kard. Pierbattista Pizzaballa, fot. PAP/Rafał Guz

Kard. Pizzaballa: zadaniem Kościoła jest głoszenie przyjścia Jezusa

Kościół musi jedynie głosić obecność Jezusa, Jego przyjście, i musi to czynić będąc wolnym od ludzkich ograniczeń i kryteriów, aby w tej samej wolności mógł być przyjęty przez ludzi każdego  czasu – stwierdza komentując fragment Ewangelii  (Łk 10,1-12.17-20) czytany w XIV Niedzielę zwykłą roku C (6 lipca 2025) łaciński patriarcha Jerozolimy, kard. Pierbattista Pizzaballa OFM.

Kontekst czytanego dzisiaj fragmentu Ewangelii (Łk 10,1-12.17-20), to droga Jezusa ku Jerozolimie.

Kilka wersów wcześniej św. Łukasz ewangelista opisuje, jak Jezus podejmuje stanowczą decyzję o wyruszeniu do Jerozolimy (Łk 9,51) i natychmiast wysyła swoich uczniów przed siebie, aby przygotowali Jego przybycie w poszczególnych wioskach (Łk 9,52). W rozdziale 9 Łukasz opisał już pierwszą misję Dwunastu (Łk 9,1-6), co pozwala sądzić, że dla ewangelisty jest to coś szczególnie ważnego.

Zatrzymajmy się najpierw na pierwszym wersecie, gdzie czytamy, że „Jezus wyznaczył jeszcze innych siedemdziesięciu dwu uczniów i wysłał ich po dwóch przed sobą do każdego miasta i miejscowości, dokąd sam przyjść zamierzał” (Łk 10,1).

Z tekstu wyraźnie wynika, że Jezus nakazał swoim uczniom, aby szli i zapowiadali Jego przybycie (przed Nim do każdego miasta i miejsca). Misja siedemdziesięciu dwóch ma więc jeden cel: zapowiadać, że Pan nadchodzi. Taka jest treść zapowiedzi, która dociera do wszystkich wraz z dobrą nowiną o tym, że zbliża się Pan.

To jest centralny element dzisiejszego fragmentu. Misja Kościoła jest konieczna, ale nie dlatego, że coś on wytwarza, nie dlatego, że ma coś do zaoferowania, nie dlatego, że może rozwiązać problemy ludzkości. Jest ona fundamentalna jedynie dlatego, że Kościół jest wezwany, aby iść wszędzie i głosić, że tam, właśnie tam, nadchodzi Pan. A ta głoszenie musi być przekazane w bardzo szczególny sposób, ponieważ tylko w ten sposób Kościół będzie znakiem, zapowiedzią tego, co ma się wydarzyć. Nie będzie więc tak ważne, co czyni. Treść będzie zawsze ta sama: przyjście Chrystusa na świat, Jego obecność. Jezus skupia się na tym, jak to przepowiadanie zostanie przekazane. To będzie przedmiotem Jego największej uwagi.

>>> Pozwolić, by słuchanie mnie dotknęło, przeorało i przemieniło [FELIETON]

fot. Joel Muniz/unsplash

Dostrzeżmy tylko kilka cech z tego sposobu, tego stylu.

Pierwszą postawą, z jaką uczniowie będą głosić przyjście Pana, jest łagodność: uczniowie są posłani jak owce między wilki („posyłam was jak owce między wilki” – Łk 10,3). Uczniowie są wolni od złudzenia, że zło można pokonać siłą i przemocą.

Uczniowie są również wolni od wszelkiej formy władzy i niczego nie narzucają, nawet pokoju („Gdy wejdziecie do jakiegoś domu, najpierw mówcie: Pokój temu domowi”– Łk 10,5).

Oferują go wszystkim, ale jeśli pokój nie zostaje przyjęty, uczniowie nie osądzają, nie oskarżają, nie prowadzą wojny. Strzegą pokoju w sobie („Jeśli tam mieszka człowiek godny pokoju, wasz pokój spocznie na nim; jeśli nie, powróci do was”– Łk 10,6), aby nie został utracony i aby mogli go ponownie oferować w następnym domu, do którego wejdą.

Następnie uczniowie są wysyłani po dwóch („wysłał ich po dwóch” – Łk 10,1). Misja nie jest wydarzeniem indywidualnym, ale zawsze braterskim. Dzieje się tak dlatego, że zbawienie, które Pan chce, by dotarło do wszystkich, jest przede wszystkim wyzwoleniem z własnego egoizmu, z własnej samotności. Wyrusza się razem z bratem, ponieważ zbawienie w przypadku każdego człowieka dokonuje się poprzez relacje, spotkanie, przyjaźń. To właśnie w braterstwie uczymy się już nie żyć odnosząc wszystko do siebie.

Wreszcie misja uczniów naznaczona jest radością („Wróciło siedemdziesięciu dwóch z radością” – Łk 10,17). Jest to radość szczególna, ponieważ nie zależy od wyników misji.

Uczniowie wracają bowiem szczęśliwi, ponieważ na własne oczy widzieli zwycięstwo dobra nad złem („Panie, przez wzgląd na Twoje imię nawet złe duchy nam się poddają” – Łk 10,17).

Jezus potwierdza ten „sukces” misji swoich uczniów, ale prowadzi ich również dalej. Ich radość nie może zależeć od tego, ile dobrego uczynili. Gdyby tak było, przywłaszczaliby sobie dzieło, którego Duch dokonał poprzez nich („przez wzgląd na Twoje imię … nam się poddają”). Radość uczniów – mówi Jezus – niech będzie owocem daru miłości, której doświadczyli osobiście, tak jak osobiste jest imię każdego z nich („cieszcie się, że wasze imiona zapisane są w niebie” – Łk 10,20). Miłości, która trwa, tak jak trwa to, co jest zapisane w niebie, u Boga. Miłości stabilnej, wiernej i wiecznej, tak jak stabilny i wierny jest Ojciec, który jest w niebie. Zatem misja uczniów musi stać się świadectwem innej radości.

Protagonistami tej misji nie są zatem uczniowie. Protagonistą jest łaska, miłość Boga, która jest darem darmo danym i bezinteresownym. Kościół musi więc jedynie głosić obecność Jezusa, Jego przyjście, i musi to czynić będąc wolnym od ludzkich ograniczeń i kryteriów, aby w tej samej wolności mógł być przyjęty przez ludzi każdego  czasu.

+ Pierbattista Pizzaballa

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze