Fot. Pixabay/alexashka

Karina Czerniak: jak Kościół prawosławny w Litwie prześladuje swoich duchownych [ROZMOWA]

– Bardzo wielu ludzi uważających się za wiernych Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego wyemigrowało z Rosji, podobnie jak my sami. A są to najbardziej myślące i aktywne kadry Cerkwi – mówi KAI Karina Czerniak, znana moskiewska działaczka prawosławna z kręgu uczniów o. Aleksandra Mienia, która niedawno, wraz z mężem, zamieszkała na Litwie. Obecnie mieszka w Wilnie i w rozmowie z KAI opowiada, co się dzieje w ramach Kościoła prawosławnego w Rosji i na Litwie, jaka jest jego przyszłość i czy istnieje możliwość odrodzenia.

Marcin Przeciszewski (KAI): Wraz z mężem Andriejem podjęła Pani decyzję o emigracji z Rosji i osiedliście w Wilnie. Dlaczego?

Karina Czerniak: Przejechaliśmy z Moskwy do Wilna jeszcze przed wojną. Nasza decyzja była przemyślana, a wybuch wojny tylko umocnił słuszność naszego wyboru. Najważniejszy motyw naszej przeprowadzki stanowiła świadomość pogłębiającego się kryzysu w Rosji, także w łonie rosyjskiego prawosławia, bez nadziei na jakąkolwiek poprawę. Wobec tego pomyśleliśmy, że na Litwie możemy stać się znacznie bardziej potrzebni, również dla Cerkwi. A decyzję ułatwiły nam bliskie więzi ekumeniczne, głównie z katolikami litewskimi i w całej Europie.

Zresztą bardzo wielu ludzi uważających się za wiernych Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego wyemigrowało z Rosji, podobnie jak my sami. A są to najbardziej myślące i aktywne kadry naszej Cerkwi. Kwestia ich powrotu do Rosji i tego, co wtedy będzie dziać się z Rosyjskim Kościołem Prawosławnym, decyduje się teraz na Ukrainie.

>>> „Prawosławny, nie ruski”. Nie łączmy działań Cyryla z polskim prawosławiem

Nasze działania w Wilnie na pewien czas wyhamowała pandemia, a kiedy zaczęła wygasać, rozpoczęła się wojna. Udało się nam przewieść z Moskwy część biblioteki, zebranej przez krąg uczniów słynnego o. Aleksandra Mienia, i teraz mamy nadzieję, że wkrótce nastąpi jej otwarcie dla czytelników w Wilnie. Jest to biblioteka teologiczna, filozoficzna i dotycząca historii Kościoła. Być może przyciągnie ona nowych ludzi, chcemy organizować w niej różne spotkania, wykłady, dyskusje. Oby to przyniosło pożytek dla Cerkwi. Zobaczymy!

Fot. Wikimedia.org/Wojsyl

KAI: Chcecie działać wśród prawosławnych czy bardziej ekumenicznie, na rzecz budowania pomostów miedzy Kościołami, tak jak od lat robiliście to w Moskwie?

– Nie lubię wyrażenia Kościoły w liczbie mnogiej, wolę powiedzieć: aby przyniosło to pożytek całemu Kościołowi. Korzyść, jaką może przynieść nasza biblioteka, związana jest z językiem rosyjskim, gdyż składa się ona główne z pozycji rosyjskojęzycznych. Dopełnienie literatury w języku rosyjskim literaturą litewską wymaga jeszcze ogromnej pracy. Postaramy się!

KAI: Jaka jest sytuacja Kościoła prawosławnego na Litwie, po wybuchu wojny przeciwko Ukrainie. Kościół prawosławny na Litwie podlega Patriarchatowi Moskiewskiemu, na którego czele stoi patriarcha Cyryl Gundajew, wspierający Putina. Z drugiej strony Cerkiew na Litwie działa w niepodległym kraju, w jawny sposób potępiającym Rosyjską agresję przeciwko Ukrainie. Jaka jest jej postawa?

– Gdy tylko zaczęła się wojna Rosji z Ukrainą, kilku kapłanów prawosławnych na Litwie pojęło, że nie mogą w trakcie liturgii modlić za patriarchę Cyryla. Zwrócili się z tym do metropolity Innocentego Wasiliewa, który jest metropolitą wileńskim i litewskim w ramach Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego. Odpowiedział, że z punktu widzenia prawa kościelnego możliwe jest nie wymieniane w trakcie liturgii imienia patriarchy, a jedynie imię biskupa kierującego miejscową diecezją. Wyglądało na to, że udzielił wspomnianym kapłanom przyzwolenia na niewymienianie imienia Cyryla. Ale potem poprosił ich, aby na wszelki wypadek złożyli prośby o przeniesienie ich w stan spoczynku. Sporządzili oni takie pisma, myśląc, że nie zamierza zrobić z nich użytku, ale już po tygodniu oznajmiono im, że zostali przeniesieni w stan spoczynku, czyli wykreślono ich z listy czynnych kapłanów.

Zaś po kilku następnych dniach księża ci dowiedzieli się, że bez żadnego procesu czy nawet postawienia zarzutów, zostali przeniesieni do stanu świeckiego. Nie mają więc już prawa udzielania sakramentów, odprawiania Eucharystii, spowiadania, itd. Pozbawiono ich nawet prawa do noszenia stroju kapłańskiego. Dla nas jako świeckich zaangażowanych w życie Cerkwi, był to bardzo trudny moment.

KAI: Ale czy posłużono się jakąś argumentacją?

– Nie, żadnych wyjaśnień na piśmie nie było. Ich postępowanie zostało uznane (jak się sami kapłani dowiedzieli) za niewierność wobec Kościoła. Było to zupełnie niezgodne z prawdą, bo księża ci deklarowali absolutną wierność Kościołowi, ale chcieli podkreślić pewną minimalną choćby autonomię od popierającego wojnę i jej zbrodnie patriarchy Cyryla.

>>> Czy prawosławie będzie rosyjską sektą?

KAI: Jeśli chodzi o tych pięciu kapłanów, czy oni służyli na parafiach prawosławnych w Wilnie?

– Jeden z nich ks. Gintaras Sungaila był proboszczem malutkiej parafii św. Paraskewy w Wilnie, w której liturgia była sprawowana w języku litewskim, drugi – protodiakon Viktoras Miniotas młody duchowny – przy tym znany muzyk, a ponadto ojciec trojga małych dzieci – służył w soborze katedralnym Ducha św., trzeci ks. protojerej Vitalijus Mockus, starszy wiekiem kapłan, był proboszczem katedralnym, kanclerzem, sekretarzem eparchii wileńsko-litewskiej i dziekanem wszystkich parafii Wilna. Była to postać nr 2 w Metropolii Wileńskiej, po samym metropolicie Innocentym. Czwarty duchowny, ks. Vitalijus Dauparas służył w innej parafii, a piąty ks. protojerej Władimir Selawko, był sekretarzem eparchii d.s. kontaktów zewnętrznych. Pięciu z nich to duchowni z Wilna, dwóch zaś spoza stolicy, są to ks. Georgij Ananjew z Kłajpedy i diakon Georgij Cyburewkin z Visaginasu.

Wszyscy oni, przez cały ten okres, poczynając od marca, nie mogą pełnić swych obowiązków. Zostali wezwani przez sąd kościelny, na który jedni z nich nie przyszli, drudzy udali się licząc na otrzymanie wyjaśnień dotyczących sytuacji w jakiej się znaleźli. Nie doszło jednak do żadnego dialogu.

Księża ci zaczęli więc spotykać się razem z własnymi parafianami, aby raz w tygodniu wspólnie modlić się. Nie sprawowali liturgii, a jedynie prowadzili czytania i rozważania fragmentów Pisma Świętego na dany dzień i modlili się wspólnie tak jak modlić się mogą ludzie świeccy bez udziału kapłanów. Odbywali też przyjacielskie agapy, aby wzajemnie podtrzymać się na duchu.

Nie otrzymywali żadnych wynagrodzeń, pozbawiono ich dosłownie wszystkiego. Ksiądz protojerej (prałat) Vitalijus Mockus, aby utrzymać rodzinę podjął się pracy jako taksówkarz. Wydawane przez siebie książki i wszystko co kupili albo zrobili na własny koszt pozostawili w cerkwi. Odzieży kapłańskiej, ani niczego co mogło być przydatne dla nich samych nie wzięli. Nie wchodzili w żadne spory dotyczące prawa użytkowania budynków i pomieszczeń sakralnych. W takiej sytuacji znajdują się oni, wraz z niewielkimi wspólnotami zogniskowanymi wokół nich, już ponad 9 miesięcy.

KAI: Czy w tych wspólnotach są tylko Rosjanie wileńscy? Kto do nich należy?

– Są Litwini i Rosjanie, przychodzi do niej także ktoś z Białorusinów. Ukraińców jest niewielu, oni trzymają się oddzielnie. Dziś raczej inni przychodzą do Ukraińców. Kapłan i część osób z naszej wspólnoty również chodzą do nich.

Nasza wspólnota w Wilnie, stopniowo rośnie, jesteśmy pełni nadziei…

fot. PAP/Vitaliy Hrabar

KAI: Na status kanoniczny, czyli uznanie ze strony Cerkwii, chyba nie możecie liczyć? Przecież Kościół prawosławny działający na Litwie jest fragmentem Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego, kierowanego z Moskwy.

– To oczywiste, że statusu kanonicznego od Cerkwii prawosławnej zależnej od Moskwy, nie otrzymamy. W tej sytuacji nasi duchowni, pozbawieni swych praw przez metropolitę Innocentego, napisali apelację do sądu kościelnego w Konstantynopolu. Bo jedynie patriarcha ekumeniczny posiada prawo rozsądzania tego typu konfliktów. W danym wypadku tylko on może zdjąć kary kościelne nałożone na nich z powodu ich stosunku do patriarchy moskiewskiego. Zobaczymy, jak sprawa ta będzie się dalej rozwijać. Nie tracimy nadziei. Uważamy, że niesprawiedliwość, a to co nam wyrządzono to prawdziwa niesprawiedliwość, zostanie naprawiona.

KAI: A jeśli Konstantynopol uzna tych kapłanów, czy nie będzie to rozłam, schizma w Kościele?

– Schizma zachodzi wtedy kiedy powstaje nowa struktura. Jednakże przejście z jednej jurysdykcji do drugiej, zgodnie z kanonami Cerkwi, nie jest schizmą. Nie tworzy ono żadnej schizmy.

KAI: A jaka jest postawa metropolity Innocentego? Czy, analogicznie jak podlegający Patriarchatowi Moskiewskiemu Kościół prawosławny na Ukrainie, próbuje się dystansować od Moskwy, przynajmniej w oficjalnej narracji?

– Początkowo była prawidłowa i słuszna, mamy teksty jego wystąpień, a potem ją raptownie zmienił. Obecnie jest ona całkowicie zgodna z pozycją patriarchy Cyryla. Bez wątpienia w tej sprawie zadziałał jego biskup-wikariusz Ambroży Fedukowicz, biskup trocki, sufragan metropolii wileńskiej. Białorusin zamieszkały od wczesnej młodości na Litwie, obywatel litewski, który miał znaczny wpływ na zaistniałą sytuację. Widzimy, że Innocenty nawet nie próbuje szukać wyjścia z niej.

>>> Czy Rosja wykorzysta prawosławie do interwencji w sprawy Białorusi?

KAI: To jest dziwne. Duża część jego wiernych to obywatele litewscy. Trudno namawiać obywateli państwa litewskiego do sprzyjania agresji rosyjskiej.

– Jego rola nie jest łatwa. Początkowo zajął w pełni zrozumiałe stanowisko, dystansując się od wojny. Ale potem coś, najprawdopodobniej z Moskwy, wymusiło na nim jego zmianę. Wielka szkoda, ale możemy jedynie domyślać się przyczyn tego. Całkiem możliwe, że była to presja ze strony Moskwy, zażądano od niego zmiany pozycji. Odbyły się jakieś bardzo dziwne działania, zorganizowano procesję, faktycznie przeciwko naszym duchownym, a z poparciem czego – z poparciem wojny.

KAI: Teraz bardziej ogólne pytanie. Jaka jest – waszym zdaniem, jako niezależnie myślących prawosławnych – przyszłość Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego, który tak mocno dziś się kompromituje swoim poparciem dla wojny?

– Jest to bardzo trudne pytanie. Po pierwsze przyszłość Cerkwi zależy od tego, co będzie z naszym społeczeństwem. W jaki sposób rosyjskie społeczeństwo zdoła się oczyścić z tego wszystkiego, tych strasznych zbrodni, rozlewu krwi i ludobójstwa… Ale trudno jest sobie wyobrazić oczyszczenie się przez Cerkiew i wyrażenia skruchy z powodu tak strasznych rzeczy jak błogosławienie wojny.

KAI: Ale czy w Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej są siły, mam na myśli duchownych, którzy będą w stanie podjąć proces samooczyszczenia Cerkwi – załóżmy – po przegranej przez Rosję wojnie, która powinna pociągnąć za sobą zmianę władzy na Kremlu. Czy ten Kościół ma wewnętrzne siły na to, aby odbudować się w sensie moralnym i duchowym?

– To wszystko jest w rękach Bożych. Nie możemy oczekiwać przyjścia jakichś rewolucjonistów, którzy przeprowadzą rewolucję w Cerkwi. Myślę, że rewolucjonistą okaże się Duch Święty, który oczyści i skieruje działania Kościoła we właściwą stronę. A może w jakimś sensie, bez zmiany struktury, dokona się coś w rodzaju Nowej Ewangelizacji. O tym można by pomyśleć. Jeszcze w końcu czasów sowieckich marzyliśmy, modliliśmy się o odrodzenie Cerkwi w Rosji. A kiedy w latach dziewięćdziesiątych nastała wolność, otwierano cerkwie, drukowano książki, ludzie chodzili do cerkwi, chrzcili się tysiącami. Ale to okazało się niewystarczające. Najważniejsza jest przemiana serc, zrozumienie dokąd prowadzi Chrystus. A to niestety nie dokonało się.

Obrazek poglądowy/fot. EPA/SEDAT SUNA

KAI: Kościół Prawosławny w Rosji już raz w historii pokazał, że jest zdolny do gruntownej odnowy. Miał taki bardzo dobry okres na początku XX wieku. Chodzi mi o Sobór RKP z lat 1917/18. Czy coś podobnego jest możliwe teraz?

– Dziś Rosyjski Kościół Prawosławny nie ma na to sił i nie jest to możliwe. Sto lat temu zaistniał najpierw ruch przedsoborowy, który postawił wiele bardzo ważnych pytań. W jego skład wchodzili biskupi z wielu eparchii RKP, duchowieństwo i świeccy, którzy myśleli o tym, co powinno się zmienić aby Cerkiew wyszła z kryzysu. Tak wyglądało przygotowanie do Soboru.

Gdy Sobór już rozpoczął swoje obrady, wybuchła w Rosji rewolucja 1917 roku i prawie wszyscy z jego uczestników trafili do więzień. Mimo to została wykonana ogromna praca, która nie przepadła. Wiemy, że wiele z myśli sformułowanych w ramach ruchu przedsoborowego i na samym soborze zostały przyjęte przez wielu prawosławnych. Z dorobku soboru czerpało prawosławie na Zachodzie i Seminarium Teologiczne św. Włodzimierza w Stanach Zjednoczonych Ameryki, a wcześniej Instytut św. Sergiusza w Paryżu. Była to przecież najlepsza rosyjska myśl teologiczna, która bardzo wiele dała Kościołowi w świecie.

Problem polegał na tym, że Cerkiew prawosławna w Rosji nie przyjęła tych idei. Kiedy nastała wolność w Rosji, w roku 1988, wszyscy zaczęli budować Cerkiew taką, jaką ona była w Rosji przed rewolucją, w wiekach XIX i XVIII. Myśl soboru z początków XX wieku nie była brana pod uwagę.

W rezultacie Rosjanie wrócili do modelu prawosławnej Cerkwi z końca XIX wieku, z okresu sprzed jej odnowy. Nie dopuszczano niczego nowego. A ojca Aleksandra Mienia, który myślał inaczej, zwyczajnie zamordowano. Cerkiew poszła drogą konserwatywno-nacjonalistyczną. Bez autentycznego ducha Ewangelii.

KAI: Była to więc głównie odbudowa struktur i budynków…

– Otwarto wiele nowych cerkwi, seminariów i mnóstwo parafii. Przyszło wielu ludzi, nawet tysiące. Problem w tym, że nikt ich nie uczył Ewangelii, lecz tradycji, i to bynajmniej nie w najlepszym sensie tego słowa.

KAI: I na tym tle wyrosła ideologia „russkiego miru”?

– Tak, miejsce Chrystusa zajął „russkij mir”, co teraz widzimy. „Russkij mir” to apoteoza Rosji jako szczególnej drogi. Rosja to jedyny w świecie kraj, który posiadł prawdę. Wszyscy wokół niej to nieprawosławni heretycy, z którymi nie należy utrzymywać kontaktu. To my jesteśmy najważniejsi i wybrani przez Boga. Etnofiletyzm, to co narodowe znajduje się wyżej od ewangelicznego. Do tego dochodzi dążenie do sojuszu z władzą świecką. Siłę daje nam władza i żadnej wolności.

>>> Białoruś: abp T. Kondrusiewicz wzywa do przemiany serc, aby zmienić kraj

KAI: Czy ta wojna powoduje spadek praktyk religijnych w Rosji?

– Jednocześnie i spadek i „nie spadek”. Kiedy duchowni błogosławią żołnierzy, to nie bardzo widać spadek. To inna praktyka. Są pewni ludzie, którzy przestają chodzić do Cerkwi, która błogosławi wojnę. Ale są kapłani, którzy błogosławią, a ludzie do nich chodzą, tak jak chodzili wcześniej. To ci, którym podoba się wojna, ci którzy – mimo wszystko – popierają ją. A ich w rosyjskim społeczeństwie jest bardzo wielu.

KAI: A waszym zdaniem, jakiej części społeczeństwa rosyjskiego podoba się ta wojna. Ilu procentom?

– Tego nikt nie wie. Statystyki po pierwsze nikt nie zna, a po drugie jej nie można wierzyć… Prowadzeniem takiej statystyki nie zajmuje się nikt. Być może cyfry bardziej oddające rzeczywistość istnieją, ale są w posiadaniu jedynie instytucji typu KGB.

KAI: A jakie są szacunki praktyk religijnych. Ilu ludzi chodzi do cerkwi?

– Czy Ty myślisz, że kiedykolwiek te cyfry były zgodne z rzeczywistością? Jeśli Cerkiew podaje, że w danym wydarzeniu uczestniczyło tysiąc osób, czy ileś tam, że to jest prawda? Oni Ci „narysują” taką cyfrę, jaka im odpowiada.

KAI: Czy myślicie, że możliwy po tej wojnie będzie kiedyś proces pojednania między Rosjanami a Ukraińcami, tak jak to miało miejsce miedzy Polakami a Niemcami?

– Dobrze pamiętamy sytuację, kiedy biskupi polscy napisali list do biskupów niemieckich z przebaczeniem i prośbą o przebaczenie. Na tej podstawie mamy nadzieję, że pojednanie i przebaczenie między Rosjanami a Ukraińcami kiedyś nadejdzie. Jest to nasze wielkie marzenie, czemu towarzyszy modlitwa o jedność wszystkich braterskich, chrześcijańskich narodów.

Wydaje się nam, że pojednanie miedzy Rosją a Ukrainą może być elementem pojednania miedzy Kościołami, czyli pojednania ekumenicznego. Bo w istocie rozdziela nasz tylko ludzkie zło, wrogość. Widzimy, że sprawa nie polega na różnicy w dogmatach, a na zwyczajnym braku miłości. Jeśli kiedyś wszyscy dostrzegą ten fakt, to wtedy będzie nam prawosławnym, grekokatolikom i katolikom rzymskim łatwiej pojednać się wzajemnie i poprosić wzajemnie o przebaczenie.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze