Kard. Bassetti o koronawirusie: czułem się jakbym był na pustyni, ale towarzyszyli mi aniołowie
„Dni, które spędziłem w szpitalu z powodu COVID-19 przypominały nieco te, które spędził Jezus na pustyni. Czułem rozpalenie, trudności z oddychaniem, walkę mojego organizmu by pokonać infekcję. Ale mogę zaświadczyć, że doświadczyłem towarzyszenia aniołów, przypominających mi tych, którzy byli przy Jezusie” – wspomina przewodniczący Konferencji Episkopatu Włoch, kard. Gualtiero Bassetti w liście do wiernych, w którym dzieli się doświadczeniem blisko miesięcznej walki z koronawirusem.
W liście opublikowanym na stronie internetowej Konferencji Episkopatu Włoch, zwierzchnik tego gremium, 78-letni kard. Gualtiero Bassetti dzieli się refleksjami na temat choroby COVID-19, z którą zmagał się w ostatnich tygodniach. Miała ona na tyle poważny przebieg, że hierarcha był hospitalizowany i przez jakiś czas przebywał na oddziale intensywnej terapii.
Ta obecność „aniołów” mnie pocieszała
„Jest pewien epizod z życia Jezusa, opowiedziany na początku Ewangelii wg św. Marka, który zawsze mnie fascynował, ale i trochę przerażał: przed rozpoczęciem publicznej działalności, Jezus spędził czterdzieści dni na pustyni – pisze przewodniczący episkopatu Włoch na początku swego rozważania – Wyobrażałem sobie, że był to czas głębokiej samotności i poczucia opuszczenia, w którym wspomina się swoje przeszłe życie i nadal żywi się nadzieję na piękne życie w przyszłości. Ale Ewangelia dodaje też, że „aniołowie usługiwali Mu” (Mk 1, 13). Oznacza to, że wcale nie był sam: odczuwał wokół siebie obecność dobrych sił, które przekazywały Mu bliskość Boga. Ta obecność pocieszała mnie za każdym razem, gdy wracałem do tego epizodu z Ewangelii”.
W szpitalu jak na pustyni
W dalszej części listu kard. Bassetti porównuje swoje doświadczenia do tych, opisanych na kartach Ewangelii. „Dni, które spędziłem w szpitalu z powodu COVID-19 przypominały nieco te, które spędził Jezus na pustyni. Czułem rozpalenie, trudności z oddychaniem, walkę mojego organizmu by pokonać infekcję. Były to dla mnie chwile trudne, tak, jak dla każdego, kto cierpi i widzi zagrożenie swego życia. Ale mogę zaświadczyć, że doświadczyłem towarzyszenia aniołów, przypominających mi tych, którzy byli przy Jezusie”. Jak wyjaśnia, owymi „aniołami stróżami”, jak ich nazywa, byli członkowie personelu medycznego, którzy zajmowali się nim w szpitalach w Rzymie i Perugi, a także osoby odpowiadające za komunikację – co wiąże się z publikowanymi w minionych tygodniach zaproszeniami do ogólnokrajowej modlitwy o powrót kardynała do zdrowia, pozbawionymi tonu sensacji. „W Biblii anioł jest posłańcem: czułem się strzeżony przez osoby, które były wrażliwe najpierw na mnie jako człowieka, a potem na sprawowaną przeze mnie funkcję, które mówiły o chorym człowieku, a nie o chorobie kardynała” – mówi, dziękując także za modlitwy. Zachęca też wiernych do pielęgnowania nadziei i dzielenia się nią w trudnej codzienności.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |