Kard. Ruini: trzeba mówić o świętości Jana Pawła II i o sile jego modlitwy
Źródłem mojej nadziei jest ufność, że chrześcijaństwo ma dziś przyszłość, która zrealizuje się za sprawą młodych ludzi. Że ma swoją niezmienną misję uświęcania historii przez głoszenie Zbawienia tak, jak czyni to od 2000 lat – mówi w rozmowie z KAI kard. Camillo Ruini, wieloletni bliski współpracownik Jana Pawła. Z okazji 90. urodzin hierarchy publikujemy pierwszą część rozmowy, przeprowadzonej z dedykacją dla polskiej młodzieży.
KAI: Księże Kardynale, podczas Światowych Dni Młodzieży w Kolonii w 2005 r. mówił Ksiądz Kardynał, że ŚDM i sami młodzi ludzie są dla niego znakiem nadziei. A co jest dziś tym znakiem nadziei?
Kard. Camillo Ruini: Przede wszystkim źródłem mojej nadziei jest ufność, że chrześcijaństwo ma dziś przyszłość, która zrealizuje się za sprawą ludzi młodych. Że są młodzi ludzie, którzy naprawdę wierzą w Boga, w Chrystusa, a także w Kościół katolicki. I w oparciu o tę swoją wiarę tworzą historię, mają na nią wpływ, w taki sposób, że chrześcijaństwo nadal ma swoją niezmienną misję uświęcania historii przez głoszenie Zbawienie, tak jak działo się to przez ostatnie 2000 lat.
A co pomogło Księdzu Kardynałowi, jako młodemu człowiekowi, w odkryciu wiary i tej odpowiedzialności, wynikającej z bycia członkiem Kościoła?
– Pomogły mi okoliczności, których się nie spodziewałem. Od dziecka byłem wierzący, ale nie byłem zbyt praktykujący. I w pewnym momencie powierzono mi odpowiedzialne zadania w parafii, w moim regionie. I ta odpowiedzialność sprawiła, że zacząłem zadawać sobie pytania. Pytałem siebie: jesteś przekonany, że możesz zaangażować się dla Pana, dla Kościoła? Nie bez znaczenia była też szkoła. Chodziłem do publicznego liceum, gdzie miałem dość krytycznych profesorów, wobec których starałem się bronić Kościoła. I to coraz bardziej mnie angażowało.
Pewnego dnia ksiądz, u którego się spowiadałem, zapytał mnie, czy kiedykolwiek myślałem o kapłaństwie. Odpowiedziałem szczerze, że nie, ale chętnie się zastanowię. I od tamtej chwili zacząłem myśleć i w ciągu kilku miesięcy dokonałem wyboru. Tak zrodziło się moje powołanie.
W rzymskim seminarium Kolegium Capranica, po pierwszych momentach trudnych, które wynikały z tego, że po przyjeździe z rodzinnego Sassuolo czułem się nieco wykorzeniony, moja wiara się umocniła i, dzięki Bogu, kryzysów w powołaniu nie doświadczyłem nigdy.
A co powiedziałby Ksiądz Kardynał młodym ludziom, którzy takie kryzysy dziś przeżywają? Nie tylko w związku z własnym powołaniem, ale też z tym, że Pan Bóg istnieje, że się nie myli co do nich?
– Dzisiejsi młodzi ludzie są bardzo różni od moich rówieśnków sprzed 70 lat. Z pewnością z jednej strony dorastają dużo szybciej, niż my w ich wieku. Ale z drugiej – dojrzewają dużo później. I z trudnością podejmują definitywne decyzje. To wielki problem, który dotyczy nie tylko kapłaństwa, małżeństwa – ale też wyboru by być chrześcijaninem. Ten wybór również dokonywany jest jako „tymczasowy”.
Co chciałbym im powiedzieć? Że dokonanie definitywnego wyboru nie oznacza, że stajemy się mniej wolni. Przeciwnie: stajemy się bardziej wolni, gdyż możemy w pełni korzystać z naszej wolności: ze zdolności wybierania „na serio”, zamiast nieustannego odkładania wyborów. Bo kiedy je odkładasz – nigdy nie korzystasz ze swojej wolności, ale zawsze jesteś uzależniony od czynników zewnętrznych, od różnych pozytywnych i negatywnych impulsów. A tymczasem ty powinieneś być w stanie wyrazić siebie i zrealizować siebie poprzez praktykowanie swojej wolności. Która polega na przyjęciu stanowiska i podążania za nim z ufnością i determinacją. I przede wszystkim ze świadomością, że nie jesteś sam.
To właśnie musimy spróbować zrozumieć! Że w naszych decyzjach nie jesteśmy sami! Jest Pan, który działa w nas. Bo Pan nie działa jedynie w tym, co zewnętrzne: poprzez nauczanie itp. Ale działa od wewnątrz. Dzięki swojemu Duchowi. I to On umacnia nasze decyzje. A my musimy ufać w obecność Tego, Który kieruje naszym życiem.
Osobą, która miała ufność w to, że Pan Bóg działa w młodych ludziach, był Jan Paweł II, który dosłownie i w przenośni „otworzył Watykan” dla młodych ludzi. Skąd się brało to zaufanie?
– Po pierwsze: Jan Paweł II był święty. Teraz potwierdza to Kościół, ale to się przeczuwało już w codziennych spotkaniach z nim. I Jan Paweł II miał głęboką ufność w przyszłość chrześcijaństwa. I wiedział, że ta przyszłość, siłą rzeczy, przyjdzie poprzez ludzi młodych. Dlatego jego zaufanie młodzieży było ufnością w przyszłość chrześcijaństwa. To był kamień milowy.
Ponadto był człowiekiem, który potrafił głęboko kochać. I tak kochał ludzi młodych, a oni to czuli. Wielokrotnie, także podczas ŚDM, widziałem młodych ludzi, którzy za wszelką cenę chcieli się do niego dostać, dotkąć go, bo odczuwali tę miłość. Jan Paweł II miał też wielkie poczucie humoru, wyczucie gestów i umiał w prosty sposób komunikować bardzo wiele.
Pamiętam, jak podczas ŚDM w Manili, gdzie Jan Paweł II poruszał się z laską ortopedyczną, ponieważ wcześniej się przewrócił. Przeszkadzała mu ona, ale w ciągu wieczornego czuwania zaczął się nią bawić i za jej pomocą porozumiewał się z młodzieżą. To był cały on: człowiek o wielkim zmyśle komunikacyjnym, który wynikał z potęgi tego przesłania miłości i wiary, które nosił w sobie i które potrafił przekazywać.
Czy jednak Kościół i społeczeństwo rozumieją dziś to, o czym on mówił?
– Rozumie. Ale musi sprawić by to przesłanie znów stało się aktualne. Bo nie można oczekiwać, że ludzie sami z siebie zaczną czytać to, co zostało napisane 20-30 lat temu, albo i dawniej. To my musimy starać się nim inspirować i zaproponować ponownie jego nauczanie. I powiedzmy sobie szczerze: nie robimy tego w wystarczającym stopniu. Musimy starać się bardziej, ponieważ zostawił on ogromną spuściznę.
Mówił często o spuściźnie wiary i kultury, które, jak mówił, zostały zaszczepione w Rzymie przez apostołów Piotra i Pawła. I np. teksty temu poświęcone powinny zostać dziś ponownie zaproponowane w taki sposób, aby były zrozumiałe dla młodzieży, która mierzy się ze współczesnymi problemami i sytuacjami.
>>> Co Jan Paweł II mówił o ochronie życia ludzkiego?
A która część nauczania św. Jana Pawła II wymaga dziś wg Księdza Kardynała najpilniejszego ponownego odczytania?
– Myślę, że centralnym punktem, fundamentem jego nauczania jest zawsze Jezus Chrystus. Ale nie Jezus „abstrakcyjny”, ale działający w naszym życiu, nadający sens wszystkiemu, co robimy i nie jest oderwany ani od naszych uczuć, ani od poszukiwania tego, co można poznać, zrozumieć, ani od pragnienia podążania w życiu swoją drogą, budowania swojej przyszłości. W tym wszystkim musi być obecny Jezus Chrystus, a my musimy się „podpiąć się” do tego, co mówił na ten temat Jan Paweł II.
Przy okazji rocznic związanych z Janem Pawłem II pojawia się jednak ryzyko traktowania ich jako celebrowanie przeszłości.
– Trzeba mówić o jego świętości. O sile jego modlitwy, która jest czymś nieustannie aktualnym. To może inspirować młodych ludzi, nie poprzez konkretne formy modlitwy, ale poprzez postawienie się w obecności Bożej, głębokie uwierzenie Mu i oddanie się w Jego ręce, zaufanie Mu. Tak czynił Jan Paweł II i jeśli będziemy go naśladować, to nie będzie jedynie „upamiętnieniem”, ale kontynuacją tego, co robił.
>>> Kard. Re: Jan Paweł II był wzorem pasterza ludu
A w jaki sposób odpowiadać tym, którzy podważają dziś świętość Jana Pawła II, oskarżając go np. o ukrywanie skandali i zranień w Kościele? Pytam Księdza Kardynała jako kogoś, kto przez lata z bliska mu towarzyszył.
– Współpracowałem z nim blisko od jesieni 1984 r. aż do jego śmierci. I na podstawie tego, co przez ten czas widziałem, mogę powiedzieć, że ktokolwiek widział, w jaki sposób Jan Paweł II się modlił, rozumiał, że on w bezpośredni sposób rozmawiał z Bogiem. Że miał z nim bezpośredni kontakt. Widziałem, że zawsze reagował w sposób przejrzysty. Przejrzysty. Był człowiekiem, który nigdy nie miał czegokolwiek do ukrycia. Nigdy. I niczego się nie obawiał. Nigdy. Ponieważ ufał Bogu.
To wołanie z początku pontyfikatu: „Nie lękajcie się”, zanim zostało skierowane do innych, było przeżywane przez niego samego. Nawet w najtrudniejszych sytuacjach pozostawał przekonany, że Pan jest ze Swym Kościołem i z nim, jako papieżem i, że pokona każdą trudność. Myślenie o Janie Pawle II jako kimś, kto miał cokolwiek do ukrycia, to jego całkowita nieznajomość.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |