zawsze dalej. Poprzez symbole, słowa (a więc na przykład sakramenty) dotykamy czegoś, co przekracza nasz sposób doświadczania, pojmowania i wyrażania. Poprzez odniesienie do Boga, jako Osoby, przez odniesienie do życia wiecznego chrześcijaństwo otwiera horyzont duchowy. Duchowość nie jest już skupieniem się na swoich potrzebach, odczuciach, na swoim ego, ale spojrzeniem poza siebie.
Kościół korzysta z ogromnego doświadczenia tych, którzy spotkali się już twarzą w twarz z Tym, którego tutaj na ziemi mogli poznawać „jakby w zwierciadle, niejasno” (1 Kor 13,12). Dlatego daje całe bogactwo drogowskazów na drodze spotkania z Bogiem.
Droga uczy
Ciekawe jest to, że kiedy czytam wypowiedzi ateistów na temat wiary w Boga, mogę w nich odkryć często sporo tego, co chrześcijaństwo przepracowało. Mogę w nich odnaleźć wiele z mojej wiary pytającej, słuchającej, czasami sceptycznej, a czasami zafascynowanej.
Wiarę często porównuje się do drogi, do wędrowania. Zresztą trafnie. Każdy, kto chodził po górach doskonale rozumie przytoczony wyżej wachlarz emocji. Kiedy szuka drogi na mapie, obawia się czy dobrze zinterpretował znaki, czasami nadrobił kawałek drogi, ponieważ jakiegoś nie zauważył. Droga weryfikuje i uczy.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |