Kardynał nominat Mykoła Byczok: będę wspierał papieża w staraniach o pokój [ROZMOWA]
„Nie akcentowałbym różnych podejść Ojca Świętego i patriarchy Światosława Szewczuka. Razem walczymy o sprawiedliwy pokój. To jest nasz główny cel. Jako kardynał będę mógł intensywniej wspierać patriarchę i papieża” – mówi w rozmowie z KAI kardynał nominat bp Mykoła Byczok. Biskup eparchii Świętych Apostołów Piotra i Pawła Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego w Melbourne wspomina także swoją formację w Polsce oraz omawia sytuację Kościoła w Australii.
Dawid Gospodarek (KAI): Proszę opowiedzieć, jak dowiedział się Ksiądz Biskup o nominacji kardynalskiej?
Kardynał nominat Mykoła Byczok: Otrzymałem tę wiadomość, odwiedzając naszą parafię w Brisbane. Podczas kolacji miałem wyłączony telefon. Kiedy go włączyłem, otrzymałem mnóstwo wiadomości. Szczerze mówiąc, na początku myślałem, że to żart. Minęło trochę czasu, zanim wszystko zaczęło do mnie docierać. Później, kiedy sprawdziłem oficjalną stronę Watykanu, Okazało się, że to prawda.
Nie byłem gotowy na tę nominację. Powiem więcej, że nie byłem gotów do bycia biskupem. W czasie formacji w seminarium nie byliśmy przygotowywani do bycia biskupem czy kardynałem.
To był chyba najtrudniejszy czas w moim życiu. Z jednej strony przyjęcie tej decyzji, a z drugiej mnóstwo pytań do Pana Boga. Dlaczego ja? Zrozumiałem, jak wielką odpowiedzialność powierza mi ta nominacja. Odpowiedzialność za życie i przyszłość całego naszego Kościoła. Wiedząc o trudnych czasach, przez które przechodzi nasz naród ukraiński z powodu wojny, będę nadal informował świat katolicki o tym, co dzieje się na naszej ziemi. Nieustannie będę przypominał o Ukrainie.
>>> Kardynał nominat Mykoła Byczok – najmłodszy członek Kolegium Kardynalskiego
– Czy Ksiądz Biskup miał już okazję bliżej poznać się z papieżem Franciszkiem?
– Z Ojcem Świętym Franciszkiem miałem okazję spotkać się trzy razy w ciągu ostatnich pięciu lat. To nie były prywatne audiencje, a wspólne. Widzę w Ojcu Świętym, że jest on bardzo blisko ludzi zapomnianych, osób marginalizowanych. Mimo zaawansowanego wieku, papież stara się odwiedzać wiernych w różnych częściach świata. Ostatnio, jak wiemy, odwiedził Azję: Indonezję, Papuę Nową Gwineę, Singapur. Papież jest tym dobrym pasterzem, który troszczy się o wszystkich, a szczególnie o te zagubione, najdalsze owce.
– Ksiądz Biskup część swojej formacji, przygotowań do sakramentu święceń, odbył w Polsce. Jak wspomina ten czas?
– Jestem redemptorystą, dlatego w latach 2001–2005 odbywałem formację w seminarium w Tuchowie, niedaleko Tarnowa. W tym czasie wiele się nauczyliśmy w seminarium, a w szczególności byliśmy bardzo dobrze przygotowywani do pracy duszpasterskiej z ludźmi, do misji, do rekolekcji, czyli do tego, do czego zachęcał nas święty założyciel Alfons Liguori. I dzisiaj z wielką wdzięcznością wspominam wszystkich moich nauczycieli i wychowawców w Tuchowie, gdzie odbyłem swoją formację, a pod opieką Matki Bożej Tuchowskiej. To był chyba najwspanialszy czas w moim życiu, do którego chętnie i często wracam.
Dobrze wspominam moich wychowawców, szczególnie ojców redemptorystów. Nie chcę wszystkich wyliczyć, żeby nikogo nie pominąć. To był dla mnie święty czas, bo po prostu mieliśmy wszystko do tego, żeby nie tylko modlić się, formować się, ale też przygotować się do tej misji, do której nas powołał Pan. Dlatego to było seminarium międzynarodowe, studenci byli nie tylko z Ukrainy, ale i ze Słowacji, z Czech, z Białorusi czy Rosji. Wszyscy jednoczyliśmy się ponad podziałami w Bazylice Matki Bożej Tuchowskiej i tam nabieraliśmy tego ducha, żeby iść i głosić Ewangelię.
– Po święceniach Ksiądz Biskup był duszpasterzem w Rosji…
– Czas, kiedy byłem w Rosji, był szczególny w moim duszpasterstwie. W 1947 roku miała miejsce tak zwana operacja Zachód, podczas której wiele osób, zwłaszcza z zachodniej Ukrainy, zostało przymusowo przesiedlonych na Syberię tylko dlatego, że nie zgadzali się z rządem sowieckim ze względu na wiarę w Boga. Pierwszym księdzem, który na przełomie lat 40. i 50. wyruszył do posługi tym ludziom, był ks. Wasyl Rudka, redemptorysta. W 2004 roku, będąc diakonem, miałem okazję po raz pierwszy odwiedzić Syberię, odbyć tam praktykę diakońską, zorganizować kilka obozów młodzieżowych i dziecięcych oraz samemu odkryć Syberię. Już w 2005 roku, po święceniach kapłańskich w czerwcu, wyruszyłem do pracy misyjnej na Syberii. Po święceniach kapłańskich chciałem całkowicie nawrócić świat. Miałem ogromny zapał misyjny. Jako ksiądz chciałem zrobić wszystko, co tylko mogę, dla ludzi. Praca na Syberii była misją, gdyż konieczne było ciągłe podróżowanie, odwiedzanie naszych ludzi w różnych, dużych odległościach, od 50 do 300 kilometrów. Był to ważny okres w mojej posłudze kapłańskiej, którego nigdy nie zapomnę.
>>> Ukraiński kardynał nominat: ludzie zaczynają wojny, Bóg je kończy
– Z perspektywy lat, jak postrzega Ksiądz Biskup Rosję?
– Mogę powiedzieć, że ludzie, dla których duszpasterzowałem, byli bardzo dobrzy, razem zrobiliśmy dużo dobra w Rosji. Ludzie dobrzy. Ale chyba będę milczeć o tym, jaka jest sytuacja z państwem, z polityką.
– Czy Ksiądz Biskup mógłby się podzielić, kto jest dla Księdza autorytetem, jeśli chodzi o bycie liderem w Kościele, dobrym duszpasterzem?
– Takim autorytetem dla mnie, też uwzględniając mój przyszły kardynalat, jest kard. Lubomir Huzar. W ciągu mojego życia miałem chyba okazję widzieć tylko dwóch kardynałów – Myrosława Iwana Lubacziwskiego i Lubomira Huzara. Byli przede wszystkim przywódcami Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego. Dla mnie takim wzorem do naśladowania jest kard. Lubomir Huzar. Był niezwykłą osobą. Z jednej strony był patriarchą ukraińskiego Kościoła greckokatolickiego, a z drugiej był kardynałem. Zawsze potrafił zachować prostotę i przystępność. Jest takie jego słynne zdanie, które chciałbym przytoczyć: „Moim życiowym marzeniem jest być człowiekiem. Ale nie jestem w stu procentach pewien, co to znaczy być człowiekiem. Moim marzeniem w życiu jest być człowiekiem, nawet w mojej modlitwie. Być człowiekiem dobrym, normalnym człowiekiem”. Jestem przekonany, że to zdanie – „po prostu być człowiekiem”, bardzo pomoże mi w mojej przyszłej posłudze.
– Co oznacza kardynalat w strukturach Kościoła greckokatolickiego?
– Kardynał jest ogólnie dla całego Kościoła katolickiego. W Kościele greckokatolickim nie ma takiego szczególnego stopnia w hierarchii. Ta nominacja nie zastępuje tego, kim jestem teraz, niczego nie dodaje, bo pozostaję przede wszystkim biskupem dla ukraińskich katolików w Australii, Nowej Zelandii i Oceanii oraz biskupem Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego. Zjednoczonym z Jego Świątobliwością Patriarchą Światosławem, naszym ojcem i głową oraz moimi braćmi biskupami w Synodzie Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego. Kontynuuję głęboką współpracę z moimi braćmi biskupami w Australii, zarówno tradycji łacińskiej jak i wschodniej. Jesteśmy pobłogosławieni tym, że żyjemy w kraju wolnym od wojen i konfliktu, który stał się miejscem pokoju i nadziei dla wielu uchodźców i imigrantów.
Tutaj wspólnoty są bardzo rozproszone. Mamy dziesięć parafii i dziesięć misji. Dlatego ja jako biskup, podobnie nasi księża, musimy dużo podróżować, aby odwiedzić wszystkich wiernych. Przynosi mi to wielką duchową radość, gdy czasami muszę przelecieć nawet cztery tysiące kilometrów, aby zanieść ludziom Chrystusa. Takie są nasze realia tutaj w Australii.
– Został Ksiądz Biskup kardynałem w Kościele w Australii. Dlaczego tam kardynałem został właśnie grekokatolik? Co chce powiedzieć papież Franciszek przez to, że właśnie greckokatolickiego biskupa z Ukrainy uczynił kardynałem?
– Moja nominacja na kardynała jest takim wielkim znakiem nadziei i szacunku dla narodu ukraińskiego, a w szczególności dla Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego w Australii. Wiemy, że mianowanie nowych kardynałów należy wyłącznie do Ojca Świętego. Dlatego też należy zadać Ojcu Świętemu to pytanie, dlaczego mnie wybrał? Mogę powtórzyć – myślę, że ta nominacja jest znakiem nadziei, dla Australii, dla Kościoła w Australii, jak też i dla Kościoła w Ukrainie.
– Kościół rzymskokatolicki w Australii został dotknięty skandalami, trwa proces sekularyzacji. Jak w tych okolicznościach prowadzić misję? Jak oczyścić, odnowić Kościół i wzniecić zapał ewangelizacyjny? Jaką rolę tutaj mogą spełniać katolicy obrządku wschodniego?
– Musimy walczyć z sekularyzacją. Jako ksiądz kiedyś posługujący w Stanach Zjednoczonych, a teraz już biskup w Australii, widzę, jak sekularyzacja wpłynęła na społeczeństwo i Kościół. Jesteśmy powołani do bycia misjonarzami, by pomagać ludziom na nowo odkryć miłość Boga i Jego Syna Jezusa Chrystusa, aby ponownie odkryć, że Kościół jest miejscem, w którym można spotkać żywego Boga w najpiękniejszy sposób – poprzez sakramenty święte, spowiedź i Komunię św. Australia jako kraj składa się z wielu imigrantów, którzy stanowią trzon Kościoła katolickiego w tym kraju. W Australii jest pięć Kościołów wschodnich: ukraiński, syromalabarski, melchicki, maronicki i chaldejski, które wnoszą swoją głęboką kulturę i silną wiarę w Chrystusa. Wszyscy jesteśmy członkami Australijskiej Konferencji Biskupów Katolickich, która dwa razy w roku gromadzi wszystkich katolickich biskupów Australii. Nasz Kościół, a zwłaszcza nasza liturgia, są bardzo ekscytujące dla australijskiej młodzieży. Podam tylko taki przykład, że w Sydney w naszym kościele powstał anglojęzyczny chór złożony z australijskich katolików, który śpiewa Nieszpory w sobotę i Boską Liturgię w niedzielę, co jest takim żywym przykładem naszego wzajemnego ubogacenia. Gorliwą wiarą i kultem Bożym jako Ukraiński Katolicki Kościół tutaj w Australii naprawdę możemy przeciwstawić się sekularyzacji, być wyraźnym znakiem obecności Pana.
– Wracając jeszcze do sytuacji w Ukrainie – niektórzy komentatorzy mówią, że podejście papieża Franciszka i arcybiskupa Szewczuka do wojny w Ukrainie się różni. Jak Ksiądz Biskup to widzi?
– Rzeczywiście, są takie głosy, że nie zgadzają się pozycje między patriarchą i papieżem. Ale to tylko publicystyka. Mogę zapewnić, że fakty są takie, że jest jedno stanowisko – co do pokoju, co do zakończenia wojny. Tutaj i patriarcha Światosław i Ojciec Święty Franciszek robią wszystko możliwe i niemożliwe, żeby zakończyć tę wojnę i żeby nastał sprawiedliwy pokój, na który czeka cały ukraiński naród i całe państwo.
Kontynuuję też głęboką współpracę z moimi braćmi i biskupami w Australii obu tradycji, łacińskiej i wschodniej, żeby robić dla pokoju wszystko, co w naszych siłach. Ja bym nie akcentował różnych podejść Ojca Świętego i patriarchy Światosława. Razem walczymy o sprawiedliwy pokój. To jest nasz główny cel. Jako kardynał będę mógł intensywniej wspierać patriarchę i papieża.
Moja nominacja na kardynała nastąpiła w szczególnych okolicznościach wojny na Ukrainie. Inwazja Rosji na Ukrainę na pełną skalę trwa już od ponad dwa i pół roku. Ale musimy też pamiętać, że okupacja Krymu oraz obwodów donieckiego i ługańskiego rozpoczęła się już w 2014 roku.
Moją rolą będzie pilnować i działać, żeby Kościół był proaktywny w byciu mediatorem. I nie myślimy tylko o sprawiedliwym pokoju w Ukrainie. Mamy świadomość wojennego dramatu na Bliskim Wschodzie i w innych częściach świata, które doświadczają wojny i konfliktów. W ostatnią niedzielę, po modlitwie Anioł Pański, papież dwukrotnie wspomniał o męczeńskiej Ukrainie, wyrażając głębokie zaniepokojenie sytuacją w naszym kraju. Papież apelował, by Ukraińcy nie umierali z zimna, by zaprzestano nalotów na ludność cywilną, która zawsze cierpi najbardziej. Dość zabijania niewinnych!
Stolica Apostolska i papież podjęli wiele dobrych inicjatyw, aby powstrzymać wojnę. Jak wiadomo, Rzym od dawna angażuje się w uwalnianie jeńców. Trwa modlitwa za cierpiących, rannych, zaginionych bez śladu. Wiele zostało zrobione, ale można by zrobić więcej w przyszłości. Będziemy razem działać dla pokoju.
Rozmawiał Dawid Gospodarek
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |